Maksymilian Kasprzak urodził się sto lat temu. Jego dom to Bydgoszcz, niezależnie, gdzie akurat mieszka
- Nie czuję się bohaterem, jedynie uczciwym człowiekiem - mówi dziś stuletni Maksymilian Kasprzak, żołnierz września 1939 roku, więzień NKWD, ostatni żyjący żołnierz 8. Pułku Strzelców Konnych. Od 99 lat związany z Bydgoszczą. Jaka jest jego recepta na długowieczność? I dlaczego tak samo wykonywał pracę gońca, jak zadania głównego księgowego?
- Proszę, proszę wejść - zaprasza, kiedy przychodzę niezapowiedzianie (i pospiesznie gasi papierosa).
- Wszystko opowiem, proszę pytać - mówi i przeprasza za lekko zachrypnięty głos. - Za zimny trunek na wczorajszej imprezie urodzinowej - tłumaczy zakłopotany. - To już trzecia w tym roku.
Nic w tym dziwnego, taka okazja do świętowania zdarza się raz na sto lat. Maksymilian Kasprzak od 1920 roku jest związany z Bydgoszczą. O swoim życiu opowiada tak, jakby czytał opasłą biografię, skrupulatnie podzieloną na rozdziały: dzieciństwo, sport, wojsko, praca zawodowa... Oto ona, we fragmentach.
Rozdział I Dzieciństwo
Urodził się w Szczecinie. - Wtedy to miasto było poza granicami kraju, a rodzice wybrali polskość i w 1920 r., kilkanaście miesięcy po moich narodzinach, zamieszkaliśmy w Bydgoszczy, w mieszkaniu przy ul. Gdańskiej - mówi.
Ojciec pana Maksymiliana musiał porzucić pracę stoczni Vulcan, w nowym mieście został kowalem w PKP i rewidował wagony. Mama prowadziła dom.
Rozdział II Sport
Już jako siedmiolatek należał do 7. drużyny harcerskiej, potem do 16. drużyny żeglarskiej. Uczył się w Szkole Podstawowej przy ul. Świętojańskiej, następnie w Szkole Wydziałowej przy ul. Konarskiego, a następnie w handlowej. - Uprawiałem sport, co potem zaowocowało na froncie, a potem, w 1945 roku, dzięki dobrej kondycji przeżyłem obóz NKWD - opowiada. - Za młodu należałem do polskiego towarzystwa gimnastycznego Sokół, uprawiłem niektóre dyscypliny lekkoatletyczne, a od 1933 roku należałem do Bydgoskiego Towarzystwa Wioślarskiego, będąc jego członkiem, zawodnikiem, wyścigowcem, członkiem zarządu, prezesem, wiceprezesem, a ostatnio, do 2010 roku, przewodniczącym komisji rewizyjnej.
Dziś jest jego członkiem honorowym.
Rozdział IV Życie zawodowe
- Praca? Dziś ZUS liczy mi 51 lat aktywności zawodowej. Dla mnie każde zajęcie było tak samo ważne. Gdy byłem gońcem w sklepie z warzywami, gdy przepisywałem dokumenty na maszynie w kancelarii adwokackiej, gdy objąłem stanowisko głównego księgowego i gdy byłem biegłym sądowym w tej dziedzinie (to już po studiach ekonomicznych w Poznaniu) - zawsze byłem zaangażowany i oddany temu, co robię. Zależało mi, by wykonać swoje obowiązki rzetelnie, po to, by być w porządku przed samym sobą. I to bym doradzał dzisiejszym młodym. Bo to właśnie jest patriotyzm, jaki w dzisiejszych czasach się sprawdzi: uczciwa praca. Może jeszcze serdeczność, życzliwość dla innych. Ale jeśli chodzi o relacje społeczne, to ja zasadę mam jedną: nie narzekać, by nie dawać wrogom powodów do radości, i nie chwalić się, by nie dawać im powodów do zawiści. Zwyczajnie: robić swoje.
Jeśli chodzi o relacje społeczne, to ja zasadę mam jedną: nie narzekać, by nie dawać wrogom powodów do radości, i nie chwalić się, by nie dawać im powodów do zawiści. Zwyczajnie: robić swoje.
Rozdział V Praca i miód
Dziś Maksymilian Kasprzak mieszka w Reptowie, niedaleko Ostromecka z bratanicą (z żoną Janiną, którą poznał w 1946 roku nie mieli dzieci), ale to w Bydgoszczy czuje się naprawdę u siebie. Regularnie odwiedza miasto i przyjaciół. - Bydgoszcz zmieniła się bardzo, nie ma dawnych kin, które pamiętam z młodości, są nowe budynki, ale i te stare, pięknie odrestaurowane kamienice, do których mam wielki sentyment - mówi bohater.
- Nie żaden bohater, wcale się tak nie czuję - obrusza się Maksymilian Kasprzak. - Raczej jak uczciwy człowiek, który całe życie szanował pracę, którą wykonywał. To jest tajemnica dobrego życia. I może jeszcze miód. Zjadam go mnóstwo, ten zwyczaj wyniosłem z rodzinnego domu.