- Jedno podium nic jeszcze nie znaczy. Przed nami najważniejsze zawody w tym sezonie - mówi Maciej Kot, Który szykuje się do startu w w kwalifikacjach do konkursu Pucharu Świata w szwajcarskim Engelbergu
Telefony urywały się w ostatnich dniach?
Cały czas. Wiadomo, lepsze wyniki, większe zainteresowanie. Ale lepiej tak, niż odwrotnie.
Wrażenia na podium były zgodne z wyobrażeniami?
Nie do końca. Nie było jakiejś megaeuforii, bo mam świadomość, że sezon jest długi, a najważniejsze starty dopiero przed nami. Wielka radość oczywiście się pojawiła, ale najwięcej było satysfakcji z dobrze wykonanej pracy.
Spełniły się dziecięce marzenia?
Dziecięca wyobraźnia potrafi być wybujała. Te realne osiągnięcia traktuje się nieco inaczej. Z drugiej strony, sukces na - powiedzmy - igrzyskach mógłby wywołać ogromne emocje.
Nadal trzeba gonić króliczka.
Oczywiście. Jedno podium nic przecież nie zmienia. Mówi się, że łatwiej dojść na szczyt, niż się na nim utrzymać. Nie twierdzę, że jestem już na szczycie, więc tym bardziej nie można nagle po takim wyniku zmienić czegoś w głowie. O, jest podium, sprawa załatwiona. To efekt ciężkiej pracy i należy ją kontynuować.
Chyba słowem-kluczem jest pokora, która w Pańskim przypadku oznaczała 9 lat czekania na sukces.
Dużo doświadczeń zebrałem przez te lata. Ale główne zasługi ma trener Stefan Horngacher, który jest takim psychologiem-mentorem. Kilka lat temu taki wynik jak w Lillehammer czy Klingenthal, gdzie wygraliśmy „drużynówkę”, powodowałby euforię. Teraz jest inaczej. Już w Klingenthal trener powiedział tak: „OK, oddaliście dobre skoki, więc macie efekt. Ale nie odlatujemy w chmury. Bo co się stało? Nic się stało. Osiągnęliście dobry wynik. Normalny wynik”.
I to działa?
Kiedyś określenie „normalny wynik” oznaczało dla nas coś innego. Myślę, że to, co robi Horngacher można określić jako budowanie mentalności zwycięzców.
Inne ekipy coraz uważniej na was patrzą? Podglądają, szukają, fotografują sprzęt?
Wiadomo. My też innych podpatrujemy. Ale w porównaniu do zeszłego roku jest różnica. Bardziej nam się przyglądają, interesuje ich nawet sposób naszej rozgrzewki. Starają się znaleźć coś, co sprawia, że tak dobrze skaczemy.