W rok po zwycięskich dla Prawa i Sprawiedliwości wyborach i powołaniu nowego rządu rozmawiamy z Małgorzatą Golińską, posłanką tej partii ze Szczecinka.
Minął rok od wyborów, w których PiS wygrał i samodzielnie utworzył rząd. Gdyby Pani miała ograniczyć się do 1-2 dokonań, z których jest szczególnie zadowolona w tym czasie?
Na pewno 500+, bez dyskusji. To jest program, który praktycznie wymiernie odczuł każdy Polak, bo dotyka nie tylko rodzin z dziećmi, ale również ich bliskich. Ważny zwłaszcza dla naszego regionu, gdzie jest np. wiele rodzin rolniczych, które do tej pory z różnych form wsparcia były wykluczone. Pozytywny odzew tego, że w końcu pomagamy rodzinom odczuwam praktycznie na każdym spotkaniu z wyborcami. Także tych, którzy dziś mają już dorosłe dzieci i żałują, że nie mogli skorzystać z 500+, ale doskonale wiedzą, jaki wysiłek jest wkładany, także finansowy, w wychowanie dzieci i gratulują tego pomysłu. Drugi powód do satysfakcji, już bardziej osobisty, to to że udało mi się zafunkcjonować w okręgu, w którym trudno znaleźć choć jeden samorząd, w którym PiS rządzi.
I jak to wygląda w praktyce?
Myślę, że nie jest z tym najgorzej. Udało się pokazać samorządowcom, że w kluczowych sprawach dla regionu można wznieść się ponad dzielące nas różnice polityczne, polityczne spory, walkę polityczną. Co nie znaczy oczywiście, że jej nie ma. Tego nie da się uniknąć. W kluczowych dla mieszkańców kwestiach potrafimy się jednak spotkać, porozmawiać. Wiem, że czasami może to być różnie odbierane przez mieszkańców, zwłaszcza tych zaangażowanych politycznie, gdy na oficjalnych uroczystościach siedzę obok starosty lub burmistrza Szczecinka. Potem odbieram telefony, że nie powinnam się pokazywać w ich towarzystwie, bo wygląda to jakbym ich wspierała, czy zmieniała formację. Powiedzmy jasno - na prywatnego grilla z tym panami bym się nie umówiła, ale przy oficjalnych okazjach się spotykamy. I wsparcia jako poseł przy załatwianiu różnych spraw też udzielam. Choć od razu zaznaczam, że udzielam go, gdy uważam, że są to np. inwestycje ważne z punktu widzenia mieszkańców i regionu, racjonalne.
Jakieś przykłady Pani poda?
Tak np. było przy zabieganiu o dotację z rezerwy ministra finansów na szczecinecki szpital. Uważam ten temat za ponadpolityczny. Pewnie gdyby burmistrz Szczecinka poprosił mnie o pomoc w dofinansowaniu budowy kolejki gondolowej nad jeziorem na Mysią Wyspę to tego wsparcia bym mu nie udzieliła, bo się wewnętrznie nie zgadzam z taką inwestycją.
Udało się też pomóc w zdobyciu pomocy finansowej na bieżnię w Bornem Sulinowie, dla dwóch klubów sportowych z Barwic, w powiecie drawskim dla trzech dużych inwestycji wodno-kanalizacyjnych. Były też udane zabiegi o pomoc w remoncie kościołów, bo odpowiedzialność za utrzymanie tych zabytków spada na barki parafii. Samorządowców, których ciężko posądzić o sprzyjanie PiS jest więcej, a z każdym z nich udało się jakieś relacje nawiązać. Ale są i sukcesy takie, które nie wiążą się bezpośrednio z finansami, a np. zmianami w prawie, tak by ułatwiać życie mieszkańcom. Tak było z zaproszeniem posłów na wyjazdowe posiedzenia sejmowej komisji samorządowej, które odbyły się w miastach naszego regionu w Szczecinku, Połczynie Zdroju i w Bornem Sulinowie.
A jak Pani odnajduje się w sejmowej rzeczywistości? Miała Pani prestiżowe wystąpienia podczas wyjazdowego posiedzenia Sejmu w 1050. rocznicę Chrztu Polski w Poznaniu, czy podczas upamiętnienia 10. rocznicy objęcia prezydentury przez Lecha Kaczyńskiego.
Niebywały zaszczyt, nie tyle dla mnie, bo tego tak nie odbieram, ale dla naszego regionu. Spodziewaliśmy się, że na tym poznańskim posiedzeniu wystąpi raczej poseł z Wielkopolski. Codzienność w Sejmie? Na początku wszyscy nowi posłowie się tego uczyliśmy. Każdy próbował zagospodarować sobie swoje miejsce. Opozycja wmawiała nam, że decyzje w partii będą zapadały gdzieś na górze, a my nic nie będziemy mieli do powiedzenia i mamy tylko głosować jak każą. Tak nie jest, każdy z nas, świeżo upieczonych posłów, znalazł swoją „działkę”, w której się specjalizuje i ta „mityczna” góra potrafi wysłuchać naszych opinii, z nimi się liczy i bierze pod uwagę. Myślę, że to dobrze, że słucha się głosów również tych najmłodszych, świeżo upieczonych posłów.
A łatwo się oderwać w Sejmie od rzeczywistości?
Pewnie można. Potrzeba dużo samodyscypliny, aby poza pracą w komisjach np. być na wszystkich posiedzeniach. Obserwuję, że są posłowie, którzy przychodzą tylko na początku, aby podpisać listę i potem na głosowanie. Zdarzają się takie podejścia do wykonywania mandatu i kwestią oceny wyborców jest to, czy ich poseł może tak funkcjonować.
A Pani jak funkcjonuje między Warszawą a Szczecinkiem, gdzie została rodzina?
Na początku młodszy syn ze mną jeździł, razem z moją siostrą na zmianę z mamą czy teściową. Na szczęście mam takiego męża, który choć nigdy w politykę się nie angażował, to mnie w działalności politycznej nie blokuje. Mało tego, wspiera mnie, ale nie poprzez poklepywanie po ramieniu, raczej zdaniem krytycznym. To mój „wentyl bezpieczeństwa” również w tym, żebym nie zaniedbała rodziny.
Nie wierzę, że nie brakuje Pani rodziny i męża na co dzień?
Rozłąka nigdy nie jest łatwa. Każdy wyjazd opóźniam do ostatnich sekund, aby w domu pobyć jak najdłużej. Ale jeżeli ktoś ma poukładane sprawy rodzinne, a ja na szczęście mam, to jest to w stanie pogodzić. Nie byłam tym zaskoczona, a ubiegając się o mandat dla naszego regionu nie kalkulowałam, czy mnie osobiście to przyniesie korzyści. Wiem, że rodzina musi na tym nieco cierpieć, ale staram się minimalizować te negatywne skutki, a mąż mnie w tym wspiera.
Wróćmy do polityki. Co dalej ze sztandarowym projektem likwidacji gimnazjów i powrotu 8-letniej podstawówki? Bo słyszy się, że reforma ma być odłożona.
Na ten moment nie ma takich zamiarów. Choć pewnie były takie oczekiwania również części posłów, aby odłożyć reformę o rok. To nie byłby dobry pomysł, bo oznaczałoby, że reforma zbiegnie się z wyborami samorządowymi. A kalkulacja polityczna nie może tu mieć miejsca, idzie o dobro naszych dzieci. Założyliśmy, że reforma rusza od września 2017 roku. Wbrew medialnym doniesieniom, że będziemy coś opóźniać lub rezygnować. Zakończyły się konsultacje, wszystkie uwagi minister edukacji ze swoimi pracownikami przegląda. Argumenty za są powszechnie znane, dodam tylko stanowisko ok. 30 z 37 rektorów wyższych uczelni, którzy fatalnie oceniają przygotowanie obecnych maturzystów do studiowania. Dziś pierwszy rok studiów to są „zajęcia wyrównawcze” poświęcone na odrobienie braków z podstawowych przedmiotów po trzyletnim liceum. Przedsiębiorcy z kolei mówią, że brakuje im rąk do pracy, bo nie działa właściwie szkolnictwo zawodowe.
Wybory samorządowe za dwa lata, będzie Pani walczyć o fotel burmistrza Szczecinka?
Na ten moment nie rozważam możliwości kandydowania na urząd burmistrza Szczecinka. Mamy dwa lata do wyborów, zobaczymy, co się będzie działo. Nie ukrywam, że chciałabym, aby było jak najwięcej burmistrzów, którzy utożsamialiby się z wartościami i programem PiS. Dzisiaj raczej szuka się punktów stycznych. Nawet tak prozaiczna, a ważna rzecz jak oczekiwana od czasu kampanii wizyta pana prezydenta, wymaga zaproszenia od władz lokalnych. A trudno spodziewać się, aby samorząd zdominowany przez Platformę Obywatelską zaprosił prezydenta Andrzeja Dudę. Bardzo chciałabym, aby przez ten rok dzielący wybory samorządowe i parlamentarne był i burmistrz z PiS, i nasz poseł z PiS. Oczywiście nie tylko z tego powodu, ale aby wspólnie powalczyć o ważne sprawy dla miasta. Marzy mi się, abym mogła być większym wsparciem dla nowego burmistrza.
Ale jak państwo myślicie o przejęciu władzy, skoro np. do wyborów uzupełniających do Rady Gminy Szczecinek w ogóle nie wystawiacie kandydata i radną zostaje bez wyborów pani z opozycji?
Nie chcąc wchodzić w szczegóły, to rzeczywiście był błąd z naszej strony. Nie wystawiliśmy kandydata, nie mamy radnego. I oby już takich błędów z naszej strony nie było.
Czy koalicja Razem dla Szczecinka przetrwa do wyborów za dwa lata? Dochodzą nas słuchy, że nieco iskrzy na linii PiS - Terra?
Do wyborów jeszcze dwa lata. Dużo do powiedzenia będą mieli nasi przedstawiciele w Warszawie, krótko mówiąc - czy będzie decyzja, czy idziemy do wyborów samorządowych samodzielnie pod szyldem PiS, czy też wchodzimy w lokalne koalicje. Do sejmików zapewne pójdziemy jako PiS, na szczeblu powiatów pewnie też, choć to jeszcze nie jest przesądzone, w miastach i gminach już to może wyglądać różnie. Dziś jest więc przedwcześnie, aby składać jakiekolwiek deklaracje co do sytuacji w Szczecinku. Z Terrą współpraca układa się dobrze i z naszej strony nic nie wskazuje, abyśmy ją mieli zakończyć.