Mączyński wygrał walkę z czasem
reprezentacja. Po powrocie z Francji pierwsze kroki skierował na... sparing Wisły
- Skoro trener zaufał mi niemal od początku do końca, to mogę wracać do domu z podniesioną głową. Wiem jaką miałem rywalizację na środku pomocy, udało mi się ją wygrać, choć zawsze będę powtarzał, że najważniejsze jest dobro zespołu - mówi po udanym Euro 2016 Krzysztof Mączyński.
Krytykowany w eliminacjach, potem kontuzjowany w kluczowym momencie przed turniejem, piłkarz Wisły przeszedł najdłuższą drogę ze wszystkich kadrowiczów, aby wygrać walkę z czasem. I udowodnić, że miejsce w drużynie Nawałki dla niego nie było przypadkowe.
Dzisiaj jego wkład w sukces reprezentacji na mistrzostwach Europy wydaje się oczywisty, ale jeszcze dwa miesiące temu było pełno znaków zapytania. Czy zdąży się wykurować? Czy będzie najlepszym uzupełnieniem w środku pola dla Grzegorza Krychowiaka?
Tym bardziej, że po operacji kolana na początku roku powrót na boisko się opóźniał. Miał nadzieję, że uda mu się wrócić do treningów pod koniec marca, może na mecze sparingowe, które Polka wtedy rozgrywała, ale rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Musiał pauzować jeszcze miesiąc.
Selekcjoner okazał się jednak cierpliwy i nie miał żadnych wątpliwości. Mączyński był dla niego nie tylko człowiekiem od czarnej roboty, ale również zawodnikiem, bez którego trudno wyobrazić sobie pierwszą jedenastkę.
W jego przypadku określenie pomocnik należy traktować bardzo dosłownie. To nie tylko pozycja na boisku, to również nastawienie mentalne, którego Nawałka od Mączyńskiego oczekiwał.
I najwyraźniej znalazł, choć zawodnik z Krakowa nie chce jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy osiągnął we Francji maksimum możliwości po powrocie po kontuzji.
- Na ten moment byłem w stanie zrobić tyle, ile zrobiłem. Jestem zadowolony - powiedział nam po ostatnim spotkaniu z Portugalią. - Najważniejsze jest dla mnie to, co widzi we mnie trener, czy wypełniam zalecenia taktyczne. Uważam, że wywiązałem się z nich bardzo dobrze. Dostałem szansę i ją wykorzystałem - mówi wprost.
Poważnie, z kamienną twarzą, jak fighter, który ma świadomość, że wykonał zadanie, ale jednocześnie wie, że walka się jeszcze nie kończy.
Mączyński zagrał we Francji w czterech meczach, wszystkich najważniejszych. Trener dał mu odpocząć tylko na spotkanie z Ukrainą, gdy testował bardziej ofensywne ustawienie, ale przede wszystkim chciał uchronić jednego ze swoich podstawowych zawodników przed ewentualną żółtą kartką, która wykluczyłaby go z występu o znacznie większą stawkę. To również świadczy o tym, jak zmienił się status piłkarza Wisły w kadrze. Konkurencję odstawił co najmniej na jedną długość.
Który z tych meczów był dla niego najlepszy? - Wszystkie były bardzo dobre, dlatego, że w każdym starałem się wykonywać zalecenia taktyczne. Jestem szczęśliwy, że trener mi zaufał i dał szansę. To dla mnie najważniejsze - mówi Mączyński.
Z Euro zapamięta jednak na pewno podanie do Kuby Błaszczykowskiego, które w pierwszym meczu przeciwko Irlandii Płn. rozpoczęło akcję zakończoną golem Arkadiusza Milika. To zdecydowanie najlepsze zagranie krakowianina, zwykle pozostającego w cieniu bardziej doświadczonych kolegów.
Mączyński takich przymiotów nie ma, dlatego spotykał się na tym Euro również z krytyką, że za mało piłek podaje do przodu, zbyt rzadko szuka przerzutów, otwierających napastnikom lub skrzydłowym drogę do bramki rywala. To rzeczywiście nie jest jego domena i w tym elemencie przydałaby się poprawa. Warto jednak zauważyć, że zawsze gdy grał, był w czołówce piłkarzy, którzy przebiegli na boisku najdłuższy dystans, z wysokim procentem celności podań. Tylko w ostatnim spotkaniu przeciwko Portugalii zrobił znacznie ponad 12 kilometrów, wykonując 42 podania, z których 89 procent było celnych.
Gra u boku Krychowiaka, byłego zawodnika Sevilli, który właśnie podpisał kontrakt z Paris Saint Germain, wpłynęła na krakowianina bardzo pozytywnie.
- Grzesiek to jest półka światowa. Wszyscy widzimy jak się rozwija. Nasza współpraca wygląda bardzo dobrze. Cieszę się, że mogę grać obok zawodników, którzy występują w najlepszych ligach europejskich. Myślę jednak, że pokazaliśmy, iż nawet grając w polskiej ekstraklasie wcale aż tak bardzo nie odstajemy - twierdzi Mączyński.
A jak z jego perspektywy wyglądała postawa całej ekipy?
- Gdybym miał oceniać grę drużyny, wystawiłbym pewnie notę dobry z plusem. Sport jest czasami brutalny. Trzeba liczyć się z tym, że po serii jedenastek tylko jeden zespół może wygrać. Myślę jednak, że przez cały turniej pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony, dlatego wracamy do domu z podniesionym głowami. Cieszy to, że tak naprawdę nikt z rywali, z którymi graliśmy nie był w stanie nas pokonać. Straciliśmy tylko dwie bramki, a to świadczy o sile zespołu - mówi Mączyński.
Krakowianin tuż po powrocie z Francji pojechał do Myślenic, aby zobaczyć kolegów z Wisły w sparingu z Ruchem Chorzów, ale najbliższe dni będzie mógł poświęcić tylko rodzinie. W pierwszym spotkaniu nowego sezonu, z Pogonią Szczecin, na pewno nie zagra. Do treningów wróci dopiero po inauguracyjnej kolejce. Myśląc już zapewne o wrześniowych meczach eliminacjach do mundialu w Rosji.
- Co do przyszłości tej reprezentacji możemy patrzeć pozytywnie. Ale nie wybiegajmy za daleko, za dwa lata może zmienić się bardzo dużo - mówi Mączyński.