Gigantyczne rozmiary mógł osiągnąć proceder wyłudzeń mieszkań w oparciu o prywatne pożyczki - wynika z ustaleń prokuratury. W tak zwanym dużym śledztwie dotyczącym gdańskiej mafii mieszkaniowej śledczy połączyli już przypadki przejęcia 21 nieruchomości, badają około 20 kolejnych i analizują akty notarialne z umowami w sprawie ponad 200 następnych lokali i działek.
W centrum śledztwa jest kilku trójmiejskich notariuszy, którzy mogli dopuścić się przekroczenia uprawnień funkcjonariuszy publicznych, i pięciu innych mężczyzn, choć w procederze przejmowania mieszkań uczestniczyć mogło co najmniej kilkanaście osób. Ogółem prokuratura bada ponad 200 transakcji dotyczących nieruchomości.
Schemat działania oszustów miał być prosty. Nieświadomym, często starszym osobom w trudnych sytuacjach finansowych proponowane były prywatne pożyczki. Tzw. inwestor miał wykładać pieniądze pozwalające spłacić zadłużenie, czasem pomagając uniknąć licytacji komorniczej mieszkania. Zastawem pożyczki stawała się jednak ta sama nieruchomość, która przez umowę notarialną za ułamek wartości przechodziła na własność inwestora. Poza tym ofiara często nie otrzymywała kwoty zawartej w umowie pożyczki, a z mieszkania wyrzucana była bez wyroku eksmisyjnego, np. przez „dokwaterowanie” uciążliwych bezdomnych.
- Te same osoby występują w różnych konfiguracjach - czasem jako pożyczkodawcy, kiedy indziej jako pośrednicy. Trwają przesłuchania świadków, a biegli psychiatrzy oceniają, czy domniemani pokrzywdzeni byli w pełni sprawni intelektualnie - relacjonuje prokurator Tatiana Paszkiewicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
W wątpliwym biznesie, według ustaleń śledczych, regularnie uczestniczyć mogło pięciu mężczyzn, a w aktach wielokrotnie pojawiają się nazwiska Grzegorza B., Łukasza Z. i Piotra A.
Ten ostatni, razem z Arkadiuszem P., został w kwietniu skazany na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata i grzywnę za doprowadzenie lekko upośledzonej kobiety do „niekorzystnego rozporządzenia mieniem”. Sąd nakazał wówczas, by ofierze, która w praktyce otrzymać miała jedynie 28 tysięcy z obiecywanych 83 tys. zł, mężczyźni zapłacili również różnicę pomiędzy rzeczywistą wartością jej nieruchomości a wręczoną kwotą - czyli łącznie 84 tys. zł. W poniedziałek Sąd Okręgowy w Gdańsku rozpatrzy apelację obrony od tamtego wyroku.
Również Piotra A., jako pożyczkodawcę, który zamiast 180 tys. zł z umowy wręczył jedynie 112 tys. zł, a później rozwiercając zamki, przejął 54-metrowe mieszkanie na gdańskiej Morenie, wskazuje Jacek Szwichtenberg, który zgłosił się do naszej redakcji.
W „Dzienniku Bałtyckim” opisaliśmy także dramat 80-letnich państwa T. (nazwisko do wiadomości redakcji), którzy - jak twierdzą - własność wartego 600 tys. zł domu w Rewie stracili po pożyczce w wysokości... 17,5 tys. zł, „załatwionej” przez Łukasza Z. Tego samego mężczyznę jako sprawcę wyłudzenia mieszkania wskazywała również Małgorzata z Augustowa. Z kolei m.in. 62-letnia Zofia Ferenc z gdańskiego Wrzeszcza i 86-letnia Janina Zdun z Zaspy twierdziły, że prawa własności mieszkań straciły przez nieuczciwość innego „bohatera” dużego śledztwa - Grzegorza B.
To tylko kilka z długiej listy podejrzanych transakcji, które po naszych publikacjach analizują gdańscy śledczy. Jednak choć na razie nikomu nie przedstawili zarzutów, skala zjawiska, jaka wyłania się z ich ustaleń, jest zdecydowanie większa i wskazuje, że nie chodzi o pojedyncze zdarzenia, ale trwający od lat proceder.
- 21 przypadków podejrzeń oszustw mieszkaniowych jest objętych jednym wspólnym, dużym śledztwem. To nowe postępowania, ale też na nowo podjęte śledztwa umorzone wcześniej. Około 20 kolejnych zgłoszeń jest analizowanych pod kątem ewentualnych nieprawidłowości obok ponad 200 aktów notarialnych i ksiąg wieczystych wskazanych przez urzędy skarbowe, sądy rejestrowe, urzędy gmin czy Stowarzyszenie 304 KK [zrzesza domniemane ofiary mafii mieszkaniowej - dop. red.] - wymienia prok. Tatiana Paszkiewicz.
Jak zastrzega, oprócz pięciu mężczyzn w podejrzanych transakcjach uczestniczyć miały również ich żony oraz członkowie rodzin. „W polu zainteresowania” śledczych pozostają również notariusze, którzy mogli dopuścić się przekroczenia uprawnień. Jak mówi rzeczniczka prokuratury - chodzi o 3-4 nazwiska prawników regularnie wypływające w kontekście prywatnych pożyczek.
Choć w centrum mieszkaniowego biznesu znalazł się Gdańsk, grupa miała działać w całym kraju, a badane akty notarialne pochodzą m.in. z Gliwic, Białegostoku, Giżycka i wielu mniejszych miejscowości.