Macron to pupil Hollande’a, czyli Francja przed drugą turą wyborów
Emmanuel Macron kojarzy mi się z Johnem Kennedym. Każdemu mówi: „masz rację, masz rację”... Ale w gruncie rzeczy jest ciągle niewiadomą - mówi Aleksander Hall.
Zaskoczony? Emmanuel Macron i Marine Le Pen w drugiej turze.
Zaskoczony? Nie. Wszystkie sondaże przewidywały taki wynik. Jestem natomiast zmartwiony, bo wywodzący się z tradycji gaullistowskiej François Fillon, kandydat prawicy i centrum, znalazł się dopiero na trzecim miejscu.
Pierwszy raz od pół wieku kandydaci Partii Socjalistycznej i neogaullistów przegrali tak dramatycznie. Czy to początek rewolucji we Francji?
Rewolucja to za mocne słowo. Front Narodowy, którego przedstawicielka dostała się do drugiej tury, działa we Francji jako istotna siła polityczna już od lat osiemdziesiątych XX wieku. W 2002 roku Jean Marie Le Pen, ojciec Marine, wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich, uzyskując w niej 18 procent głosów, ale Jaques Chirac zmiażdżył go wtedy, uzyskując 82 procent poparcia! Od przejęcia partii przez Marine Le Pen w 2011 roku Front Narodowy umocnił swoją pozycję. W ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego zdobył najwięcej mandatów. Kiedyś więc musiał nadejść ten dzień, w którym Marine znajdzie się w drugiej turze wyborów prezydenckich. Właśnie nadszedł.
Kto popiera Front Narodowy?
Po pierwsze, udała się operacja „dediabolizacji” Frontu i nadania mu wizerunku partii francuskich patriotów, przekraczającej podział na prawicę i lewicę. Specyfiką FN w latach 80. był liberalny program gospodarczy, w połączeniu z bardzo twardą postawą w sprawach obyczajowych, w tym z brakiem akceptacji dla związków partnerskich, nie mówiąc już o związkach homoseksualnych.
Marine Le Pen to zmieniała.
Tak jest. Wyraźnie się też odcięła od zachowań antysemickich, a nawet wyrzuciła z partii własnego ojca, gdy powtórzył swoją wcześniejszą wypowiedź, że „komory gazowe były detalem historii”. Po trzecie, radykalnie zmieniono program ekonomiczny. Wcześniej FN za wzorzec uważał Amerykę Reagana, dziś ma program socjalny i skrajnie protekcjonistyczny. Przesłanie Marine Le Pen jest następujące: Francja jest zagrożona przez globalizację, przez Unię Europejską, przez niekontrolowaną imigrację i coraz silniejszą islamizację.
Czy z tego wynika, że część Francuzów chce wyjść z Unii Europejskiej?
Jest to jednak mniejsza część. Ale jeśli to wszystko, o czym mówię, połączyć z niewątpliwymi talentami politycznymi i oratorskimi Marine Le Pen, wynik pierwszej tury nie może dziwić. Niemniej ona tych wyborów nie wygra, choć uzyska, moim zdaniem, lepszy wynik niż dziś jej dają sondaże.
Około czterdziestu procent…
Może mieć nawet więcej, ale wyraźnie przegra z Macronem.
Wróćmy do przegranych: Partii Socjalistycznej i Republikanów. Mówi się, że to głównie afery finansowe wpłynęły na spadek poparcia dla ich kandydatów. Zwłaszcza w przypadku Fillona, bo jego zwycięstwo było do pewnego momentu pewne.
Po jego sukcesie w prawyborach napisałem nawet, że mamy do czynienia z przyszłym prezydentem Francji. Jednak przyczyny przegranej partii socjalistycznej i centroprawicy są różne. Fillonowi bez wątpienia zaszkodziła afera fikcyjnego zatrudniania żony jako asystentki i dzieci (choć nie ma w tej sprawie wyroku). Zwłaszcza że kreował się na człowieka prawego, człowieka czystych rąk. Czyniąc aluzję do Sarkozy’ego, zapytał w prawyborach prawicy: Czy można sobie wyobrazić, że generał de Gaulle miałby zarzuty prokuratorskie? A trafiło właśnie na niego. Fillon twierdzi, że rewizje i przesłuchania nie były przypadkowe, że wszystkim kierował Pałac Elizejski, gdzie już dawno zapadła decyzja, by zrobić wszystko dla zwycięstwa Macrona. Ale nie rozstrzygając kwestii winy czy braku winy Fillona, sprawa fikcyjnych posad dla rodziny bardzo mu zaszkodziła. Poza tym Fillon miał najbardziej radykalny ze wszystkich kandydatów program ekonomiczny. Wielu ludzi przeraził. Związki zawodowe, między innymi lewicowa centrala CGT, zapowiadały, że po wyborach odbędzie się „trzecia tura socjalna”, czyli protesty.
Socjalista Benoit Hamon otrzymał zaledwie 6 procent poparcia. To prawdziwa klęska.
Tak, to klęska.
Także Hollande’a.
Przeciwnie! To jego zwycięstwo, bo Hollande popiera Macrona.
Teraz. W drugiej turze…
W roku 2012 Hollande wygrał wybory, głosząc program demagogiczny, lewicowy. Wskazywał jako swego przeciwnika świat finansów…
…A w roku 2017 wspiera Emmanuella Macrona, człowieka, który przez lata pracował w banku Rotschilda?
Już w połowie swojej prezydentury pod presją realiów Hollande swój program zmienił na de facto socjalliberalny. Wywołało to bunt w partii, a nawet wśród członków rządu. Protestował między innymi Benoit Hamon, który był wtedy ministrem. Kontestatorzy zostali zdymisjonowani, w rządzie pojawili się nowi ludzie, między innymi Emmanuel Macron, pupil Hollande’a. Prezydenckie prawybory w Partii Socjalistycznej nieoczekiwanie przegrał były premier Valls, który uosabiał linię Hollande’a, a zwyciężył Hamon, z bardzo lewicowym programem, na przykład z pomysłem gwarantowanego dochodu dla wszystkich w wysokości 750 euro! Ale Hamon miał na lewicy jeszcze bardziej radykalnego konkurenta, neokomunistę Melenchona. Hamon znalazł się więc w bardzo trudnej sytuacji: z jednej strony Melenchon, z drugiej - socjalista, czy raczej socjaldemokrata Macron, wspierany przez prezydenta Hollande’a i jego ministrów, w tym przez Jean-Yves Le Driana, popularnego szefa resortu obrony w rządzie Cazeneuve’a.
Czyli Macron to de facto kandydat lewicowy? A jego ruch En Marche?
Moim zdaniem, to reformatorska lewica. Macron określa się jako postępowiec, chce jednoczyć ludzi o różnych poglądach. Ma pozytywne przesłanie, zaprasza wszystkich do współpracy - jak mówi - dla dobra Francji i Europy. Trzon jego ekipy to są rozsądni socjaldemokraci, jak Le Drian. Czy uda mu się zbudować trwałą, silną partię - nie wiem. Nie wiadomo też, jak będzie wyglądać jego zaplecze parlamentarne, i to jest teraz problem Macrona. Batalię prezydencką już właściwie wygrał, ale wybory do Zgromadzenia Narodowego odbędą się już w czerwcu.
Wróćmy jeszcze do Marine Le Pen. - Naród francuski podnosi głowę! Proponuję wam wielką zmianę i odnowę! - woła. - Jestem patriotką. Wzywam patriotów do poparcia naszego projektu! - podobnie przekonywała Polaków Beata Szydło.
Ależ jest zasadnicza różnica! Le Pen to prawdziwa przywódczyni partii. Można się z jej poglądami nie zgadzać, ale to osoba z charakterem, mocny polityk. Czy to samo można powiedzieć o pani Szydło? Z pewnością nie. Ale retoryka jest podobna. Walczymy ze zwolennikami globalizacji, lekceważenia interesów francuskich, zwracamy się do wszystkich patriotów… Macron replikował, że jednoczy francuskich patriotów wobec zagrożenia ze strony nacjonalistów.
Całkiem zgrabnie replikował. A dlaczego kandydat skrajnej lewicy Mélenchon nie poparł Macrona?
To zaskoczenie. Lewica stara się przedstawiać Front Narodowy jako zagrożenie dla republiki i mobilizuje siły przeciw tej partii. W tym kierunku poszła Partia Socjalistyczna, która już drukuje plakaty popierające Macrona. A Mélenchon dziś wybiera strategię: im gorzej, tym lepiej. Dla mnie jest to człowiek, który zrobiłby rewolucję. Obiecywał przecież oskubanie bogatych i wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy! Co tu dużo mówić: komunista. Utalentowany mówca, z dużą kulturą literacko-historyczną, ale niebezpieczny polityk.
Macron też uwodzi. Świetnie przemawia, do tego jest młody, sympatyczny, wykształcony...
Kojarzy mi się z Johnem Kennedym. Każdemu mówi: „masz rację, masz rację”… W gruncie rzeczy jest ciągle niewiadomą. Znamy jego rozsądne poglądy ekonomiczne, ale jego wypowiedzi na temat tożsamości i kultury mnie rażą.
Unia Europejska cieszy się z jego wyboru, a my zostajemy z boku…
We Francji jest mało euroentuzjastów, ale Macrona tak właśnie można określić. Będzie zapewne próbował przywrócić Europie dynamikę. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby poszedł w kierunku europejskiego federalizmu. Kluczowe znaczenie ma dla niego strefa euro i współpraca z Niemcami. To uważa za realną Europę. A my… Dzięki politykom PiS już dość dawno zostaliśmy na uboczu. W Unii obowiązuje savoir-vivre, więc nikt nam tego nie powie otwarcie, ale Polski nie ma już przy stole, przy którym zapadają najważniejsze decyzje.