Lublinek kontra Bydgoszcz
O konkurowaniu z portami lotniczymi dużych miast takich jak Wrocław czy Poznań łódzki Lublinek może chyba zapomnieć.
W Poznaniu w ubiegłym roku obsłużono ponad 1,7 miliona pasażerów, we Wrocławiu 2,5 miliona. Prezes łódzkiego portu Anna Midera w niedawnym wywiadzie dla Dziennika Łódzkiego postawiła sobie cel: 500 tysięcy za 5 lat. Z kim się w takim razie ścigamy? Weźmy stosunkowo bliską Bydgoszcz. W ubiegłym roku obsłużyła około 320 tysięcy pasażerów, a kilka dni temu poinformowano, że Lufthansa zimą uruchomi dodatkowo dwa loty w tygodniu do hubu we Frankfurcie. O nowych połączeniach z Łodzi nic nie słychać, a z końcem czerwca Łódź traci kluczowe połączenie do hubu w Monachium.
Swoje mówią też dane za maj. W Łodzi obsłużono ponad 19 tysięcy pasażerów, w Bydgoszczy ponad 30 tysięcy. Podobno łódzki port lotniczy prowadzi intensywne negocjacje z nowymi przewoźnikami, ale trudno sobie wyobrazić, że zaczną latać od 1 lipca. A jeśli nie zaczną, to w kolejnych miesiącach zanotujemy katastrofalne spadki rok do roku, pogłębione jeszcze przez brak letnich czarterów. Przy nich 1400 pasażerów mniej w maju bieżącego roku w stosunku do maja 2016 roku będzie bardzo dobrym wynikiem.
Od Anny Midery, która w zarządzie portu jest od jesieni ubiegłego roku, a prezesem od końca kwietnia, trudno oczekiwać cudów. Wiceprezydent miasta Wojciech Rosicki mówi, że rok to wystarczający okres, żeby prezes pokazała co potrafi. Ale jak tak dalej pójdzie nie wiadomo, czy miastu wystarczy cierpliwości.