Ludzie idą z wójtem na układ. On daje kasę, oni - ręce do roboty
Mieszkańcy gminy Bakałarzewo wzięli sprawy w swoje ręce. Społecznie porządkują cmentarze, budują parkingi, równają szutrowe drogi i malują wiaty przystankowe. Ufundowali też pomnik założycielowi miasteczka. A środki na ten cel zdobyli zbierając puszki oraz makulaturę.
Trzeba pomagać - uważa Mariusz Jańczuk, radny ze Skaz-duba Starego, który za darmo zawiózł dziesięć przyczep żwiru na gminne trakty i kamienie na budowany właśnie parking przy jeziorze Sumo-wo. A teraz planuje jeszcze zwieźć wycięte na nieużytkach krzewy oraz gałęzie. - Wójt, choć bardzo się stara, sam wszystkiego nie zrobi - tłumaczy swoje zaangażowanie.
Dzięki pracom społecznym Bakałarzewo i okolice pięknieją. Poza tym, gmina sporo oszczędza. Wójt Tomasz Naruszewicz szacuje, że w kasie pozostaje co czwarta złotówka. Firmy realizujące inwestycje, zwłaszcza drogowe, schodzą mocno z cen, gdy część prac mają już wykonanych, np. poszerzony pas drogowy, albo wycięte krzewy. Z zaoszczędzonych w ten sposób funduszy można realizować kolejne pomysły, wykonanie których przekracza możliwości rolników. Z różnych powodów. Głównie takich, że potrzebna jest fachowa wiedza oraz sprzęt.
- Wszystkie gminy nam zazdroszczą, bo mamy najwięcej wylanego asfaltu - chwali się radny Jańczuk.
Niedawno wójt ogłosił przetarg na przebudowę pięciu kolejnych dróg. I zapowiedział, że to dopiero początek tegorocznych przedsięwzięć.
- Dużo inwestujemy, ale potrzeby też są spore - dodaje włodarz. - Mamy jeszcze ze 20 dziurawych tras. Musimy również zrobić oświetlenie wsi i kilka gospodarstw w końcu podłączyć do wodociągu. Latem, w związku z suszą, często brakuje tam wody, trzeba ją dostarczać beczkowozem. Tak być nie powinno.
Wilk syty i owca cała
Kilka dni temu pracownicy urzędu gminy, sołtys i radny z Malinówki porządkowali teren byłej żwirowni. Wyrównali 1,7-hektarowe pole, zebrali zalegający na nim gruz, wycięli krzewy, wywieźli je i złożyli na zapleczu gminnej biblioteki. Zostaną spalone na ognisku, w Noc Świętojańską. A uporządkowana żwirownia już wabi potencjalnych inwestorów. Wójt chciałby, aby powstały tam sala weselna, pensjonat, albo motel. Bo takich obiektów w gminie brakuje.
Mariusz Jańczuk, który w radzie zasiada pierwszą kadencję, tuż przed świętami woził kamienie. Te oznaczą powstający przy plaży nad jeziorem Sumowo - u ujścia rzeki Rospuda - parking.
- Jak mogłem odmówić? - dziwi się rozmówca. - Skoro mam kamienie, to trzeba dać. Ludzie nie wybrali mnie do rady po to, abym siedział na krześle i podnosił rękę. Trzeba pracować, rozwiązywać problemy. Tym bardziej, że i sołtysi, i mieszkańcy skorzy są do pomocy.
Beata Andruczyk, psycholog z Suwałk, mówi, że ludzie angażują się społecznie wtedy, gdy mają dobre wzorce. Albo, gdy osoba z autorytetem potrafi ich zachęcić do działania. - Pomagają chętniej, jeśli dostrzegają wymierną korzyść dla siebie, lub swoich bliskich - dodaje rozmówczyni.
Przykładów zaangażowania nie trzeba daleko szukać. Niedawno ludzie sprzątali miasteczko i jego okolice. A wcześniej zbierali białe kamienie i przed kościołem, przy drodze wojewódzkiej, na skarpie ułożyli napis: 500 lat Bakałarzewa. Bo taki jubileusz świętowali trzy lata temu. Wtedy udało się wykonać tylko część hasła, ponieważ zabrakło kamieni. Teraz wszystko jest tak, jak należy. Mieszkańcy gminy wymienili także deski w pomoście na Sumowie, a później zorganizowali zbiórkę plastikowych butelek, na których konstrukcja została posadowiona. Tadeusz Naumowicz, sołtys ze Starego Skazduba doglądał budowy płotu przy wiejskiej świetlicy. A sołtys Karasiewa Jerzy Grajewski-Gągła czuwał nad remontem łazienki w remizie. Obaj nie wzięli za to ani grosza. A gdy kamienne płytki odpadły ze ściany budynku urzędu gminy, jej pracownik Tomasz Przemielewski nie miał wątpliwości, co należy zrobić. Kupił zaprawę i następnego dnia naprawił uszkodzoną elewację. Z koli Szymon Chlebus, radny i sołtys z Aleksandrowa, pomagał przy remoncie przystanku, drogi i zawiesił w Suwałkach baner, aby przyciągnąć dogminy jak najwięcej inwestorów oraz turystów. Jak do tego doszło? Podczas sesji wójt dociekał, czy ktoś ma możliwość zawieszenia reklamy promującej gminę. A tak się składa, że sołtys pracuje w jednym z suwalskich warsztatów.
- Porozmawiałem z szefem i zgodził się, by wykorzystać zakładowy płot. A to bardzo dobre miejsce, bo przy ruchliwej drodze - opowiada.
Sołtys, choć młody, doskonale wie, że potrzeb w gminie jest wiele, a pieniędzy jak na lekarstwo. Nie warto więc bić piany i zgłaszać pomysłów, które trafią do urzędniczych szuflad. Lepiej iść z wójtem na „układ”. Jeśli on zakupi żwir, to sołtys pomoże przy żwirowaniu drogi. A gdy włodarz znalazł pieniądze na blachę, to pan Szymon skrzyknął ludzi z Aleksandrowa i wymienili dziurawy dach przystanku. Dzięki temu - jak mówi sołtys - wilk syty i owca cała.
Podobnie myślą rolnicy, którzy zakupioną przez gminę farbą pomalowali wiaty przystankowe i mieszkańcy Sokołowa, którzy pomagali społecznie przy wymianie betonowych przepustów drogowych. A sołtysi i radni porządkowali miejsce pochówku niemiecko-rosyjskich żołnierzy w Wólce. Wykosili trawę, naprawili ogrodzenie i pomalowali stare, zniszczone krzyże. Pracowali kilka dni, również za darmo.
- Nasi mieszkańcy uporządkowali także cmentarze w Chmielówce, Płocicznie, czy w Marynie - przypomina wójt. - Włożyli w to bardzo wiele wysiłku. Jestem im wdzięczny, ponieważ o takie miejsca należy dbać. Niezależnie od tego, kto tam spoczywa.
Bakałarzewianie potrafią nie tylko pracować, ale też się dogadać. Np. dziesięciu sołtysów wsi porozumiało się i przynależny im fundusz sołecki zrzucają do jednego worka. Dzięki temu dysponują większą kwotą i mogą zrobić większą inwestycję. Wprawdzie muszą czekać na swoją kolejkę, ale gdyby nie ta „spółka”, wielu planów nie udałoby się zrealizować. Tak samo jak wtedy, gdy pod budowę dróg potrzebny jest pas ziemi.
- Rolnicy przekazują ją na rzecz gminy za darmo - mówi Naruszewicz. - To ogromna dla nas pomoc. Nie będą ukrywał, że bez tego niektóre inwestycje, z uwagi na ogromne koszty, nie byłby w ogóle możliwe.
Zbierali puszki i butelki
Doktor Tomasz Naruszewicz rządzi gminą piąty rok. Zasiadł na fotelu wójta po tym, jak jego poprzednik zrezygnował i trzeba było rozpisać dodatkowe wybory. Wygrał je w cuglach. Najpierw zasłynął z tego, że jako jedyny w kraju nie zgodził się na budowę potężnego mostu energetycznego. Bo nie chcieli go ludzie przez których gospodarstwa linia miała przechodzić. Obawiali się, że będzie źle wpływał na ich zdrowie. Teraz wójt budzi w kraju zainteresowanie tym, że mieszkańcy go wspierają.
- Rzeczywiście, dużo mi pomagają - przyznaje włodarz. - Cieszę się tym bardziej, że w pracach na rzecz gminy uczestniczą nie tylko mężczyźni, ale całe rodziny. A dzięki temu dzieci uczą się dobrych zachowań.
Naruszewicz z wykształcenia jest historykiem. Po studiach wrócił do rodzinnego Bakałarzewa i podjął pracę w tutejszej szkole. A dodatkowo był szefem Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Bakałarzewskiej, które powstało, by dbać o promocję gminy. Działacze podejmowali wiele ciekawych inicjatyw. Troszczyli się o wojenne groby, stworzyli drużynę sportową i postawili na rynku pomnik Bakałarza. To było chyba największe przedsięwzięcie. Około 200 osób miesiącami gromadziło puszki, makulaturę i butelki, które później miejscowy przedsiębiorca Stanisław Sówka zawiózł do skupu w Suwałkach. Dzięki temu bakała-rzewianie zebrali pieniądze na zakup materiałów niezbędnych do postawienia postumentu. A zrobili go sami. W czynie spo-łecznym.
O mieszkańcach Bakałarzewa było też głośno, gdy podwinęli rękawy i zagospodarowali teren przy jeziorze Sumowo. Pracowali w pocie czoła przez wiele tygodni. Zbudowali wiatę, ścieżkę oraz drewniany mostek dla zakochanych. Z myślą o miejscowych, ale też wypoczywających w regionie turystach, by zakochane pary miały gdzie zawieszać kłódki. Wójt Naruszewicz też budował mostek.
- Rzeczywiście, kiedyś sporo pracowałem społecznie - przyznaje. - Dziś zdrowie weryfikuje pomysły.
Ale dusza społecznika pozostała. Niektórzy twierdzą, że to właśnie za sprawą Naruszewicza, który potrafi zachęcić do działania, mieszkańcy zaczęli pracować społecznie. W minionych kadencjach takich akcji nie było.
Grzegorz Kozłowski, przewodniczący Rady Gminy w Bakałarzewie uważa, że mieszkańcy są bardzo zgrani i łatwo ich zachęcić do wspólnego działania. A praca społeczna niezwykle ich jednoczy.
- Fakt, że z wójtem też można łatwo się porozumieć - dodaje rozmówca. - Rada również pracuje dobrze, nie ma w niej konfliktów. A zgoda, jak wiadomo, buduje.
Naruszewicz ma w gminnej radzie większość szabel. Mimo to, opozycji też nie lekceważy. - Zdarza się, że mamy różne spojrzenie na sprawę. Ale nie stosujemy rozwiązań siłowych - żartuje. - Siadamy do stołu i rozmawiamy tak długo, aż dojdziemy do porozumienia. Nie wyobrażam sobie, aby było inaczej.
Podobnie jest z mieszkańcami. W minionym roku wójt spotkał się z nimi pięć, a może i więcej razy. Szczegółowo wyjaśnił, kiedy i co planuje zrobić. Mówi, że chce działać przy otwartej kurtynie. Ale jest jeszcze jeden powód, dla którego nie unika ludzi.
- Brak rzetelnej informacji może rodzić konflikty - uważa. - A one nie są nam potrzebne.
Uczcić kapłana
W tym roku władze gminy my ślą o remontach wiejskiej świetlicy i budowie parkingu przy miejscowym cmentarzu. Pierwsze przetargi już zostały ogłoszone. Czy będą następne, zweryfikuje życie. Gmina chce też dalej naprawiać dziurawe, szutrowe drogi.
- Jeśli będzie trzeba, zawiozę żwiru - deklaruje radny Mariusz Jańczuk.
Wójt Naruszewicz marzy o tym, by Bakałarzewo stało się sypialnią Suwałk. Szykuje tereny pod budowę bloków, zabiega o inwestorów i wspiera inicjatywę Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Bakałarze-wskiej. Teraz prowadzi zbiórkę pieniędzy na budowę ławeczki-pomnika księdza Romualda Jałbrzykowskiego. To znany i zasłużony kapłan, który od 1935 roku był proboszczem parafii w Bakałarzewie. Ale tylko przez cztery lata, ponieważ został aresztowany przez Niemców, a niedługo potem rozstrzelany. Cokół pod pomnik działacze pewnie zrobią społecznie.