Łowca Pedofilów pomógł białostockiej policji. Zastawił pułapkę w galerii Alfa
30-latek umawiał się z 14-letnią dziewczynką. Zamiast niej na spotkanie przybyli policjanci. To dzięki społecznemu łowcy pedofili, który znalazł ogłoszenie w internecie i powiadomił policję
Niedoszłej ofierze doładował kartę do telefonu, by mogła mu przysłać swoje zdjęcie. Podał swój adres e-mail, numer telefonu, markę i kolor samochodu. Zaproponował, że zapłaci za zakupy w galerii i dodatkowo za seks. Nie przeszkadzało mu, że dziewczyna, z którą próbuje się umówić przez internet, ma zaledwie 14 lat. Sam ma 30. Dziewczynie powiedział, że 22.
Do spotkania jednak nie doszło. Bo anons, około godz. 15, na portalu, gdzie umawiają się m.in. na sponsoring, znalazł Krzysztof Dymkowski z Wrocławia, łowca pedofilów. - I postanowiłem to sprawdzić - mówi.
Przedstawił się jako 14-letnia Kasia z Białegostoku.
Doładował kartę niedoszłej ofierze
- On momentalnie zaczął się umawiać. Poprosił o numer telefonu. Napisałem, że nie mogę wysyłać sms-ów, bo mam nienaładowaną kartę, to zboczeniec jeszcze mi kartę doładował - opowiada Krzysztof Dymkowski. - Jak już wiedziałem, z kim mam do czynienia, powiadomiłem białostocką policję. Wybrałem parking, żeby był zamknięty, żeby nie miał możliwości ucieczki. Wybadałem, jakim autem przyjedzie. I zrobił błąd, bo wysłał mi swoje zdjęcie. A ja to zdjęcie błyskawicznie wysłałem policjantom.
Ci od razu zjawili się w galerii. - Wszystko się zgadzało - potwierdza Kamil Sorko z podlaskiej policji. - Wskazane auto, wskazany człowiek. Był zaskoczony, ale nie stawiał oporu.
Okazał się nim 30-letni mieszkaniec powiatu hajnowskiego. Od razu trafił do policyjnego aresztu. Miał być przesłuchany wczoraj wieczorem, bo wcześniej policjanci sprawdzali jego komputer i telefon. Czy znaleźli jakieś obciążające go dodatkowo materiały - na razie nie wiadomo. - O szczegółach postępowania na tę chwilę mówić jeszcze nie mogę - zastrzega Kamil Sorko.
Pedofil może trafić za kratki na 12 lat
Nie wiadomo też, co grozi domniemanemu pedofilowi. - Sprawa jeszcze do nas nie trafiła - mówi Anita Suchorowska, zastępca prokuratora rejonowego Białystok-Południe. Ale wszystko wskazuje na to, że stanie się to już dziś. Według kodeksu karnego za obcowanie płciowe z nieletnim grozi od dwóch do 12 lat więzienia.
- Mam nadzieję, że odpowie za to, co chciał zrobić - mówi Krzysztof Dymkowski. To znany w całej Polsce łowca pedofilów. Działa już od kilkunastu lat. Tylko w tym roku dzięki niemu udało się zatrzymać ponad 90 mężczyzn, którzy próbowali się umówić z nieletnimi dziewczętami. - Zaraz jadę do Poznania - zapowiadał wczoraj Dymkowski. - Przy tym zatrzymaniu chcę być osobiście.
- To prowokacja - białostocki adwokat Bartosz Wojda opisuje to, co robi Dymkowski . - To jest narzędzie, którym nie może się posługiwać ani polska policja, ani prokuratura. Ale w niektórych sytuacjach obywatelowi wolno więcej niż policjantowi, bo ten zakaz nie dotyczy osób prywatnych i organizacji społecznych. Na podstawie ich informacji policja może wszczynać czynności wyjaśniające.
Cywil może więcej niż policjant
- Z punktu widzenia prawa możliwe jest korzystanie policji z pomocy osób cywilnych - dodaje prof. Cezary Kulesza z wydziału prawa Uniwersytetu w Białymstoku. - Sama idea walczenia z pedofilią jest przecież szczytna. U nas istnieje coś takiego, jak społeczny obowiązek powiadamiania o popełnieniu przestępstwa. A to było taka właśnie sytuacja. Wiec moim zdaniem jak najbardziej słuszne. Bez obywateli ten system organów ścigania nie mógłby działać.
Coraz częściej zresztą białostoczanie biorą sprawy w swoje ręce, a dopiero później zawiadamiają policję. Dzięki temu udaje się na przykład zatrzymywać nietrzeźwych kierowców. Tak było na przykład w przypadku co prawda policjanta - ale na urlopie, który, podejrzewając, że mężczyzna jest pijany, zabrał mu kluczyki od samochodu.
Ostatnio można też nieprawidłowości zgłaszać poprzez mapę zagrożeń. Według Katarzyny Sztop-Rutkowskiej, socjolożki UwB, poczucie anonimowości może tu sprzyjać.
- Ludzie wtedy mają poczucie bezpieczeństwa - nie ma wątpliwości. - Bo nadal dzwonienie na policję ludziom często kojarzy się niestety z donoszeniem rodem z PRL-u.