Ludzie, którzy nie zawodzą [komentarz]
Irytują i jednocześnie śmieszą mnie wczorajsze zaklęcia ministra sprawiedliwości związane z Trybunałem Konstytucyjnym.
W latach 2005-2007, podczas rządów braci Kaczyńskich, władza bardzo często posługiwała się sformułowaniem „imposybilizm prawny”. Oznacza to niemożność zrobienia czegoś ze względu na przepisy prawa. W tym przypadku chodziło o koalicyjny rząd PiS, który wtedy też miał genialne rozwiązania, ale hamowane były one przez prawo. A jednym z ważniejszych elementów ówczesnego imposybilizmu był, według Jarosława Kaczyńskiego, właśnie Trybunał.
Toteż dekadę temu prezes PiS nie ukrywał, że TK uniemożliwia mu uszczęśliwianie Polaków. Mówił o tym otwartym tekstem. Dziwię się, że dziś, pamiętając tamten „imposybilizm prawny”, tak wielu Polaków daje się oszukiwać prezesowi Kaczyńskiemu (bo przecież nie prezydentowi, pani premier czy - przepraszam - prokuratorowi Piotrowiczowi). To oczywiste, że prezesowi nie chodzi ani o konstytucję, ani o przestrzeganie obowiązującego prawa. Chodzi o całkowitą, nieskrępowaną władzę, jakiej nie miał od 1989 roku żaden rząd.
Jesteśmy zmęczeni sprawą Trybunału, ale warto przypomnieć słowa Andrzeja Leppera z 2007 r., po upadku koalicji PiS-LPR-Samoobrona. Powiedział tak: „Dyspozycyjny Sejm, dyspozycyjny Senat, dyspozycyjni sędziowie, swój prezydent, swoje służby i media. Celem [Jarosława Kaczyńskiego] jest pełnia władzy. Sam mi mówił, że do Trybunału da takich ludzi, którzy nie zawiodą”.
Mimo nacisków opozycji i międzynarodowych instytucji Kaczyński prędzej zostanie szefem KOD, aniżeli ustąpi Trybunałowi. On naprawdę wierzy w swą misję, nieomylność i mocarstwowość dość prowincjonalnej Polski. Jego pojmowanie świata ogranicza się do walki z urojonymi najczęściej wrogami, do spisków i zamachów. Jest tylko jeden kraj, w którym sprawdza się hasło bliskie Kaczyńskiemu: kto nie z nim, ten przeciwko niemu. To Korea Płn. Szkoda, bo przecież sporo pomysłów tej władzy ma sens.