Łódzkie instalacje gazowe pod stałą kontrolą
Kilkanaście przypadków nieszczelności instalacji gazowej w mieszkaniach jest wykrywanych co roku w blokach spółdzielni mieszkaniowej „Retkinia-Północ”.
Po kilka - w budynkach SM im. Jagiełły na Bałutach. Na ogół są to drobne wycieki gazu, niegrożące wybuchem. Łódzkie spółdzielnie i administracje nie planują przeprowadzenia dodatkowych kontroli po wybuchu gazu w kamienicy w Świebodzicach na Dolnym Śląsku. Takie przeglądy, zgodnie z przepisami, trzeba wykonywać raz lub dwa razy w roku (w zależności od wielkości obiektu).
- Wynajmujemy do tego firmę, której pracownicy mają specjalne uprawnienia - mówi Witold Mamnicki, członek zarządu SM im. Jagiełły. - Wyposażeni w czujniki gazu kontrolują instalację w każdym mieszkaniu, odgazomierza po kuchenkę gazową, a poza tym w piwnicach i w charakterystycznych żółtych skrzynkach, w których są umieszczone przyłącza gazowe dla każdego budynku. Jednocześnie firmie kominiarskiej zlecamy sprawdzenie drożności przewodów kominowych, którymi powinna wydostawać się na zewnątrz część gazu nieulegająca spaleniu.
- Mieliśmy kilka przypadków, gdy lokatorzy skarżyli się na ulatniający się gaz w mieszkaniach po wymianie kuchni gazowych - mówi Jan Marek, prezes SM „Retkinia-Północ”. - Okazywało się, że nie były one fachowo podłączone. Nowej kuchenki nie można podłączyć samemu. Trzeba to zlecić specjaliście z uprawnieniami.
- Z instalacjami w blokach na ogół nie ma większych problemów - mówi Marian Znamierowski z firmy wykonującej między innymi przeglądy instalacji gazowych. - Gorzej jest w kamienicach, gdzie są jeszcze skręcane, a nie spawane instalacje. Wówczas łatwiej o nieszczelność.
W Łodzi ostatni wybuch gazu miał miejsce w 2015 r. w bloku przy ul. Brackiej (celowo doprowadził do niego lokator). W 1982 r. gaz wybuchł przy ul. Florecistów (dwie osoby zginęły, 10 zostało rannych), a w 1983 r. przy ul. Armii Krajowej (zginęło wtedy aż osiem osób).