Gdy patrzę na wydarzenia w kraju, ogarnia mnie niemoc. Nie złość, nie frustracja, nie wściekłość, ale właśnie niemoc. Boli mnie, kiedy mój Prezydent ludziom maszerującym w KOD mówi, że jednak są gorsi. Albo inaczej - że ci po linii rządzących są lepsi. A ja teraz nie wiem, czy jestem lepsza czy gorsza. Zaufałam panu Prezydentowi i byłam pewna, że sprawuje swój urząd ponad rządową polityką.
Niestety, proszę państwa, coraz bardziej dostrzegam, że ktoś tu próbuje grać nieczysto. Nie ufam już ani intencjom rządu, ani opozycji. Wydaje mi się, że ich działania nie są skierowane na kraj i jego dobro, ale na zwalczanie siebie nawzajem. A to bardzo niebezpieczne i niosące za sobą poważne konsekwencje. Nie dla tych ludzi, tylko dla Polski. Konsekwencje, które będziemy odczuwać jeszcze wiele, wiele lat. Ja w tę grę nie wchodzę, bo jestem na to za poważna.
Zamieszanie wokół Konstytucji nie przynosi nam nic dobrego. Upomina nas Unia z takimi mocarstwami jak Niemcy czy Anglia, o demokrację martwią się Stany Zjednoczone. Nie udawajmy, że nic się nie dzieje. Skoro świat interesuje się wewnętrznymi sprawami 40-milionowej Polski, to znaczy, że ma powód. Należy się z tym zmierzyć, zanim wszystkie mocarstwa zwrócą się przeciw Polsce. Cofniemy się trzydzieści lat i będziemy jak w 80. roku. A nawet i nie, bo wtedy stał za nami Związek Radziecki, a teraz nie będziemy mieli nikogo. No, chyba że Węgry. Tylko czy jest to odpowiedni przykład? Wolałabym, byśmy szli w inną stronę, bardziej za Zachód.
Spór z Unią Europejską, USA i Rosją to dla nas jak wyrok gospodarczej i politycznej śmierci. Proszę polityków, by o tym pamiętali.
Przede wszystkim o tym! Bo ja się tego boję. Proszę mi wierzyć, przeżyłam wojnę i wyjazd na roboty do Niemiec, pracowałam tam w bogatym gospodarstwie, pamiętam, jak moim państwu pilnowałam dziecka, choć sama nim byłam, pracowałam w polu i oprawiałam żółwie przywożone do majątku na wielkie przyjęcia. Nie miałam tam źle, dbano o mnie, trafiłam dobrze. Ale pamiętam też, jak matki pracujące w polu kryły w liściach ziemniaków swoje dzieci, by ratować im życie. Pamiętam dramat wojny... Wiem, że mnie już to nie dotknie, bo mnie już bliżej na tamten świat, ale ostrzegam polityków przed walką z mocarstwami.
Pan Duda, którego uważam za człowieka roztropnego i zrównoważonego, nie wie, co to wojna. Dlatego być może jego polityczne decyzje i słowa są bardzo zuchwałe. Apeluję o więcej rozwagi i, jeśli będzie trzeba, przyznanie się do błedu. Nam nie ubędzie, a możemy zyskać. Ci, którzy wiedzą, niech sami powiedzą. Żaden cel nie powinien być tak ważny, by przez chęć jego realizacji walczyć z całym światem.
Kazimiera A.