Maciej Junka i Jan Kamiński: Bycie pilotem oznacza ogromną satysfakcję
Wychowankowie Bartolini Air oraz piloci Polskich Linii Lotniczych LOT: Maciej Junka i Jan Kamiński o pracy pilota i instruktora
Co trzeba zrobić, aby zostać pilotem?
Maciej Junka: Liczą się chęci - to pierwszy i najważniejszy krok. Następnie są różne drogi. Można wybrać uczelnię państwową bądź - tak jak ja - zdecydować się na ośrodek szkoleniowy wysokiej klasy, taki jak Bartolini Air. To właśnie tutaj, w Łodzi nauczyłem się wszystkiego, a następnie zdobyłem licencję pilota liniowego.
Jan Kamiński: Jest kilka typów licencji - pilota turystycznego, zawodowego, a na samym końcu liniowego. Jeśli marzymy o byciu kapitanem w liniach lotniczych, to nie ma drogi na skróty, musimy zaliczyć każdy z wymienionych etapów.
Jak rozpoczęła się Wasza życiowa przygoda z lataniem?
MJ: Kilkanaście lat temu rodzice zabrali mnie na wycieczkę. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem lotnisko i szybowce. Poczułem, że latanie to moje przeznaczenie, a miałem wówczas zaledwie 9 lat. Zanim trafiłem do szkoły, kupiłem symulatory i samodzielnie próbowałem się uczyć.
JK: Tata i starszy brat od zawsze interesowali się lotnictwem, chociaż żaden z nich nie jest pilotem. Temat latania wciąż przewijał się u nas w domu. W wieku 17 lat po raz pierwszy odbyłemlot samolotem, który zainspirował mnie na tyle mocno, że zapragnąłem zostać pilotem.
A dlaczego wybraliście ośrodek Bartolini Air?
MJ: Jestem z Łodzi, stąd pochodzę i tutaj się urodziłem. W pewnym momencie swojego życia miałem okazję i przyjemność poznać między innymi właściciela Bartolini Air Bartłomieja Walasa, który pokazał mi wizję szkolenia i wyjaśnił jak będzie wyglądał proces nauki. Przemawiającym argumentem była nie tylko jakość kształcenia, ale i odległość od domu.
JK: Pochodzę z Łodzi, aczkolwiek sporą część swojej młodości spędziłem w USA i to właśnie tam zacząłem rozglądać się za ośrodkiem szkolenia lotniczego. Szukałem miejsca, gdzie będę mógł przejść cały proces szkolenia do licencji pilota zawodowego. Okazało się, że najlepszy ośrodek mam pod nosem, bo zaledwie 10 km od domu. Wysoka renoma ośrodka szkolenia lotniczego Bartolini Air i jego lokalizacja, a dodatkowo bogata infrastruktura lotniska w Łodzi zadecydowały o moim wyborze.
Co było dla Pana najważniejsze podczas szkolenia w Bartolini Air?
MJ: Najważniejsze było to, że wiedziałem, jak ścieżka szkolenia będzie przebiegała. Jasno zostały też określone ramy czasowe: byłem świadomy tego kiedy rozpocznę szkolenie i ile ono potrwa. Uczyłem się na sprzęcie najwyższej jakości. Zaczynałem od samolotów jednosilnikowych, a później latałem w najnowocześniejszych samolotach marki Tecnam, które praktycznie nie były dostępne w Polsce. Miały one bardzo zaawansowany osprzęt wewnątrz samolotu. Szkolenie w Bartolini Air było też tańsze niż szkolenie w innych ośrodkach.
JK: Po pierwszym spotkaniu wiedziałem, że trafiłem w dobre ręce. Proces nauki jest bardzo dobrze zorganizowany, co mi imponowało. Cały sztab szkoleniowy był merytoryczny, a kształcenie teoretyczne i praktyczne było profesjonalne, co jest bardzo ważne.
Już po szkoleniu, kiedy otrzymał Pan licencję pilota, został Pan również instruktorem lotów. Co jest ważnego w tym zadaniu?
MJ: Aby być instruktorem, trzeba przede wszystkim mieć pasję. Rolą instruktora jest nie tylko przekazanie wiedzy, ale głównie chcemy zaszczepić w kandydatach na pilotów miłość do latania. Chcemy, aby wszystko robili profesjonalnie, tak by po zakończeniu szkolenia nie mieli problemów ze znalezieniem pracy.
JK: Liczą się szczere chęci, nic nie przychodzi lekko. Posada instruktora to dla mnie spore wyróżnienie, a tym samym wyzwanie, które nie jest łatwe. Codziennie uczymy się umiejętności przekazywania wiedzy teoretycznej, jak i praktycznej. Natomiast satysfakcja ucznia po ukończeniu szkolenia i jego dobre przygotowanie do swojej przyszłej roli rekompensuje cały trud włożony w szkolenie.
To chyba nie jest proste zadanie?
MJ: Wymaga dużo pracy, ale daje też sporo satysfakcji.
JK: To jest praca, która wymaga od nas dużego zaangażowania. Natomiast wszystko zależy od naszego podejścia. Dzisiejsza młodzież jest bardzo bystra i skora do nauki, co ułatwia nam naszą rolę. Dodatkowo poprzez kontakt z uczniami na różnych etapach szkolenia mogę odświeżyć i utrwalić swoją wiedzę, co jest dobrym sposobem na rozwój dla nas samych. W końcu człowiek uczy się przez całe życie.
Dokąd lata Pan najchętniej?
MJ: Najchętniej latam po Europie, bo mogę wrócić do domu i spędzić trochę czasu z rodziną. Im dłużej się pracuje, tym mniejsza różnica dokąd tak naprawdę polecę. Znajomi zachwycają się, mówią „wow, byłeś w Madrycie, ale super”, a ja widziałem tylko lotnisko i za parę godzin jestem znów w Łodzi, u siebie w domu.
JK: Mój pierwszy lot w roli kapitana odbyłem niecały rok temu na trasie do Goteborga. W LOT latam na brazylijskich samolotach typu Embraer, latamy praktycznie wszędzie.
A jaka jest Pana destynacja marzeń?
MJ: Na pewno chciałbym kiedyś spróbować latania przez Atlantyk i zwiedzić Stany Zjednoczone. Chociaż na ten moment wolę wykonywać loty po Europie.
JK: Zdecydowanie Hawaje, wyspa Kauai, lotnisko Lihue Airport. Swego czasu latałem po Stanach Zjednoczonych i bardzo podoba mi się amerykańskie podejście do lotnictwa, jest praktyczne.
Czy praca pilota komercyjnego w liniach lotniczych spełniła Pana oczekiwania?
MJ: Tak, na pewno. Każdy, kto zostaje pilotem czuje satysfakcję. Ten zawód nie może być rozumiany jako codzienna praca wykonywana tylko dla pieniędzy. To musi być połączenie pasji i miłości do lotnictwa.
JK: Praca pilota komercyjnego daje bardzo dużo możliwości. Moim marzeniem była praca dla narodowego przewoźnika i tym przewoźnikiem zawsze był LOT. Warto mieć pracodawcę, dla którego chce się pracować. Praca w liniach lotniczych daje mi dużo satysfakcji i jestem w 100 procentach spełniony.