Mają już prawo wykonywania zawodu. Czy medycyna będzie ich pasją?
Młodzi lekarze przeżywają jeden z najpiękniejszych momentów w życiu. Najpierw odebrali dyplomy ukończenia Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. W tym tygodniu otrzymali prawo wykonywania zawodu. Od 1 października zaczynają staż w szpitalu. Natomiast w sobotę będą zdawać Lekarski Egzamin Końcowy, który ma duże znaczenie przy wyborze specjalizacji...
Adrian po 6 latach może z dumą prezentować małą książeczkę, która dla niego tak wiele znaczy. Dzięki niej będzie mógł wykonywać zawód, o którym marzył od czasów liceum.
- Cieszymy się, że ukończyliśmy studia i zaczynamy nowy etap życia - mówi absolwent Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. - Tak naprawdę lekarzami będziemy za rok. Chciałbym być onkologiem. Wiem, że jest duże zapotrzebowanie na onkologów, a ja chciałbym robić coś potrzebnego.
Marta Karolczyk nie jest tak zdecydowana jak jej kolega z roku. Teraz skupia się na Lekarskim Egzaminie Końcowym.
- Myślę o ginekologii lub psychiatrii - zdradza Marta. - To, na jaką specjalizację pójdę, zależy od wyniku LEK-u. On zadecyduje, czy dostaniemy się na te specjalizacje, które sobie wymarzymy.
Prawo wykonywania zawodu otrzymało w tym roku 424 lekarzy i lekarzy dentystów. To największa od wielu lat liczba absolwentów medycyny w Łódzkiem, która wchodzi do zawodu.
- Mam dla was dobrą receptę na to, by nie pracować - mówił do absolwentów medycyny dr Paweł Czekalski, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi, która przyznała im prawo wykonywania zawodu. - Niech medycyna stanie się waszą pasją. Realizując swoje pasje nie pracujecie!
Krzysztof Górka jeszcze nie wie, jaka czeka go przyszłość w medycynie, choć nie ma wątpliwości, że lekarz to wymarzony dla niego zawód.
- Najpierw chcę przejść przez roczny staż - mówi. - Odbywa się go na różnych oddziałach. Wtedy będę wiedział, co chcę robić, jaką specjalizację wybiorę. Na razie jest radość z otrzymania prawa wykonywania zawodu. Dyplom był ważny, ale ta mała książeczka, którą dostaliśmy, jest czymś namacalnym, pokazuje, że jesteśmy lekarzami. To dla nas też zakończenie trudnego etapu, ciężkiej drogi.
Lekarski Egzamin Końcowy decyduje o przyszłości absolwentów medycyny. Od jego wyniku zależy, na jaką specjalizację się dostaną. Ci, którzy otrzymają największą liczbę punktów, mogą wybrać na przykład kardiologię zabiegową. To podobno jedna z najpopularniejszych specjalizacji wśród młodych lekarzy, dająca później bardzo dobre zarobki. Dużo punktów na egzaminie pozwoli dostać się na również cieszące się dużą popularnością okulistykę, ginekologię i położnictwo.
W Łódzkiem od lat brakuje lekarzy. Jest nadzieja, że ci młodzi absolwenci uzupełnią braki.
- Nie ma dziedziny, w której konsultant wojewódzki powiedział, że mamy przesyt lekarzy - mówi Joanna Barczykowska, rzecznik prasowy Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi. - Powodem braku lekarzy są niż demograficzny i luka pokoleniowa. Poza tym wielu z nich wyjechało do pracy za granicę.
Średnia wieku lekarza w województwie zbliża się do 55 lat. A są specjalności, jak pediatra, gdzie przekroczyła 60. rok życia. Tę lukę pokoleniową bardzo trudno zapełnić, bo młodzi lekarze często wyjeżdżają z Polski do pracy do Niemiec lub Anglii. Ponadto szacuje się, że nawet 30 proc. absolwentów medycyny nie wiąże z nią swej przyszłości. Niektórzy nawet nie odbierają prawa wykonywania zawodu.
- Gdy zniesione zostaną wizy, to będą masowo wyjeżdżać do USA - mówi jeden z doświadczonych łódzkich chirurgów. - Tam jest dobrze zorganizowana służba zdrowia i mogą liczyć na 10 razy większą pensję niż u nas. Uważam, że już dawno powinna być uchwalona ustawa, która nakazywałaby zapłacenie za studia absolwentowi, który zaraz po ich skończeniu wyjeżdża do pracy za granicę.
- Absolwenci medycyny mają dobrą pamięć, są w miarę odporni psychicznie, elokwentni, potrafią nawiązać kontakt z ludźmi, są więc idealnymi osobami do prowadzenia firmy - twierdzi chirurg. - Zatrudniani są więc chętnie na odpowiedzialnych stanowiskach. To ogólnoświatowy trend.
Paulina nie dostała jeszcze propozycji z takiej firmy, ale już podczas studiów zdecydowała, że nie będzie raczej pracować jako lekarz. Nie podchodzi do LEK-u, ale odbędzie staż. Potem ma wyjechać za granicę. Taką decyzję podjęła już w czasie studiów. Przyznaje, że bardzo chciała być lekarzem. Nie dostała się za pierwszym razem na wydział lekarski, więc poprawiała maturę. W końcu zaczęła studia na wymarzonej medycynie.
- Podczas studiów zrozumiałam, że medycyna to jednak nie to - twierdzi. - Byłam pełna zapału, pasji. Chciałam zostać onkologiem, zbawiać świat. Jednak dziś wiem, że nie dałabym rady psychicznie. Pracując jako lekarz nie byłabym szczęśliwa. Ta praca wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. Wynagrodzenie nie jest takie jak powinno być. Nie odpowiada mi też hierarchia szpitalna, choć dziś jest lepiej z tym niż kiedyś. Ścieżka kariery jest bardzo trudna. Ktoś powiedział, że lekarz zaczyna się uczyć na maturze, a kończy na emeryturze. I to prawda.
Paulinie studia szły nieźle. Najwięcej kłopotów miała na pierwszym roku z histologią, ale poradziła sobie.
- To bardzo wymagające studia - mówi. - Jeśli ktoś jest na utrzymaniu rodziców, nie martwi się o pieniądze, to jakoś idzie. Ja musiałam pracować i uczyć się. Było bardzo ciężko. Medycyna musi być pasją. Jeśli nie jest, to nie ma sensu się męczyć.
Paulina wie, że raczej nie będzie pracować jako lekarz. Ale może się to zmieni po stażu.
- Wybrałabym specjalizację lekarza rodzinnego - mówi. - Nie trzeba brać dyżurów, pracuje się w konkretnych godzinach. Jako kobieta myślę o tym, by mieć dziecko, więc taka praca by mi odpowiadała. Chirurgia to duża odpowiedzialność, obciążenie. To chyba nie dla kobiety.
Paulina czasem patrzy na to, co robią jej koledzy z liceum. Na medycynę wybierali się najlepsi uczniowie. Ona ma 26 lat, na stażu dostanie płacę minimalną, czyli 1600 czy 1700 zł na rękę. Jej znajomi mają ułożone życie, bez stresów, egzaminów. Ona ma za sobą 6 lat studiów i kolejne lata nauki przed sobą. Na przykład specjalizacja na chirurgii czy internie trwa 5 lat.
Mateusz, który pochodzi spod Łodzi twierdzi, że odebranie prawa wykonywania zawodu to jedna z formalności na drodze do rozpoczęcia pracy lekarza. Przyznaje, że nie był to zawód, o którym marzył od dziecka. - Nie mogę powiedzieć, że to spełnienie mojego marzenia - śmieje się Mateusz. - Odnalazłem się na tych studiach, choć wcześniej miałem inne plany. Poszedłem jednak na medycynę i dziś nie żałuję. Studia nie były łatwe, ale udało mi się je skończyć.
Największym przeżyciem dla Mateusza były praktyki po pierwszym roku. Odbywał je w sieradzkim szpitalu.
- To były praktyki pielęgniarskie i dały mi się we znaki - twierdzi Mateusz. - Można było zobaczyć pracę w szpitalu z innej strony, od strony pielęgniarek. Wiadomo, że lekarze pracują inaczej niż pielęgniarki. Te praktyki sprawiły, że mogliśmy lepiej zrozumieć ich pracę.
Najtrudniejszym momentem na studiach był dla niego egzamin z ginekologii. Wie, że na pewno nie wybierze tej specjalności.
- Zdecyduję się na jakąś specjalność zachowawczą - mówi Mateusz. - Nie chcę być „zabiegowcem”. Te zabiegowe dziedziny trzeba lubić. Praca „zabiegowca” jest specyficzna. Bardzo męcząca i odpowiedzialna. Nie każdy to czuje. Poza tym trzeba mieć zdolności manualne. Nie każdy jest na tyle zwinny, by operować, nadawać się na „zabiegowca”.
Doświadczony łódzki chirurg przyznaje, że młodzi ludzie niechętnie wybierają specjalizacje zabiegowe. Powód? Są najcięższe, najgorzej opłacane i obarczane odpowiedzialnością karną.
- Najmniejsze powikłanie, jakie jest przy zabiegu, sprawia, że pacjenci składają pozew do sądu, idą do prokuratury - dodaje chirurg. - A takie powikłania były, są i będą. Dlatego chętnie wybierane są takie specjalizacje jak dermatologia czy interna. Nie trzeba dyżurować i dostaje się niezłe pieniądze.
Na specjalizację z chirurgii najczęściej zgłaszają się dziewczyny.
- Mają wiele zapału, są ambitne, pracowite - mówi chirurg. - Ale gdy rodzi się dziecko, to zwykle kończy się ich kariera. Nie da się pogodzić chirurgii z prowadzeniem domu, wychowaniem dzieci. Zostaje im praca w poradni, gdzie nie muszą brać dyżurów.
Mateusza czeka staż, potem rezydentura. Na pewno ma obawy. Wie, co się dzieje w służbie zdrowia. Wie, że rezydenci niedawno protestowali.
- Nie będę się martwił na zapas - dodaje. - Chcę się sam przekonać, jak to będzie. Kiedy zaczyna się studia, nikt nie myśli, co będzie później. A kim będę za 10 lat? Myślę, że lekarzem rodzinnym.