Nasze zespoły stanęły na najwyższych stopniach podium finału mistrzostw Polski par klubowych. Wygrała Cash Broker Stal Gorzów
Mistrzostwa par powoli odzyskują swoją rangę, ale w tym roku nie odbyły się jeszcze eliminacje i o medale walczyły zespoły z nominacji. Tytułu bronili żużlowcy Betardu Sparty, którzy po złoto sięgnęli... cztery miesiące temu, bo ubiegłoroczny finał rozegrano na początku tego sezonu. - Trochę dziwnie się czuję, bo tamte zawody były całkiem niedawno. Nie było czasu nacieszyć się tym tytułem - śmiał się wrocławski zawodnik Szymon Woźniak, który w międzyczasie został też indywidualnym mistrzem kraju.
Po sobotnim Grand Prix w Walii do Ostrowa Wlkp. pofatygował się Bartosz Zmarzlik i to właśnie on w parze z Krzysztofem Kasprzakiem stanął na najwyższym stopniu podium. Duet Cash Broker Stali Gorzów w całym turnieju stracił tylko trzy punkty i z dużą przewagą sięgnął po złoto. Sam Zmarzlik cieszył się sukcesu, a po turnieju przyznał, że jego ekipa nie była jakimś murowanym faworytem do medalu z najcenniejszego kruszcu. A jaki plan na ten turniej miał opiekun gorzowskiej ekipy? - Zdawaliśmy sobie sprawę, że zastaniemy tam mocne ekipy. Szczególnie mam na myśli przedstawicieli ekstraligi. Wystąpiły też dwie ekipy z niższych klas, na których również można było się potknąć. Jechaliśmy tam z dużymi nadziejami, ale też znając potencjał pozostałych zespołów, zwłaszcza zielonogórskiego. Takie zawody najbardziej się pamięta, kiedy się w nich triumfuje – przekonywał trener Stanisław Chomski.
Szkoleniowca gorzowskiej drużyny pytaliśmy o aktualną rangę parowych mistrzostw. - Powoli próbuje się ją przywrócić. Spójrzmy na wszystkie zespoły, które wystąpiły. Można powiedzieć, że pojechali w nich praktycznie najlepsi żużlowcy. Fakt, że zabrakło Patryka Dudka i Macieja Janowskiego – zauważył opiekun Stali, który odniósł się również do systemu doboru uczestników finału MPPK. - Nie jest zbyt zgodny z duchem sportu, ponieważ drużyny się nominuje, ze względu na rezultaty osiągane w poprzednim sezonie. Ostatnimi czasami te turnieje nie cieszyły się większym zainteresowaniem. Kluby nie zgłaszały się, bądź wystawiały składy, które nie zawsze były najlepsze. To było podyktowane kosztami udziału zawodników w tym turnieju. Dawniej ten ciężar leżał po stronie klubów, natomiast teraz spoczywa wyłącznie na samych żużlowców. Należy szukać sponsorów na tego typu rozgrywki. A warto zauważyć, że ten rodzaj zawodów jest bardzo widowiskowy. Punkty trzeba dzielić przez parę – tłumaczył Chomski.
Srebro trafiło do ekipy Zielonej Góry. Dla Piotra Protasiewicza to już piętnasty medal MPPK. Kapitan Falubazu z pewnością wolałby złoto, ale srebrem też powinien się zadowolić. - Wiadomo, że każdy przyjechał tam po zwycięstwo. Stawka była bardzo wyrównana. Nie brakowało emocji, też tych pozasportowych (śmiech). Było kilka świetnych wyścigów. Srebro cieszy. To kolejny medal, a na każdy trzeba sobie mocno zapracować – przekonywał popularny „PePe”. - Lubuskie skończyło z dwoma medalami. Gratulujemy kolegom z Gorzowa, bo byli tego dnia najlepsi. Popełniliśmy kilka błędów. Szczególnie w tym biegu ze Stalą. To zadecydowało o kolejności na podium. Jednak cieszymy się z tego co jest, ponieważ w ostatnich kilku latach nie było medali dla Falubazu w parach – zauważył kapitan zielonogórskiej drużyny.
Trenera Stali zapytaliśmy też czy zwraca uwagę na fakt, że to właśnie oba lubuskie kluby odegrały najważniejsza rolę w ostrowskich zawodach. - Przede wszystkim patrzę na własny zespół – zaznaczył Chomski, po czym dodał: - Jednak skoro mówimy o regionie, to na pewno można się cieszyć, że to właśnie nasze dwie pary zajęły te najwyższe miejsca. W ocenie fachowców my nie byliśmy faworytami. Fajnie jest czasami wyskoczyć zza murku – skwitował doświadczony szkoleniowiec.