Małgorzata Sadurska: upadek czy awans?
Małgorzata Sadurska odchodzi z Kancelarii Prezydenta RP i ma zostać wiceszefem PZU. Dla działaczki PiS z Końskowoli byłby to finansowy awans, ale czy także polityczny?
Oficjalnie milczy o tym Kancelaria Prezydenta, PZU i sama Sadurska. Ale właśnie gruchnęła wieść, że szefowa kance-larii (od sierpnia 2015) Andrzeja Dudy złożyła rezygnację i ma zostać wiceprezesem PZU. - Teraz albo straci trochę na znaczeniu albo umiejętnie pokieruje swoją karierą i jeszcze więcej osób będzie zabiegało o jej przychylność - ocenia jeden z lubelskich posłów PIS.
Pochodząca z Końskowoli Małgorzata Sadurska mimo zaledwie 42 lat ma pokaźny dorobek polityczny. W 2002 r. wybrano ją na radną powiatu puławskiego i od razu została członkiem zarządu powiatu. Miała wtedy tylko 27 lat.
Pierwszy raz weszła do Sejmu w 2005 r. i szybko stała się - obok posłanki Elżbiety Kruk z Lublina - jedną z najważniejszych kobiet w PiS. Od dawna była blisko Jarosława Kaczyńskiego i realizowała jego prośby, jak w 2014 r., gdy nie miała zamiaru startować w eurowyborach. - Jednak prośba Jarosława Kaczyńskiego, który widział mnie na liście PiS, zweryfikowała moje stanowisko - przyznawała.
Wróćmy jednak do ostatnich wydarzeń. Jeśli informacje o PZU się potwierdzą, to Sadurską czeka skok finansowy. W kancelarii zarabia się kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, a w PZU - jak wylicza RMF FM - może liczyć nawet na 90 tys. zł miesięcznie. Pieniądze to jednak nie wszystko, bo pracując w spółkach Skarbu Państwa ma się też realną władzę. W tym kadrową. I to właśnie dlatego teraz członkowie PiS będą chcieli być bliżej Sadurskiej. Ci lubelscy także.
Chociaż trzeba przyznać, że od wejścia do kancelarii Sadurską zajmuje polityka na najwyższych szczeblach, a nie lokalne sprawy. Zachowała jednak wpływy w regionie, co pokazała podczas wyborów w 2015 r. Na liście wyborczej PiS do Sejmu umieściła „swojego człowieka” - Krzysztofa Szulowskiego, którego szczytem kariery politycznej był mandat powiatowego radnego. Szulowski otrzymał bardzo dobre 6. miejsce na liście wyborczej i wszedł do Sejmu.
- Zepchnął na liście doświadczonego posła Lecha Sprawkę czy młodego, aktywnego Artura Sobonia - wspomina nasz rozmówca w PiS.
Pozostaje pytanie, dlaczego Sadurska opuszcza zaplecze prezydenta? Teorie spiskowe się mnożą, a każda z nich wskazuje na decyzję prezesa PiS. Według naszych rozmówców, Sadurska zbyt dużo zawdzięcza Kaczyńskiemu, żeby mu odmówić.
- Uratował jej karierę - wspomina poseł PiS, a były już członek tej partii przypomina 2007 rok i ówczesne wybory parlamentarne: - Miała wokół siebie nieprzychylne środowisko z Lublina i jej dobre miejsce na liście wyborczej nie było pewne - mówi.
Lecz niedługo przed wyborami Kaczyński, jako szef rządu, uczynił Sadurską ministrem w kancelarii premiera. Jej notowania nagle wzrosły i mimo oporu lokalnych działaczy otrzymała trzecie miejsce na liście wyborczej.
Według naszych informacji Sadurska odchodzi z kancelarii, bo ma ją zastąpić osoba, która będzie wzmocnieniem dla prezydenta Dudy.
Taki sam mechanizm zadziałał pod koniec maja, gdy ze stanowiska rzecznika prezydenta odszedł Marek Magierowski (został wiceszefem MSZ), a zastąpił go Krzysztof Łapiński. „Łapa” to poseł PiS, wygadany, umiejący budować wyrazisty wizerunek swojego zwierzchnika. Według jednej z teorii, takich ludzi potrzebuje teraz prezydent, bo być może w 2020 r. przyjdzie mu walczyć o reelekcję z Donaldem Tuskiem. - Choć trudno w to uwierzyć, Sadurska okazała się zbyt łagodna - uśmiecha się poseł PiS i ocenia: - Gdyby nie miejsce zarezerwowane w PZU, to dymisję Sadurskiej można by nawet nazwać jej porażką.