Łódzki Canaletto wciąż fascynuje
Bronisław Wilkoszewski działający w końcu XIX w. to najsłynniejszy fotograf w dziejach Łodzi. Jego pracownia i redakcja "Dziennika Łódzkiego" mieściły się w willi Trianon przy ul. Moniuszki 5.
Wnuczka Bronisława Wilkoszewskiego, znakomitego fotografa zwanego łódzkim Canaletto, zawsze marzyła, aby za jej życia wydano album z fotografiami jej dziadka, oddającymi obraz i klimat miasta w końcu XIX stulecia. Niestety, nie doczekała tej chwili, bo zmarła w 1999 r. Na szczęście Ryszard Bonisławski, wytrawny znawca dawnej Łodzi, wziął sobie do serca jej słowa. Efekt jest taki, że właśnie ukazał się album „Widoki dawnej Łodzi z lat 1888 - 1900 w obiektywie Bronisława Wilkoszewskiego” efektownie wydany przez Hamal Andrzeja Machejka.
Dla miłośników dawnej Łodzi jest to pozycja obowiązkowa, bowiem zawiera ponad 200 fotografii wybranych przez Ryszarda Bonisławskiego, który jest autorem tekstu o Wilkoszewskim i wszystkich podpisów pod zdjęciami.
A te są znakomite, bowiem ich autor miał smykałkę do robienia dobrych zdjęć, na których utrwalił łódzkie wille, pałace, kamienice, świątynie, place i ulice, szkoły, fabryki i słynny park Helenowski. Wiele z tych fotografii jeszcze za życia autora pojawiło się w albumie „Widoki Łodzi”, który dziś jest prawdziwym rarytasem. Okazuje się, że Wilkoszewski wciąż budzi zainteresowanie wśród łodzian, czego najlepszym dowodem była liczna widownia na spotkaniu z Ryszardem Bonisławskim w Bibliotece Miejskiej i Wojewódzkiej im. Józefa Piłsudskiego. Wydanie albumu to także okazja, aby przypomnieć naszym Czytelnikom łódzkiego Canaletto.
- Pamiętajmy, że fotografia była pasją Wilkoszewskiego, w którą wkładał całe swoje serce i całą swoją wiedzę. Wciąż podnosił swoje umiejętności artystyczne i techniczne, co przejawiało się m.in. tym, że często kupował nowe i lepsze aparaty fotograficzne. Miłośnicy dawnej Łodzi cały czas stykają się z jego fotografiami - mówił Ryszard Bonisławski na spotkaniu z łodzianami.
Bronisław Wilkoszewski nie był rodowitym łodzianinem. Urodził się w 1847 roku w Szczekocinach. Zawodu fotografa uczył się wprawdzie w Warszawie, ale swój pierwszy zakład otworzył - razem ze wspólnikiem Janem Grodzickim - w 1878 roku w Kielcach. W swoim atelier z zapałem fotografował mieszkańców Kielc, wśród których był przyszły pisarz Stefan Żeromski. Ponadto robił wypady za miasto, podczas których fotografował dwory i ich mieszkańców oraz kuracjuszy wypoczywających w uzdrowisku w Busku Zdroju. Zostawił też po sobie zdjęcia z malowniczych zakątków Jury Krakowsko - Częstochowskiej.
Gdy sława Wilkoszewskiego coraz bardziej rosła, postanowił przenieść się do Łodzi, w której mógł liczyć na znacznie większą klientelę. Zgodę na otwarcie zakładu w „ziemi obiecanej” otrzymał w październiku 1887 roku. Fotograf wyczuł dobrą koniunkturę, a że miał też żyłkę speca od marketingu, wkrótce w lokalnej prasie zaczęły się pojawiać nieszablonowe ogłoszenia reklamowe, których autor zapewniał zdumionych czytelników, że posiada specjalny „aparat do zdejmowania widoków”.
- Przeglądając archiwalne numery "Dziennika Łódzkiego" z tamtych lat widzimy, jak stopniowo wrasta on w tkankę przemysłowego miasta, a umiejętnie dawkowane informacje o nowym zakładzie i jego technicznym wyposażeniu oraz reklamowe anonse wzbudzały zaciekawienie postacią Wilkoszewskiego i zachęcały do odwiedzin jego atelier
- przyznaje Ryszard Bonisławski.
Owe atelier mieściło się w pasażu Ludwika Meyera, który był prywatną ulicą tego fabrykanta. Wybudował przy niej wspaniałe, nawiązujące do renesansu rezydencje. Ludwik Meyer liczył na to, że stolica guberni zostanie wkrótce przeniesiona z Piotrkowa Trybunalskiego do Łodzi, dzięki czemu zapełni się ona dygnitarzami. I z myślą o nich zbudował wille przy swojej ulicy. Inwestor przeliczył się. Z tego powodu, aby móc spłacać kredyty, zaczął wynajmować rezydencje. I w ten sposób do jednej z nich - chodzi o willę Trianon przy obecnej ul. Moniuszki 5 - wprowadził się Wilkoszewski. Sąsiedztwo miał doborowe, bowiem mieszkał tam prezydent Łodzi Władysław Pieńkowski, zaś część pomieszczeń wynajmowała redakcja „Dziennika Łódzkiego”. Wilkoszewski miał w willi mieszkanie i atelier, które mieściło się w oszklonej werandzie między lewym i prawym korpusem rezydencji (widać je na zdjęciu niżej).
Niestety, willa ta jest dzisiaj opuszczona i zdewastowana. Wkrótce jednak to się zmieni. Z inicjatywy magistratu, który jest właścicielem obiektu, po odnowieniu rezydencji powstanie w niej tzw. medioteka, czyli nowoczesne centrum medialne, które będzie udostępniało książki, audiobooki i e-booki.