Ludzie są ciekawi. I chcą mówić o swoich historiach. Wystarczy spytać
Wieloletni dziennikarz, a teraz radny opowiada nam... o rozmawianiu
Na Facebooku wrzuca pan mnóstwo rozmów z ciekawych ludźmi. Ostatnio z panem Antonim, gołębiarzem czy panem Lechem od ukulele.
Wojciech Koronkiewicz: Przez wiele lat byłem dziennikarzem. Najpierw w radiu, później w telewizji i gazetach. Jednak od kiedy stałem się radnym, czyli „politycznym”, żadna redakcja mnie nie zatrudni. Pozostał mi więc tylko Facebook. Poza tym, ileż można wstawiać zdjęć własnego kota czy tego, co się jadło na śniadanie? Stąd też upubliczniam rozmowy.
Bo Pan lubi rozmawiać...
Uwielbiam. Uważam, że sens życia polega właśnie na wychodzeniu do ludzi i rozmawianiu, a nie siedzeniu w domu i oglądaniu seriali. Szedłem raz i zobaczyłem uśmiechającego się do mnie staruszka. Okazało się, że ma 96 lat, nie je mięsa i jest esperantystą. Albo taka historia. Jadę rowerem i widzę, że na chodniku coś dymi. Tak spotkałem pana, który sprzedaje pieczone kasztany.
Która z rozmów szczególnie zapadła Panu w pamięci?
Wszystkie są ciekawe. Na przykład pani z budki z lodami na Plantach powiedziała mi, że uczestniczyła w zbiórce pieniędzy na pomnik Józefa Piłsudskiego. Spotkałem też pana Władka, który wracał z opieki społecznej. Przyznali mu 450 zł na przeżycie zimy. Kupił sobie za 25 zł gumofilce i bardzo się z tego cieszył. Raz też zabrałem „na stopa” babcię, która jechała do Hajnówki. Opowiedziała o bardzo dobrych ziemniakach, które ze sobą wiozła. Pamiętam, że ta opowieść miała mnóstwo polubień na FB.
Ludzie chętnie dają się namówić na rozmowę?
Bez problemu. Myślę, że wielu z nas chce się wygadać, ale nie ma komu. Zamierzam wybrać się do domu opieki społecznej. Chcę wysłuchać historii mieszkających tam osób.
Janusz Panasewicz śpiewa w piosence Stacja Warszawa: Twarze w metrze są obce / Bo i po co się znać / To kosztuje zbyt drogo / Lepiej jechać i spać. Choć u nas nie ma metra to też da się zauważyć, że w autobusach panuje nieraz grobowa cisza.
Rozmawiać z kimś obcym w autobusie jeszcze nie próbowałem. Bo zawsze jest obawa, że w momencie gdy rozmowa się rozkręci trzeba będzie wysiadać na naszym przystanku, a historia zostanie przerwana w pół słowa. Choć z drugiej strony, warto przypomnieć słowa Melchiora Wańkowicza. Jeden człowiek dowiadując się, że pociąg na który czeka przyjedzie z 2-godzinnym opóźnieniem, usiądzie w bufecie, kupi gazetą itd. A drugi pójdzie rozmawiać z dróżnikiem i tak się zagada, że nie zauważy gdy jego pociąg odjedzie. Ten drugi to prawdziwy dziennikarz.
Czyli trzeba się szykować na kolejne ciekawe rozmowy na Pańskim FB?
Tak jest. Mam informacje, że w jednej z białostockich kawiarni lubi pić kawę były prezydent Białegostoku Lech Rutkowski. Zamierzam się przysiąść i porozmawiać o latach jego urzędowania: jak wyglądało miasto, jakie były problemy. Ot taka miła rozmowa dwóch białostoczan przy kawie.
Rozmowy wpływają też na Pana pracę jako radnego. Wiele razy pisał Pan interpelacje do władz miasta, bo ktoś zgłosił taki i taki problem. Ostatnio upublicznił pan rozmowę ze Stanisławem Bańkowskim z Miejskiego Ośrodku Szkolenia Piłkarskiego, który narzekał że miasto nie chce dać pieniędzy na modernizacje boisk.
Rozmawianie jest wręcz obowiązkiem radnego. Nie można siedzieć i zastanawiać się, co tu wymyślić, żeby ludzie byli zadowoleni. Trzeba iść i ich spytać.