Za PRL mało kto wiedział, że płaci podatki, jak i od czego zależy wysokość emerytury. Większość wierzyła, że to państwo, czyli partia zapewnia im wszystko, co potrzebne do życia. A oni mają tylko pracować i być posłuszni wiodącej sile narodu, a będą szczęśliwi.
Po upadku PRL, politycy doszli do wniosku, że obywateli należy uświadomić, że powinni wiedzieć, iż płacą podatki, składki na ZUS, opiekę zdrowotną, ile i na co przeznaczane są jego pieniądze. Nie wiedząc, że czekają ich z tego powodu kłopoty.
Nauka z czego żyje państwo i ile to nas kosztuje, trochę czasu nam zajęła. Ale jak obywatele dowiedzieli się, ile muszą płacić, to zaczęli polityków rozliczać, patrzeć im na ręce i domagać się tego, co im się należy. Ale to już niedługo się zmieni.
Rząd zapowiada, że daniny na ZUS, NFZ i podatek PIT zastąpi jeden wspólny podatek. Wielu to ucieszy, bo nie będą musieli mozolić się z wypełnieniem formularzy. Reklamując swoją dobroć władza zapewnia, że na tej zmianie nic nie zyska. Po co więc cała ta zawierucha, dzięki której kilka miliardów złotych wydanych na komputery i oprogramowanie dla ZUS i urzędów skarbowych wyrzuconych zostanie w błoto? Jednocześnie potrzebne będzie równie wielki stos gotówki do stworzenia nowych programów. Gdzie sens, gdzie logika?
Spokojnie. Rząd na tej zmianie sporo zyska. Jeżeli nie będziemy musieli co roku rozliczać PIT, to znikną ostanie ulgi podatkowe, w tym na dzieci oraz wspólne rozliczanie małżonków. Resort finansów temu zaprzecza, ale brzmi to jak bajki Macierewicza. Najwięcej stracą rodziny wielodzietne, w których jedno z małżonków zarabia więcej od drugiego, w których jedno nie pracuje, np. matka po urlopie macierzyńskim i rodzicielskim. Zniknie podatek liniowy dla prowadzących małe firmy, co dla niektórych skończy się pobieraniem zasiłku dla bezrobotnych. Oberwą też bogatsi Polacy. Obecnie na emeryturę przestaje się płacić składki po zarobieniu 121 tys. zł. Po to by ZUS nie musiał wypłacać wysokich świadczeń. W jednolitym podatku składka ma być płacona bez względu na wysokość zarobków, co nie oznacza, że takie osoby otrzymają wyższą emeryturę. Mają tylko płacić. Witaj szara strefo!
Przy jednej daninie nie będzie kwoty wolnej od podatku, która wynosi obecnie 3091 zł. A zgodnie z wyrokiem Trybunał Konstytucyjny powinna wynieść 8 tys. Jej podwyższenie obiecali politycy PIS, ale teraz nie kryją, że budżetu na to nie stać. Gdy zniknie ta kwota, podatek dochodowy będziemy płacić od każdej zarobionej złotówki, co najbardziej odczują, i tu nic się nie zmieni, osoby o najniższych dochodach.
Ale najcenniejszą zdobyczą dla polityków będzie to, że po kilku latach obywatele zapomną, że płacą jakieś podatki, składki, od czego zależą ich emerytury itd. A tymi co wiedzą mało, łatwiej rządzić, o czym rządzący wiedzieli odkąd istnieje homo sapiens.