Ludzie z niepokojem patrzą, jak przybywa wody... [WIDEO]
Krosno Odrzańskie/Gubin. Poziom rzek podnosi się z dnia na dzień. I choć od dawna mówi się o zabezpieczeniach przed powodzią, to efektów nie widać...
Żadne z miast w powiecie krośnieńskim nie jest do końca zabezpieczone przed powodzią.
Mieszkańcy zalewanych terenów mają dość czekania oraz tego, że nic się z rzekami nie robi.
- Nawet jeśli nie ma pieniędzy na projekt, to przecież można zrobić doraźne zabezpieczenie na własnym gruncie. W przypadku ulicy Piastowskiej przy ścieżce rowerowej. Wystarczą dobre chęci - podkreśla Jarosław Modelski.
Dodaje, że tak naprawdę gdy tylko pojawi się wysoka woda, to mieszkańcy sami zostają z tym problemem.
- To my sypiemy worki, układamy, zabezpieczamy. Burmistrz przyjdzie, dwa razy wbije łopatę i sobie pójdzie - mówi gubinian. - Czy Niemcy po drugiej stronie muszą pracować przy zabezpieczeniach? Absolutnie nie!
Po niemieckiej stronie w ostatnich latach wybudowano wysoki mur przy rzece. Właśnie w ramach zabezpieczeń przed wysoką wodą.
- Jeśli przyjdzie powódź, to teraz będzie jeszcze gorzej, bo woda odbije się od Niemców i jeszcze bardziej nas zaleje. I ja będę pierwsza w kolejce - zauważa Danuta Radke, mieszkająca przy brzegu rzeki, przy ul. Piastowskiej.
Ręce załamuje też Danuta Studzińska:
- Nie wiem, jak sobie poradzę w przypadku powodzi. Mąż zmarł, zostałam sama, jestem starszą już osobą...
Kobieta pokazuje również pęknięcia na budynku, w którym mieszka.
- Tak się dzieje właśnie przez to, że nasze budynki są zalewane - dodaje.
- Wszyscy tak mają. Szkoda wydawać pieniądze na remonty, bo zaraz przyjdzie powódź i znów wszystko zaleje - mówi Jarosław Modelski. - Sam niepotrzebnie naprawiałem piwnicę, bo w następnym roku znowu pływała...
Dom gubinianina również „przyozdobiony jest” w szramy po pęknięciach.
- Budynki się zapadają. Jak tak dalej pójdzie, to długo nie postoją - dodaje.
Mieszkańcy ulicy Piastowskiej pokazują zarośnięte brzegi Nysy Łużyckiej. Przy domach położonych najbliżej wody są jeszcze poukładane worki z poprzednich powodzi.
- Ludzie wolą ich się nie pozbywać, bo po co? Mogą się jeszcze przydać - mówi pani Studzińska.
Dodaje, że zaniedbania w tej okolicy są ogromne.
- Bałagan przy brzegach, wszystko zarośnięte. Mało tego, studzienki nie były czyszczone od 10 lat - podkreśla. - Kiedy wzbiera woda, to nie tylko zalewa nas rzeka, ale wszystko wypływa ze studzienek.
Potrzeba nam 10 mln zł
Gubinianie mówią, że nie potrzeba wiele. Wystarczy, żeby chociaż w urzędzie pokazali, że im zależy, by cokolwiek zrobić.
- Na przykład nasypy przy ścieżce rowerowej - mówi J. Modelski.
- Niestety, tych co tutaj nie mieszkają, to niewiele obchodzi powódź - dodaje D. Studzińska.
Mieszkańcy żyją w strachu i wspominają szkody i zniszczenia, jakie wyrządziły ostatnie wezbrania wody Nysy Łużyckiej, Lubszy.
Radny Mirosław Rogi¬ński dodaje, że od tego czasu nie wykonano odpowiedniego zabezpieczenia przeciwpowodziowego miasta.
- Perspektywa zabezpieczenia jest mglista. Pieniędzy nie widać, chociaż mówiło się już o tym, że w kontrakcie terytorialnym zapisano 53 mln zł na całkowite zabezpieczenie miasta przeciw powodzi - opowiada radny.
Zdaniem radnego Gubin powinien wejść we współpracę z Lubuskim Wojewódzkim Zarządem Melioracji i Urządzeń Wodnych, tak jak to robi Krosno Odrzańskie.
Okazuje się, że właśnie tak się dzieje. Burmistrz Bartłomiej Bartczak odbył spotkanie...
- Namawiałem przedstawicieli LZMiUW, aby złożyli wniosek o dofinansowanie do Europejskiej Współpracy Terytorialnej. W tym programie jest szansa sfinansowania inwestycji w 85 procent jej wartości - wyjaśnia burmistrz Bartłomiej Bartczak.
O jakiej kwocie mowa?- To drogie przedsięwzięcia. Możliwe, że koszt zabezpieczenia wyniesie ok. 10 milionów złotych - informuje Bartczak.
Najbardziej miastu zależy na zabezpieczeniu ul. Piastowskiej, która jest najczęściej zalewana podczas wysokiej wody.
Tylko, że mieszkańcy nie za bardzo wierzą w te zapewnienia.
- Nie pierwszy raz mówi się o tym, że są pieniądze na zabezpieczenie. Że wkrótce ruszą prace. I co? Efektów nie widać - mówi J. Modelski.
- Mieszkańcom naszego miasta pozostaje cierpliwie czekać i modlić się o to, żeby kolejna wielka woda poczekała do realizacji inwestycji przeciwpowodziowych - stwierdza Rogiński.
Skok poziomu na Odrze
Tymczasem wody w rzekach z dnia na dzień wciąż przybywa. Na Odrę spoglądają z niepokojem także mieszkańcy Krosna Odrzańskiego. Burmistrz Marek Cebula jednak uspokaja.
- Wydaje mi się, że w tym okresie lekki skok poziomu wody jest normalny - stwierdza M. Cebula. - Nie otrzymaliśmy żadnych zgłoszeń o zagrożonych terenach.
Burmistrz Krosna przyznaje też, że bardziej obawia się kolejnego suchego okresu: - W zeszłym roku było podobnie, a później zaatakowała susza, poziom w Odrze był tak niski, że statki nie mogły przybijać do naszego portu.
W Krośnie jednak nie bagatelizują sprawy zabezpieczenia przeciwpowodziowego.
– Od kilku lat, wspólnie z Wojewódzkim Zarządem Melioracji i Urządzeń Wodnych pracujemy nad bezpieczeństwem przeciwpowodziowym dolnej części miasta– mówi Grzegorz Garczyński, zastępca burmistrza Krosna Odrzańskiego. Dodaje, że projekt na dniach zostanie ukończony.
Nowy wał przeciwpowodziowy ma pełnić funkcję ochronną, ale i rekreacyjną. Ma bowiem na nim powstać ścieżka pozwalająca na spacery wzdłuż Odry.