Ludzie czy świnie? Mistrz Wyczółkowski w grobie się przewraca
Przez otwarte oko pracowni artysty widać kwitnący sad. „Wiosna wchodzi ze swym zapachem i podmuchem. O tej wiośnie chcę śnić w grobie” - napisał Wyczółkowski w komentarzu do obrazu, który namalował w Gościeradzu. Dziś zamyka się tu okna przed smrodem gnojowicy.
Potworny smród gnojowicy z ogromnej fermy świń, usytuowanej w centrum Gościeradza, wdziera się do domu, a wraz z nim roje much. Mieszkańcy, którzy w dworku Saganowskich, gdzie Wyczółkowski był stałym gościem, założyli stowarzyszenie jego imienia, są zrozpaczeni.
Chcieliśmy wskrzesić pamięć o artyście, organizując m.in. warsztaty i plenery malarskie w miejscu, które Wyczółkowski sobie upodobał, ale lokalni decydenci zamiast nas wspierać, dali zielone światło przemysłowej fermie świń, która niszczy nasze plany, zdrowie i życie oraz walory turystyczne Gościeradza - słyszymy od mieszkańców.
Wszedłem w to gówno i nie brzydzę się tego zapachu, bo wychodzę z założenia, że ktoś to musi robić - oburza się pan J., właściciel chlewni. - Albo ludzie chcą jeść mięso, albo niech się przerzucą na marchew i pomidory! Ludzie, trochę zdrowego rozsądku, bo dobijecie rolnictwo takim podejściem! - apeluje.
„Pokochałem to miejsce, gdyż jestem tu blisko naszej matki natury, a ja bez natury tworzyć nie mogę” - tak Wyczółkowski pisał o Gościeradzu w swoich wspomnieniach. Wybitny malarz i najlepszy polski grafik, zwany Rembrandtem litografii, spędził w tej miejscowości (między Bydgoszczą i Koronowem) ostatnie lata życia. Osiadł w latach 20. XX w. w drewnianym dworze w Gościeradzu, tzw. resztówce po rozparcelowanym majątku ziemskim. Dostał go w darze (od Starostwa Krajowego w Poznaniu) w zamian za przekazane poznańskiemu muzeum zbiory artystyczne. Spędzał w Gościeradzu czas od wczesnej wiosny do później jesieni, rozkoszując się pięknem krajobrazu, który uwieczniał w swych dziełach.
Nikt z mieszkańcami, nawet z najbliższymi sąsiadami, tej inwestycji nie konsultował, walczyliśmy w sądach. Przyznawano nam częściowo rację, hodowcy zasądzono nawet kilkaset złotych grzywny, ale chlewnie i odkryty zbiornik na gnojówkę powstały
„Wiosna w Gościeradzu - wnętrze pracowni artysty”. „Bez kwitnący biały - w Gościeradzu koło spichrza...”. Te i dziesiątki innych dzieł Wyczółkowskiego ukazują jego fascynację okoliczną przyrodą. Dziś ci, którzy chcą się tą przyrodą delektować i przejść szlakiem Wyczółkowskiego, doznają zawodu i bólu głowy.
- Odór z wielkiej fermy świń, usytuowanej w centrum Gościeradza, odstrasza tych, którzy chcą się tu zatrzymać, zobaczyć dworek Wyczółkowskiego, odpocząć nad jeziorem czy zrobić zakupy w miejscowym sklepie - tłumaczy sołtys Janusz Kozikowski. Mówi o ogromnej krzywdzie, którą kilkanaście lat temu zgotował mieszkańcom Gościeradza przybysz z Bydgoszczy. - Na początku pan J. miał produkcję roślinną, był lubiany i uczynny, a o tym, że zamierza wybudować w centrum wsi przemysłową chlewnię na kilka tysięcy świń, dowiedzieliśmy się psim swędem.
- Protestowaliśmy, bo nikt z mieszkańcami, nawet z najbliższymi sąsiadami, tej inwestycji nie konsultował, walczyliśmy w sądach. Przyznawano nam częściowo rację, hodowcy zasądzono nawet kilkaset złotych grzywny, ale chlewnie i odkryty zbiornik na gnojówkę powstały, a wraz z nimi wszedł do Gościeradza wszechobecny smród, najostrzejszy od wiosny do jesieni, gdy na tym szlaku turystycznym i ścieżce rowerowej roi się od turystów, także tych podążających śladami Wyczółkowskiego - twierdzi sołtys.
Przeczytaj dalszą część artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień