Maciej Rzeźnik: Jazda bez hamulców mnie nie bawiła
- Liczę, że w nowym sezonie będę konkurencyjny. Na pewno będziemy mocno cisnąć – zapowiada Maciej Rzeźnik, kierowca rajdowy z Rzeszowa.
W poprzednim sezonie wracałeś do ścigania po dłuższej przerwie. Ciężko było złapać odpowiedni rytm?
Przede wszystkim jeździłem innym samochodem, który nie mógł być konkurencyjny dla tych z klasy R5. Starałem się gonić, bo wcześniej z tymi kierowcami nawiązywałem walkę, ale okazało się, że samochód był dużo gorszy. Mój był technologicznie kilka lat do tyłu. Do tego sporo było problemów z zespołem, który był niedoświadczony.
Tamten sezon przebiegał pod hasłem – docieranie się z nowym autem. Udało się?
Nie bardzo. Wynikało to jednak niekoniecznie przez moje błędy. W zasadzie tylko w Rajdzie Nadwiślańskim urwałem koło z własnej winy, aczkolwiek też nie do końca, bo zgłaszałem problem z hamulcami, ale nic z tym nie zrobiono. Te kłopoty prześladowały nas przez cały sezon. A ja mam już swoje lata, dwójkę dzieci i jazda bez hamulców mnie nie bawi. Po Rajdzie Dolnośląskim uznałem, że to nie ma sensu i nie wystartowałem w Arłamowie. Tak naprawdę to była droga przez mękę. Jeździłem już z różnymi zespołami, ale czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem, żeby te same błędy się powtarzały.
W klasyfikacji RSMP ostatecznie byłeś 9, a w swojej klasie, czyli OPEN uplasowałeś się na najniższym stopniu podium...
W klasie OPEN długo prowadziłem, ale przez te awarie i brak profesjonalizmu zespołu spadłem na trzecie miejsce. Wygrana w tej klasie nie była by dla mnie może jakimś mega sukcesem, bo przecież byłem już wicemistrzem w generalce, ale zawsze jedzie się po wygraną. W OPEN, w równej walce, rywale – z całym szacunkiem dla nich – nie mieli ze mną szans. Świadczyć o tym może fakt, że kończąc zaledwie trzy rajdy zająłem miejsce na podium. W życiu trzeba jednak przeżyć różne historie. W pewnym momencie byłem jednak tak zły, że odechciało mi się rajdów.
Ta złość przeszła?
W Wigilię dostałem telefon od sponsora Stanisława Drabika z Unique Cars, który powiedział, że chce, abym startował w nowym sezonie. Ja mam jeździć autem klasy R5, a on będzie startował w klasie OPEN. To był taki prezent pod choinkę (śmiech).
To w jakim aucie będziesz startował?
Będzie to Skoda lub Ford, a wszystko zależy od finansów. Złapałeś mnie właśnie w drodze do Budapesztu, aby dogadywać te sprawy. Ja liczę, że będzie to Skoda, która jest troszkę droższa, ale wyniki pokazują, że jest też szybsza.
Jakie masz w takim razie oczekiwania związane z nowym sezonem?
Przede wszystkim chcę w każdym rajdzie być na mecie (śmiech). Będziemy cisnąć, aczkolwiek chwilę autem klasy R5 nie jeździłem. Moim pilotem będzie wciąż Bogusław Browiński i jesteśmy zmobilizowani. Mam nadzieję, że w końcu będę konkurencyjny dla rywali.
Wiadomo, że bardzo lubisz ścigać się zimą, a tym razem w Polsce pogoda dopisała. Była więc okazja pojeździć w Bieszczadach?
Dopiero w ten weekend będzie okazja tam pojeździć. To już element przygotowań do nowego sezonu. Na szaleństwo nie będzie więc miejsca (śmiech).
Grzegorz Grzyb teraz będzie startował w ERC. Jest nutka zazdrości?
Zdecydowanie nie. Grzesiek bardzo długo jeździł w mistrzostwach Polski i Słowacji, został w obu krajach mistrzem. Fajnie, że ma taką możliwość i życzę mu wszystkiego dobrego. Może i mi się kiedyś uda dołączyć do niego.