Lotnictwo męską sprawą? Te kobiety temu przeczą!
Inicjatorki, strażniczki, patronki. Przez lata zmieniały krakowskie lotnisko, a dziś pilnują w nim porządku, tworzą nowe projekty i dbają o komfort podróżnych. Bez kobiet Kraków Airport wyglądałyby zupełnie inaczej.
Mówią o mnie czarownica. Często przyciągam zawiłe przypadki - opowiada chorąży sztabowy Karolina, funkcjonariuszka Straży Granicznej, od 13 lat służy na krakowskim lotnisku w Balicach.
Pierwsze skrzypce gra wirus
Karolina czeka, aż hala odlotów bądź przylotów - w zależności, gdzie pełni służbę - opustoszeje i dopiero wtedy wychodzi z kabiny kontrolerskiej. Bardzo lubi ten ruch, lotnisko wtedy żyje. Pamięta doskonale miesiące z początku pandemii, kiedy wstrzymane były loty, lotnisko było puste, światła pogaszone, tylko nieliczni pracownicy kręcący się po korytarzach. Przygnębiający widok opustoszałych hal.
W ubiegłym roku granicę w porcie lotniczym przekraczało dziennie nawet ponad 20 tysięcy pasażerów, obecnie, kiedy ruch lotniczy jest powoli przywracany i lotnisko budzi się do życia, jest to niespełna 10 tysięcy.
Jednak, bez względu na ilość pasażerów, funkcjonariusze Straży Granicznej pozostają w gotowości i weryfikują autentyczność dokumentów oraz dokonują kontroli granicznej.
Na pierwszej linii kontroli funkcjonariusze Straży Granicznej byli także wtedy, gdy do Krakowa przylatywały osoby przybywające z Wuhan. - Obecnie większość z przylatujących stosuje się do zaleceń sanitarnych i wprowadzonych obostrzeń. My też, mając na uwadze zdrowie i bezpieczeństwo, dbamy o każdy szczegół - mówi. - Oczywiście, zawsze mamy świadomość ryzyka, ale służymy tak jak ślubowaliśmy: z narażeniem życia i zdrowia. Dzisiaj pierwsze skrzypce gra koronawirus, ale zawsze były i będą inne zagrożenia, szczególnie w sytuacji, kiedy ma się kontakt z podróżnymi z całego świata.
Karolina najlepiej czuje się w mundurze. Na ręce ma delikatne bransoletki, to prezenty urodzinowe: czerwona od syna, a ta ze srebrnym aniołem od kolegów i koleżanek z zespołu. Anioł stróż ma ją chronić. - To takie zaklinanie rzeczywistości, żebym zawsze ułożyła ich grafik służb jak najlepiej, oczywiście jak najlepiej dla nich. A może dlatego mówią o mnie czarownica? - uśmiecha się.
Pracę na lotnisku zaczęła po studiach. Wiedziała, że chce związać życie z mundurem, a potem ktoś, gdzieś rzucił: : „Słuchaj, jest nabór do Straży Granicznej, może spróbujesz”.
Oczywiście, że spróbowała, skończyła szkolenia przygotowujące i wróciła do Krakowa. - Ta praca nauczyła mnie pewności siebie i dodała odwagi, bo dobrym funkcjonariuszem może być tylko człowiek mocno stojący na ziemi - przekonuje. - Nieważne, w jakim zespole jesteśmy, odpowiedzialność jest ogromna i jest to odpowiedzialność szczególna. Dbamy nie tylko o bezpieczeństwo pasażerów, lecz przede wszystkim granic naszego kraju - dodaje.
Karolina stara się nie wracać do domu z problemami ze służby, ale sama przyznaje: to nie zawsze możliwe.
Zatrzymania na granicy są na porządku dziennym. W trakcie kontroli granicznej funkcjonariusz skupia się na czynnościach, które musi wykonać, ale jednocześnie cały czas bacznie obserwuje zachowanie pozostałych pasażerów oczekujących na przekroczenie granicy. Po zachowaniu niektórych od razu widać, że coś starają się ukryć. Podchodzą i rzeczywiście: rozboje, kradzieże, narkotyki. - Wtedy, na zlecenie organów, które poszukują sprawców przestępstw czy wykroczeń, wręczamy wezwania lub dokonujemy zatrzymania.
Przestępców, jak dodaje, nigdy nie jest jej żal.
Startuje, ląduje, startuje, ląduje
- Na szczęście jest coś takiego jak instytucja babci i dziadka. Jest niezastąpiona - podkreśla Karolina, która po służbie wraca do syna. Chłopak, jeszcze zanim się urodził, już zdobył popularność na lotnisku. Karolina pracowała do ósmego miesiąca ciąży, a do szóstego zapinała mundur, dopiero później usiadła za biurkiem. Nie wyobrażała sobie siebie siedzącej w domu, pozbawionej lotniskowej adrenaliny. - Kiedy wracam z pracy, syn dopytuje: A czy twoi koledzy noszą pistolety? Kajdanki już musiałam mu kupić. Chociaż na razie bardziej interesują go lokomotywy, to w temacie lotniskowym jest też prawdziwym ekspertem.
- Wielu pasażerów kombinuje. Próbują coś dobrze ukryć, by przenieść przez bramkę pomimo zakazu - mówi Magdalena, zastępca szefa ochrony lotniska, pracująca tu od 15 lat. Jej czerwone włosy i szminka, bordowe okulary i wysokie szpilki od razu zwracają uwagę na tle białych ścian i szarych podług lotniska, wciąż pandemicznie opustoszałych, a przez to sprawiających wrażenie całkiem wyblakłych. - Wytłumaczę: po 10 latach zdjęłam mundur i założyłam cywilne ubranie. Teraz mogę nadrabiać zaległości!
Magdalena była jedną z pierwszych kobiet w służbie ochrony lotniska zajmujących się kontrolą pasażerów.
Kiedy w 2005 roku na fali wprowadzania kolejnych zasad bezpieczeństwa krakowski port rozpoczął manualną kontrolę osób, do pracy tej zaczęto poszukiwać kobiet. Zgodnie z nowymi zasadami pasażer miał mieć zapewnioną możliwość weryfikacji bezpieczeństwa przez osobę tej samej płci. To były same początki.
Razem z Magdaleną do pracy przyjęto jeszcze trzy inne kobiety. Cztery zmiany wtedy jeszcze wystarczały, więc podzieliły się równo. W całej służbie ochrony lotniska pracowało 40 osób, o 230 osób mniej niż teraz.
Dalej przeczytasz:
- Co pasażerowie próbują przemycić w bagażu
- Z jakimi problemami mierzą się osoby pomagające pasażerom
- Jak wygląda praca w strefie dla Vipów
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień