
To miasto ma rzeszę dobrych ludzi. Jedni przychodzą pomagać, inni wpłacają pieniądze - mówi Aleksandra Kołek z grupy Pomagamy.
W ostatnich dniach grudnia pisaliśmy o pożarze na ul. Grzybowej. W domu, który doszczętnie spłonął, mieszkała rodzina z trójką dzieci.
Gdy wybuchł pożar, cała rodzina Dutkowskich przebywała wewnątrz. - To nie było tak, że gdzieś tam zaczęło się palić. To była jedna wielka fala, jakby ktoś polał benzyną i podpalił. Jak uciekaliśmy to już mąż miał problemy z otwarciem drzwi, były tak gorące. Na szczęście żyjemy - płakała wtedy Agnieszka Dutkowska.
Nawet pan z Niemiec
Odwiedziliśmy rodzinę w piątek wieczorem. W mieszkaniu babci zastaliśmy panią Agnieszkę, jej męża Roberta oraz najstarszego syna.
- Przyjechałam tutaj na chwilę. Mieszkam z córkami u siostry męża, bo ten domek jest za mały dla nas wszystkich. Z babcią i mamą został mąż i syn - opisuje sytuację pani Agnieszka.
W domku jeszcze mieszka wujek, który choruje. Nie ma więc tutaj miejsca, żeby rodzina mogła być razem. - Dziewczynki tęsknią za mną, a ja za nimi. Dzisiaj zabieram starszą Nikolę na weekend tutaj, bardzo się oboje cieszymy - mówi Robert Dutkowski.
Akcję pomocy rodzinie rozpoczęła Aleksandra Kołek ze słubicką grupą Pomagamy. - Chcemy jak najszybciej odbudować dom, by rodzina zapomniała o tej tragedii i znów była razem. Nagłośniliśmy akcję i zgłosiło się wielu dobrych ludzi, którzy bezinteresownie pomagają albo wpłacają pieniądze, żeby było za co kupić materiały - mówi pani Aleksandra.
Dzięki grupie i słubiczanom położono już nową konstrukcję dachu. Wykonała ją nieodpłatnie firma dekarska Zdzisława Mazurka, a folię na wstępne pokrycie zafundowała firma Foliarex ze Słubic. Obecnie trwają prace w środku. Pomagają sąsiedzi, przyjaciele, rodzina a także inni mieszkańcy miasta i nie tylko. - Przyjeżdża nawet pan z Niemiec na rowerze, który rano schodzi z nocnej zmiany, a o 10.00 już jest u nas - uśmiecha się pani Agnieszka.- Sąsiadka piecze ciasta dla pracującej ekipy, a pan ze sklepu przy Grzybowej dostarcza świeże bułeczki - dodaje.
Jest ponad 6 tys. zł
Lista potrzeb jest wielka. Do piątku wieczorem zebrano około 6,5 tys zł. - To jest wciąż za mało, bez pieniędzy nie ruszymy dalej. Na szczęście firma Mat-But wydaje nam potrzebne materiały, zapłacić możemy w ciągu 45 dni, ale musimy pieniądze uzbierać. Dlatego nadal apeluję o pomoc w formie wpłat. Można też zakupić potrzebny materiał w Mat - Budzie i zapłacić na miejscu. Lista materiałów znajduje się na naszym profilu na Facebooku - mówi Aleksandra Kołek.
Rodzina stara się o odszkodowanie, dom był ubezpieczony. Wypłata jednak może potrwać nawet do trzech lat i nie zwróci tego, co trzeba wydać, żeby dom odbudować do stanu surowego. - Na tę chwilę państwo Dutkowscy zgodzili się przyjąć tzw. kwotę bezsporną. Z tego, co wiem, nie przekracza nawet 50 tys. Za takie pieniądze nie ma szans na odbudowę domu - mówi „Gazecie” liderka grupy Pomagamy.