Ludzie zaczęli pomagać i w PKP stał się cud
Wystarczyło kilka godzin, aby PKP rozwiązały sytuację, która wcześniej wydawała się nie do rozwiązania. Specjalnie dla Pani Haliny i jej syna podstawiono wagon dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych.
Pani Halina jest osobą niewidomą, ma niepełnosprawnego syna Piotrka, który jeździ na wózku. Na 24 czerwca mieli zaplanowany wyjazd na turnus rehabilitacyjny w Jantarze. Pani Halina już dwa tygodnie temu, okazawszy wszelkie stosowne dokumenty, nabyła bilety i rezerwacje na pociąg do Gdańska (stamtąd do Jantaru mieli dotrzeć busem) dla siebie, syna, swojej opiekunki i opiekuna syna. Pociąg miał odjeżdżać z Białegostoku w sobotę o godz. 13.30.
- Zaraz po zakupie zadzwoniłam jeszcze na infolinię z prośbą, czy ktoś pomoże nam do pociągu wejść i wyjść - opowiada kobieta. - Moją prośbę przyjęto, ponad tydzień czekałam na odpowiedź. W końcu dwa dni przed podróżą zadzwoniono, że niestety, musimy kupić bilety na godz. 5.45. Bo tylko wtedy PKP podstawia pociąg dostosowany do potrzeb niepełnosprawnych. I że nic nie da się zrobić.
Tymczasem syn pani Haliny na co dzień przebywa w ośrodku w Zaściankach. Ona sama mieszka na osiedlu TBS. Opiekun syna mieszka w Supraślu, a opiekunka pani Haliny - w Wasilkowie. Żeby całą grupę zebrać na 5.45, przygotowania trzeba by zacząć o 2 w nocy. Najpierw pani Halina musiałaby z osiedla TBS dotrzeć do Zaścianek, umyć Piotra, ubrać, zamocować go na wózku i jakoś dotrzeć na dworzec ( już wynajęte busy w Białymstoku i w Gdańsku do transportu osób niepełnosprawnych kursują od godz. 6.30). Opiekunowie pani Haliny i Piotra też musieliby organizować przejazd nad ranem albo szukać noclegu w Białymstoku żeby zdążyć na ten pociąg.
- A przecież nam tak naprawdę nie trzeba nam było wiele, wystarczyłoby trochę chęci - opowiada pani Halina. - Chodziło tylko o to, aby ktoś pomógł wnieść do pociągu wózek.
Gdy okazało się, że PKP nie pomoże, działać zaczął znajomy pani Haliny, Adam Fiedorowicz. Zaalarmował białostockiego radnego Wojciecha Koronkiewicza. Ten opisał historię na swoim Facebooku. Natychmiast znalazły się osoby, które zadeklarowały pomoc w Białymstoku. - Zaczęliśmy poszukiwania osób do pomocy na dworcu w Gdańsku - opowiada Wojciech Koronkiewicz. To też bardzo szybko się udało.
Niespodziewanie zreflektowało się też PKP. W piątek po południu zadzwoniono do pani Haliny, że... będzie podstawiony dla niej i syna specjalny wagon! Z wyciąganą platformą, dzięki której wózek łatwo wprowadzić do wagonu. Tak też się stało. W sobotę o godz.13.30 rodzina bez problemu dostała się do pociągu. Podobnie ma być w drodze powrotnej.
- Cieszę się, że tak się to skończyło, ale kosztowało to nas wiele niepotrzebnych nerwów - mówi kobieta. - Przecież ja nie chciałam specjalnego wagonu, a trochę zwykłej, ludzkiej pomocy.
- Okazało się, że wystarczyło nacisnąć odpowiedni guzik i wszystko się da - mówi Wojciech Koronkiewicz. - Dziękujemy pracownikom kolei, którzy pomogli wjechać do wagonu, wnieść torby. Dobrze, żeby to było powszechne zjawisko, że gdy osoba niepełnosprawna pojawia w kasie PKP, otrzymuje pomoc od razu i nie trzeba uruchamiać specjalnych akcji.
- Mamy nadzieję, że nie była to jednorazowa akcja, ale autentyczna zmiana wobec osób niepełnosprawnych - dodaje Fiedorowicz. - Przecież ten 70 kg wózek z chłopcem, bez problemu wniosłoby do wagonu dwóch-trzech mężczyzn, np. pracowników kolei. To powinno być normalne działanie.