Makijaż podkreśla to, co jest w nas głęboko, nie ukryje smutku
- Kiedy przez wiele godzin podczas charakteryzacji robimy wszystko, by dodać kobiecie 30-40 lat, to się nawet udaje, dopóki nie spojrzymy w jej prawdziwe, młode oczy - zaraz wyczujemy fałsz. Makijaż nie zakryje także naszego wewnętrznego smutku - mówi Anna Olszówka, makijażystka, aktorka Teatru Bajecznego.
Chwilę się zastanawiałam, czy to dobry pomysł, by przyjść do ciebie, tak jak chodzę zazwyczaj - praktycznie bez makijażu.
Sądzisz, że miałabym oceniać ludzi na podstawie tego, czy mieli czas, ochotę, nastrój albo chęć się rano umalować, tak? Nigdy. Za to namiętnie obserwuję ludzi, na przykład w pociągach - uwielbiam. Myślę czasem, że to jedno z moich życiowych powołań. Ale nie po to, żeby stwierdzić: o, ta taka brzydka, powinna nałożyć inny podkład, oko lepiej podkreślić, zadbać o siebie. Raczej po to, by podziwiać piękne rysy twarzy, wyjątkowy kolor oczu, gęste rzęsy, pełne usta.
Przed naszym spotkaniem, zrobiłam mały rekonesans wśród kobiet, które malowałaś. „Ania to artystka!” - zachwyca się jedna. „Arcydzieło nie makijaż” - ocenia druga. „Trafiłam do niej, gdy miałam totalnego doła przez ciągnący się konflikt z szefową. Ania mnie uratowała, zaczarowała, jej makijaż zbudował na nowo moją wiarę w siebie” - opowiada mi trzecia. Jak to robisz?
Przeczytaj dalszą część rozmowy.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień