Lojalki, odpory i przystawki [MINĄŁ TYDZIEŃ, OPINIA]
No, to mamy nauczycielski strajk. Na pomoc władzy ruszyli działacze PiS i jej sympatycy. Trzeba było okazać lojalność jak przewodniczący Proksa, szef oświatowej Solidarności i radny PiS w Kieleckiem, który nie wiadomo w jaki sposób, negocjując z rządem, protestu nie upolityczniał. A „lojalka” to ważna sprawa, bo w przyszłości miejsca na liście wyborczej może już nie być.
Ci, którzy mogli, zgłosili się więc do komisji egzaminacyjnych w szkołach. Ci, którzy nie mają uprawnień pedagogicznych, cierpieć musieli okrutnie. Jak choćby ci radni z Torunia, mający wyjątkowe parcie na szkło i papier. Gdyby mogli, to kilka komisji jednocześnie by obskoczyli, o zdolność bilokacji wcześniej się postarawszy. Nie mogli, więc na przykład w internecie dali odpór strajkowi. Tam też poseł Sobecka, a z nią bardzo bliskie PiS media pośmieli się z nauczycieli z Torunia. Dokładniej rzecz ujmując - z tego, że w czasie strajku chcą być w szkole tyle czasu, ile wynika z planu lekcji, a nie 8 godzin. Tak właśnie poległa ta pisowska Polska Solidarna.
Że można inaczej, pokazał szef oświatowej Solidarności w Toruniu Jerzy Wiśniewski. Najpierw przewodniczącemu Proksie dał odpór słowem na łamach „Nowości”, a potem czynem, przyłączając się do strajku. Tego, że był ponad 20 lat temu szefem klubu Unii Wolności w toruńskiej Radzie Miejskiej chyba nie wypomną. W końcu prezydent Duda i jeden z obecnych wicepremierów też w tej partii działali.
Okazji, by w kwestii nauczycielskiej być ciszej nie wykorzystali ludzie PO z Torunia z posłem Lenzem na czele. Opowiadali w tym tygodniu, jako to za ich rządów w polskiej oświacie było dobrze. Nie było, co powie im każdy nauczyciel.
Ale co tam, PO skonsumowała - brutalnym językiem polityki pisząc - kolejną przystawkę. Tym razem w samorządzie Torunia. Do klubu Koalicji Obywatelskiej zdominowanego przez ludzi tej partii przyłączył się bowiem radny Wierniewski. Nie ma już więc w Radzie Miasta śladu po ruchu miejskim niegdyś spod szyldu Czas Mieszkańców, a potem My Toruń. Tyle się nakrytykowali prezydenta Zaleskiego, że mu sytuację z opozycją wyklarowali. Swoją drogą to ta posłanka niegdyś wielbiąca ruchy miejskie i ten optometrysta, co to radnym był raptem dwa miesiące, to Konradowie Wallenrodowie jakowyś czy też inna piąta kolumna?
Niektórzy twierdzą, że to też koniec ruchu miejskiego w Toruniu. I tu są - zdaniem prezydenta Zaleskiego - w błędzie. Nie żeby opozycję wobec siebie miał reaktywować. Taki ruch - wskazuje prezydent - istnieje i ma się świetnie. W Radzie Miasta zasiada nawet kilku jego ludzi. To ci z ruchu współtworzonego przez prezydenta właśnie i działającego pod jego patronatem. Niegdyś znanego jako Czas Gospodarzy. Cóż, nic się w tym mieście bez prezydenta obyć nie może.