Ludzi rozmawiających w obcych językach można spotkać nie tylko w hotelach, czy reprezentacyjnych miejscach, ale na przykład w parkach
Kto z Łodzi pochodzi, ten sam sobie szkodzi – to powiedzenie przylgnęło do miasta i ludzi w nim żyjących. Czasem nie sposób zakwestionować tego „hasła”, ale często jest po prostu krzywdzące. Dlaczego?
Choćby dlatego, że Łódź "ściąga" rekordowo wielu przybyszów z innych zakątków Polski i świata.
Ba, swoje miasto poznają je na nowo sami łodzianie.
Codziennie jeżdżę po mieście rowerem i wytyczam sobie trasy, których nigdy nie przebyłbym samochodem, na przykład przez łódzkie parki. Zapewniam, że to są perełki i zachęcam, żeby wybrać się tam na spacer, pobiegać, pojeździć na dwóch kółkach.
W takich miejscach rozmowy w różnych językach świata, tak jak na Piotrkowskiej czy w Manufakturze, już przestają dziwić, a stają się codziennością. I dobrze.
Mówi się, że Łódź ma „potencjał”. Bo ma. Byle tylko była czysta, przyjazna i przyjemnie pachnąca wszystkim, bo z tym
– niestety – bywa różnie...