Ludzie z sercem. Odmieniają innym domy. A także życie
Dwaj trzydziestolatkowie z Nowego Sącza mają wszystko, więc się tym dzielą, bezinteresownie budują i remontują domy sądeczanom, którzy są w trudnej sytuacji życiowej. Zbigniew Koczenasz: Zamiast zajmować się moimi wnukami, syn angażuje się w Renovo. Rodzina to rozumie i póki możemy, będziemy pomagać. Nie ma się czym chwalić.
Renovo znaczy odnawiać. To łaciński czasownik. Rzeczownik oznacza renowację. To słowo zawiera w sobie ideę fundacji, którą prowadzą dwaj sądeczanie - 33-letni Łukasz Koczenasz i jego starszy o dwa lata przyjaciel i kolega z pracy Łukasz Ziemnik.
- Renovo to nie tylko odnawianie domów. Remont to ma być pierwszy krok do poprawy warunków życia ludzi, którym trudno wyjść z ubóstwa. Chcemy pomóc im odmienić los - mówi Łukasz Ziemnik. I od razu zastrzega. - Nie spadło na nas natchnienie z nieba. Jesteśmy wierzący, ale to nie kwestia wiary, tylko wychowania i potrzeby serca.
Nie ma się czym chwalić
Poznali się 18 lat temu w liceum. Ich przyjaźń utrwaliła się w czasie studiów w nowosądeckiej Wyższej Szkole Biznesu, gdzie młodszy z Łukaszów studiował marketing i zarządzanie, a starszy administrację w instytucjach publicznych. Obaj pracują w przedsiębiorstwie budowlanym Koczenaszów. Dobrze im się wiedzie, mają szczęśliwe rodziny, mądre i wyrozumiałe żony, samochody, wygodne domy, w których rosną ich synowie.
Sporo dostali od losu, na resztę sami zapracowali, ale do pełni szczęścia czegoś im brakowało. Jednomyślnie podjęli decyzję o założeniu Fundacji Renovo.
Tata Łukasza - Zbigniew Koczenasz został jej fundatorem. Jest budowlańcem, prowadzi dużą betoniarnię. Na syna i jego kolegę patrzy z podziwem i szacunkiem.
- Staram się im pomagać. Jeśli potrzebny jest transport, daję auta, jeżeli trzeba betonu to też dam. Wciągnęli mnie w tę pomoc - uśmiecha się budowlaniec, człowiek, który ciężką pracą doszedł do tego co ma. - Inni przedsiębiorcy też chętnie pomagają, trzeba tylko wskazać im kierunek i poprosić o tę pomoc. Wielu nie ufa fundacjom. Były przypadki, że darczyńców oszukano, ich datki nie były przekazywane na to, co powinny. Ja działam na rynku sądeckim od 35 lat. Połowa Sącza mnie zna, drugą połowę znam ja. To pomaga nam budować zaufanie dla Renovo - mówi Zbigniew Koczenasz.
Ale to dwóch Łukaszów wykonuje najcięższą pracę w fundacji. Setki telefonów, codzienne wyjazdy na place budowy i do sponsorów po materiały. Praca do późnego wieczora. Zbigniew Koczenasz pęka z dumy widząc zaangażowanie swojego Łukasza.
- Z kogo mam być dumny, jak nie z syna? Jak widzę jego zaangażowanie, to serce mi rośnie! Zamiast w wolnym czasie zajmować się dwoma moimi wspaniałymi wnukami, angażuje się w pomoc. Ale to procentuje. Rodzina to rozumie i dopóki możemy, będziemy pomagać. I nie ma się czym chwalić - kwituje ojciec.
Jak w amerykańskim programie
Zaczęli w 2012 roku w Cyganowicach remontem u państwa Stanisławy i Zbigniewa Chromczaków. To była pierwsza taka akcja na Sądecczyźnie, wzorowana na amerykańskim programie telewizyjnym „American home makeover”.
Od marca do końca kwietnia ekipa remontowa zorganizowana przez fundację dwóch Łukaszów uporała się z potężnym zadaniem. Zastali zagrzybiony, walący się 200-letni budynek, zostawili solidnie wyremontowany dom.
Gruntowny remont polegał na wzmocnieniu fundamentów pod zapadającymi się ścianami, wylaniu wylewki i położeniu podłóg na klepisku, wymianie okien i drzwi, oszalowaniu zewnętrznym ścian, wzmocnieniu krokwi i położeniu dachu. Na koniec wyposażyli mieszkanie w nowe sprzęty i meble. To wszystko dla 80-letniej matki z synem.
- Dla nas praca przy tym projekcie to było wielkie wyzwanie i frajda, ale też lekcja. Zmierzyliśmy się z trudnym zadaniem i bardzo zadowolił nas efekt - mówi Łukasz Koczenasz.
W 2013 roku zapukali do domu Anny Zabrzeńskiej przy ul. Matejki w Nowym Sączu.
Starsza pani borykała się z grzybem i wilgocią na ścianach. Nie miała grosza na remont.
- Z początku nie wierzyłam, gdy odwiedził mnie młody człowiek i powiedział, że zupełnie za darmo wyremontują. Potem gnębiły mnie obawy, czy remont się uda, czy będą na to pieniądze, bo ja większość swojej emerytury wydaję na lekarstwa. A teraz widząc pracowników przy robocie, żyję nadzieją, że świat mi się odmieni - mówiła schorowana sądeczanka. I odmienił się, bo na stare lata doświadczyła bezinteresownej ludzkiej dobroci. - Widać, że są z sercem ludzie. Modlę się za nich - mówiła wzruszona.
Dom dla sierotek z Berestu
Pewnego dnia Łukasz Koczenasz odebrał telefon od swojego dawnego nauczyciela języka polskiego w sądeckiej dziewiątce, dziennikarza „Gazety Krakowskiej” Wojciecha Chmury.
Nasz redakcyjny kolega (obecnie na emeryturze) tonem nieznoszącym sprzeciwu oznajmił byłemu uczniowi z sądeckiej dziewiątki: Łukasz musicie wyremontować dom dla sierotek.
Opowiedział mu o rodzinie z Berestu koło Krynicy, która straciła ojca i męża. Latem 2014 roku zabił go piorun, kiedy zganiał krowy z pastwiska.
Odwiedziliśmy wdowę - Kingę Grucę, drobną kobietę, która została sama z czterema małymi córeczkami, w połemkowskiej chyży. Jedną izbę i kuchnię dzieliły z ojcem pani Kingi. Mąż marzył o rozbudowie chaty i pokojach dla córek.
Koczenasz i Ziemnik odwiedzili Gruców, żeby ocenić rozmiar prac.
Przeraził ich stan budynku, który kompletnie nie nadawał się do remontu. Zresztą dwuizbowa chata bez fundamentów, była za mała dla tak dużej rodziny.
Powinni się wycofać. Nie byli na to przygotowani. Jedno spojrzenie w oczy dziewczynek i panowie z Renovo podjęli się najpoważniejszego w swojej działalności zadania - budowy pierwszego domu.
Trwała półtora roku. Zrobili wszystko, żeby dziewczynki miały takie pokoje, jakie sobie wymarzyły.
Kinga Gruca dostała dom pod klucz. To był siódmy projekt fundacji.
Kłody i uśmiech Kubusia
Ósmy projekt to dom dla Kuby Tuczyńskiego i jego rodziny, też budowany od podstaw. Ośmiolatek z Nawojowej ma guza mózgu, jest już po operacji i w trakcie chemioterapii. Ma trójkę rodzeństwa. Cała sześcioosobowa rodzina mieszka u babci. Zrezygnowali z budowy domu po wylaniu fundamentów, bo wszystkie oszczędności przeznaczyli na leczenie synka.
Kubuś ma niezwykły dar zjednywania sobie ludzi. Skradł serca prezesów Renovo, którzy budują właśnie dom dla jego rodziny. Gdy odwiedzamy plac budowy Kubuś roztapia i nasze serca. Tak działa na wszystkich. Nic dziwnego, że stał się ulubieńcem mediów.
Dziennikarze towarzyszą Renovo już od ich pierwszego projektu. Z każdą kolejną akcją działania fundacji nabierają większego rozgłosu. Obaj prezesi odbierają dziesiątki maili i telefonów z prośbą o pomoc. Ludzie piszą i dzwonią z całej Polski.
- Niestety, nie wszystkim możemy pomóc. Ograniczamy się do Nowego Sącza i powiatu. Jesteśmy małą fundacją. Budujemy i remontujemy w swojej okolicy, żeby móc codziennie nadzorować prace i wrócić do domu, do naszych żon i synków - mówi Łukasz Koczenasz.
Odzywają się do nich również darczyńcy spoza regionu. Często z odległych miast. Ktoś daje gotowe schody, bo przeczytał w gazecie, że są potrzebne. Ktoś inny farbę, bo widział w telewizji, że kończą budowę, ktoś kaloryfery, albo panele podłogowe. Czasem chcą dawać hurtowe ilości.
- Ale my nie prowadzimy magazynu. Gdy potrzebujemy dwóch foteli, a ktoś oferuje trzy, bierzemy dwa. Mieliśmy kilka telefonów, że ktoś przyśle nam z Warszawy grzejniki w palecie, a na niej 15 sztuk, ale co my z tymi grzejnikami zrobimy, kiedy potrzebujemy kilku? Poprosiliśmy kolegę, który jechał do mamy na święta, zabrał do bagażnika i przywiózł dwa. Na wszystko mamy potwierdzenia i dokumenty, żeby nam nie zarzucono, że pojechaliśmy na wczasy za pieniądze od sponsorów - zastrzega Łukasz Ziemnik.
Ostatnio ze zdumieniem przeczytali artykuł w darmowej gazecie sądeckiej, który deprecjonował ich działalność. Był dla nich policzkiem.
Jedna z obdarowanych osób wylała swoją frustrację, a dziennikarka nie zadała sobie trudu, żeby porozmawiać z fundatorami.
- Może nie wszystko jest takie, jak ludzie sobie wymarzą, ale robimy co możemy, w granicach naszych możliwości. Wszystko zależy od tego, co nam podarują sponsorzy. A tu takie dziwne pretensje, że kolor mebli nie ten, że w kuchni panele, a nie płytki na podłodze, że dywany nie pasują. Takie słowa potrafią napsuć wiele krwi - stwierdza Łukasz Koczenasz.
Artykuł wyrządził wiele szkody. Nie tylko im. Działanie Renovo opiera się na zaufaniu wielu ludzi, którzy bezinteresownie pomagają.
Krzywdzącym słowem można łatwo to zepsuć.
- Spuścimy na to zasłonę milczenia - proponuje Łukasz Ziemnik widząc, że jego przyjaciel chce kontynuować temat.
Krzywdę rekompensuje im z nawiązką uśmiech czterech córeczek Kingi Grucy z Berestu, które mają swoje pokoje w wymarzonych kolorach i szczebiot Kubusia Tuczyńskiego, który śpiewa dla nich naprędce wymyślone piosenki.
- Zapominamy dzięki niemu o tym co złe. Ten chłopiec dodaje nam energii - uśmiecha się Łukasz Koczenasz.
A malec ponagla ekipę budowlaną, żeby szybciej pracowała. U wszystkich wywołując uśmiech.
- Przyjdzie, piątkę przybije, wycałuje. Mówi, że dzięki nam czuje się lepiej. Nie potrzebujemy podziękowań. Wystarczy, że Kubuś nam zaśpiewa - dodaje Koczenasz.