Ludzie, ratujcie się sami! Batman jest już na emeryturze
Któż nie pamięta Batmana! Ponad 20 lat temu w charakterystycznym czarnym stroju ze skrzydłami i maską na twarzy zajeżdżał swoim równie oryginalnym pojazdem w różne miejsca naszego regionu, niejednokrotnie wzbudzając autentyczną sensację. Czy i dziś można spotkać go na polskich drogach?
Niestety, Batman jest już na emeryturze. Ma teraz inne obowiązki niż ratowanie świata - uśmiecha się 55-letni pan Stanisław, mieszkaniec jednej z podtoruńskich wsi, który przez wiele lat wcielał się w tę słynną filmową postać. - Opiekuję się starszymi rodzicami, na tym się teraz koncentruję. Wciąż jednak mam głowę pełną pomysłów i marzę o tym, by wrócić do dawnego pełnego pojazdów i kolorów życia.
Bo tak naprawdę pan Staszek nigdy nie wpisywał się w obowiązujące standardy. Już w młodości, po ukończeniu technikum mechanicznego, chciał jakoś przełamać szarzyznę PRL-u. Nie interesowały go przydziałowe „maluchy” i duże fiaty, na wszelkie sposoby przerabiał za to junaki, tworząc pojazdy zdecydowanie wyróżniające się na drogach swą stylistyką. Pod koniec lat 80. ubiegłego wieku poszedł o krok dalej - na bazie syrenki zbudował trójkołowy wehikuł „z przyszłości”, o futurystycznych kształtach i nowatorskich rozwiązaniach z podnoszonym na pilota (z kabelkiem) dachem włącznie.
Syrenka brzmienia nie miała
- Pamiętam, któregoś dnia tym moim pojazdem pojechałem do Bydgoszczy i zatrzymałem się w okolicach rynku - wspomina pan Stanisław. - Momentalnie otoczył mnie wianuszek zainteresowanych. Pytali o wszystko, byli pod wielkim wrażeniem sześciu potężnych rur wydechowych i zastosowanych patentów. Niestety, czar prysł, gdy miałem już odjeżdżać i odpaliłem silnik. Motor syrenki zrobił głośne „brum brum brum”, wyrzucił z siebie siwą zasłonę dymną w postaci spalin, a ja usłyszałem salwę śmiechu. No, faktycznie, syrenka brzmienia nie miała. Dlatego wkrótce zainstalowałem wolnoobrotowy czterozaworowy silnik od zaporożca. Jego dźwięk był o niebo lepszy.
To na bazie tego pojazdu w przydomowym garażu powstał pojazd Batmana. Po obejrzeniu drugiej części filmu pod tym tytułem pan Stanisław uznał bowiem, że wcieli się w tę filmową postać. Dlaczego? Zwyczajnie, z potrzeby serca, po prostu. Nie spodziewał się jednak, że przygotowanie stroju Batmana może być takim wyzwaniem. W tamtych latach o silikonie nikt nie słyszał, trzeba było ratować się skajem, czyli PRL-owską imitacją skóry, z którego powstały kombinezon i skrzydła. Najwięcej czasu pochłonęło jednak zrobienie maski. Najpierw powstała forma z gipsu, która została grubo owinięta bandażem elastycznym, na bandaż zaś trafiło kilka warstw zabarwionego na czarno stolarskiego kleju butapren. W założeniu maska miała być elastyczna, ale nie była. Tak samo zresztą jak przedłużone za pomocą butaprenu cholewki butów.
Jak zaczęła się przygoda toruńskiego batmana? Gdzie zaczynał? Ile pojazdów zbudował i dlaczego zakończył swoją działalność? - o tym m.in. przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień