Lubuskie. Tu się żyje: Prezydent Jacek Wójcicki i jego wycieczka po smakach Gorzowa. Na trasie lody, bułki z pieczarkami i domowe mielone
- Jestem znany z tego, że lubię gotować, a lubię gotować, bo lubię dobrze zjeść, więc Gorzów ma dla mnie przede wszystkim smak - pisze prezydent Jacek Wójcicki. W naszym cyklu "Lubuskie. Tu się żyje" zaprosił na wycieczkę po... gorzowskich przysmakach.
Jestem znany z tego, że lubię gotować, a lubię gotować, bo lubię dobrze zjeść, więc Gorzów ma dla mnie przede wszystkim smak. Smak tak trwały, że nie da się o nim zapomnieć - smak rurek z kremem sprzed lat, galaretek z Okrąglaka i smak solonego karmelu, który dziś zastępuje mi niewiarygodne smaki z młodości. I ten kuszący domowy obiad z prawdziwym mielonym z ziemniakami i buraczkami z Agatki.
Z wielkim sentymentem wspominam, kiedy jako dziecko siedziałem na wysokim krześle, spoglądając spod lady ówczesnego Okrąglaka na kręcące się na wystawie różnorodne desery, galaretki w kolorach tęczy i inne smakołyki. Wtedy Okrąglak był kultową kawiarnią, gdzie latem na dworze stały metalowe stoliki z parasolami.
To szczególne miejsce, które tak utkwiło mi w pamięci - podobnie jak to, w którym kupowałem najlepsze na świecie rurki z kremem. To smaki miasta, których już dzisiaj nie ma. Są z kolei inne, których nie można sobie odmówić i które kolejne pokolenia gorzowian będą wspominać, jako smaki młodości, jak „te moje” bajeczne słodycze z Okrąglaka i lody Cassate z Marcello.
Dziś Gorzów kusi mnie smakiem solonego karmelu i rzemieślniczych lodów w chrupiących waflach serwowanych w kawiarni Górka&Kulka. To miejsce z pasją wypełniające kulinarną mapę miasta i oblegane przez młodych gorzowian, którego zdecydowanym orędownikiem jest niepowtarzalny smak i niebanalny klimat. Mimo tego, że wciąż staram się trochę ograniczać słodkości w diecie, to jednak lody z solonego karmelu powodują, że nie da się przejść ulicą Wełniany Rynek i nie wstąpić.
Lubuskie. Tu się żyje! Kwadrat wpisany w trójkąt, czyli jak złapać oddech w środku Gorzowa
Genialny słodki smak miasta kryje się także w najlepszych na świecie pączkach i drożdżówkach z serem z rodzimej Śnieżki. Niestety moje życie w dużej mierze wzmacnia miłość do jedzenia, zresztą widać to po mnie - tym bardziej doceniam tradycyjne smaki, takie które pozostają niezmienne od lat, bo przywołują ten beztroski czas dzieciństwa. To miejsca z duszą, tak niewiarygodne, jak te lody Cassate z Marcello zawinięte w zwykły papier, które do dziś są słodkim rajem.
Podobnie jak niedościgniona bułka z pieczarkami. Niezmienna od lat. Typowy lokalny street food, któremu nie można nigdy odmówić. To nasz lokalny klasyk nad klasykami. Zwykła bułka serwowana z ulicznej budki, skrywa całą kwintesencję smaku w niepowtarzalnym farszu. Z wiekiem okazuje się, że jednak coraz gorzej tolerowanym, bo jest w nim dużo cebuli. Kiedyś potrafiłem bezkarnie dwie takie bułki zjeść, dzisiaj tylko jedną, ale trudno jest całkowicie wycofać się z takiej przyjemności.
Od niedawna przy ulicy Hawelańskiej zapachem smaku wabi także alternatywna Luna i wyjątkowe, rumiane, gorące precle serwowane z okna kamienicy, po które na chodniku ustawia się długa kolejka. W której sam równie chętnie się ustawiam.
Lubuskie. Tu się żyje! Kwadrat w Gorzowie i inne miejscówki w sam raz dla leniwego mieszczucha
Wiele smaków króluje w moim życiu, ale obiadem uwodzi mnie zawsze Agatka ze swoją niedoścignioną kuchnią domową. To bar usytuowany niegdyś przy katedrze, obecnie przy dworcu. To tam pachnie rewelacyjną polską kuchnią, a ja jestem stałym bywalcem.
Takich rodzimych domowych pieleszy w Gorzowie jest na szczęście coraz więcej, jest przecież popularna Czarna Oliwka. Serce kradną mi także obiady serwowane na porcelanie znaczonej logo Stilonu w Gobicie, gdzie wypić można babciny kompocik. Wreszcie nasz gorzowski „evergreen” – słynny Bar u Bartosza, który nie zmienia się od lat i zmienić się nie może. To jedno z takich kultowych miejsc, które są zasadniczym składnikiem smaku miasta, bez których gorzowska kuchnia istnieć nie może.
„Ja lubię jeść, ja kocham jeść, na galarety, na kotlety wołam - cześć”, mógłbym zanucić na koniec, w rytm słynnej piosenki. I byłoby to bardzo szczere, jednak w zderzeniu z rzeczywistością nie zawsze i nie na wszystko możemy sobie pozwolić, więc ten mój prywatny spacer po gorzowskich smakach zamyka się w pudełku. „Smaczna dieta” to miejsce, gdzie kończy się bezkarna swawola, a górę bierze szczególna troska o zdrowie. To niskokaloryczny, bardzo smaczny miejski trend, który coraz śmielej wyznacza lokalny jadłospis.
Gorzów to miasto ze smakiem, to siła lokalnych biznesów, każdego dnia wspieranych przez gorzowian, którzy ustawiają się w kolejce po tradycję i lokalne dobro - po kotlety jajeczne z Agatki, naleśnika od Bartosza czy bułkę z pieczarkami, która kryje w sobie prawdziwy gorzowski sentyment i tożsamość kilku pokoleń. Doceniając nie mniej nowe propozycje, którymi częstują lokalni pasjonaci smaku.
Polecamy też: Festiwal foodtrucków w Gorzowie