Loty i nieloty. Ronaldo jest tu dużo większy od JP II i Piłsudskiego. Piekło styka się z niebem, a nie z innym piekłem, jak u nas
Polak, Rusek i Niemiec idą przez las i… Tak zaczyna się wiele dowcipów; Andrzej Duda lubi dorzucić w pakiecie Murzyna, oczywiście – ludożercę, żeby ubaw był po pachy, albo nawet pachwiny. Gdy zaczynam o tym myśleć na wysokości 10 tysięcy metrów, dociera do mnie, że większość „międzynarodowych” kawałów można dziś śmiało zacząć od „Polak i Polak idą przez las…” I już jest śmiesznie. Albo strasznie.
Z góry przepraszam Czcigodnych Czytelników umęczonych szeroko pojętą polską aurą: piszę ten felieton w samolocie z Madery. Tych, którzy zazdroszczą mi, że nie musiałem oglądać wiadomego palca wiadomej pani, chyżo pocieszę, że samolot jest po brzegi wypełniony Polakami, a ja właśnie wracam do Ojczyzny, więc niebawem znów będę się ze wszystkimi nurzał w piekiełku, w którym diabli niepotrzebni. Zanim to jednak nastąpi, prowokacyjnie polecam Maderę – w dowolnej postaci: górzystej, płynnej i wziewnej.
Zimą dobry hotel kosztuje tu mniej niż kwatera nad Bałtykiem, a działa wszechkojąco i – za sprawą symbolicznej bliskości piekła i nieba, czyli ocierania się wypiętrzonych z lawy szczytów o anielskie chmurki – potrafi otworzyć oczy. Choć nie wszystkim.
Ponad bezkresnym Atlantykiem wśród części pasażerów wybucha fundamentalny spór: jak to jest, że my wszyscy mogliśmy spędzić miło czas na piekielnie rajskiej wyspie.
Wersja pierwsza: za komuny nie było na to szans, bo zarabialiśmy równowartość 40 euro (czyli trzech flaszek pięcioletniej Madery) i nie mieliśmy paszportów; to, że AŻ TYLU nas leci, jest zasługą przemian po 1989; który to dorobek rząd PiS trwoni, ciągnąc nas z powrotem do PRL. Jak tak dalej pójdzie, to za parę lat nie wyleci z Polski żaden samolot – nie tylko na Maderę, ale nawet do Pucka...
Wersja druga: Niemcy nas zrujnowali (za II wojnę wiszą nam biliony; sami Prusacy wiszą nam biliony za germanizację Wrześni), Ruscy nas zrujnowali (wiszą nam kwadryliony), komuniści (z wyjątkiem Stanisława Wallenroda Piotrowicza) nas zrujnowali, postkomunistyczne SLD, PO i PSL nas zrujnowały (więc powinny wisieć); to że leci nas AŻ TYLU zawdzięczamy PiS. Gdyby dalej rządziło zdradzieckie SLD-PO-PSL, to w samolocie siedziałoby sześciu Polaków koło WC oraz sześciu złodziei z PO za firankami w pierwszej klasie. A reszta to byliby Niemcy.
Wersję drugą reprezentuje dosłownie kilku panów z żonami/partnerkami (za to pewnych swych epokowych racji i moralnych przewag niczym Pani od Paluszka), co mocno kłóci się z sondażami dającymi zwolennikom PiS między 34 a 44 proc. Siwy pan z Dudą w klapie tłumaczy, że leci nas TYLKO TYLU, bo przez Niemców, komunistów i postkomunistów prawdziwi Polacy są wciąż zbyt biedni. Ale na koniec czwartej kadencji PiS poleci na Maderę dziesięć airbusów z Polakami. Dziennie. I to z Rybnika.
Zwolennik opcji pierwszej odpowiada, że wyznawcy PiS są na pokładzie w mniejszości wyłącznie z tego powodu, że żyją w swej suwerennej masie w chatach z kraja i nie mają potrzeby nigdzie latać. Takie nieloty nie są nawet świadome, że zawdzięczają swój obecny poziom życia ciężkiej pracy budowniczych III RP (bo sami niewiele umieją, pracy unikają i liczą na zasiłki). A chcą urządzać życie innym!
Maderczycy - na czele z Christiano Ronaldo, który ma w Funchal pomnik dwa razy większy od obelisku Jana Pawła II i pięć razy większy od popiersia Józefa Piłsudskiego - wiedzą o „fundamentalnych” polskich sprawach tyle, co przeciętny Polak o owocach anony i filodendrona. Ale identyczne pojęcie o „fundamentalnych” zdają się mieć młodzi Polacy, stanowiący na pokładzie samolotu około 30-procentową mniejszość. Niemą. Ze słuchawkami na uszach. Z oczami wbitymi w ekrany. Dla większości z nich wyprawa na Maderę nie jest spełnieniem dawnego marzenia ściętej głowy, lecz kolejną „wakacyjną destynacją”.
Pytanie: jaką wizję życia w Polsce, takiego codziennego, dla siebie i dla nas, w sobie noszą. Czy to jest wizja przykuta do „fundamentalnych”, czy też fruwa wysoko ponad nimi, niczym my teraz nad Pirenejami? I wreszcie: czy urządzać nas będą ci, którzy kochają latać, czy raczej – nieloty.