Limanowskiego: proces administratora za przejęcie kamienicy
Roman Maciejowski, właściciel poznańskiej kamienicy przy ul. Limanowskiego 17, uciekł z Polski w 1969 roku. Proces, za próbę przejęcia tej kamienicy, ma teraz administrator Wojciech Ż. We wtorek w sądzie zeznawali lokatorzy budynku. Jak mówili, boją się o swoją przyszłość. Tego, że mogą zostać zmuszeni do opuszczenia wynajmowanych mieszkań.
Wysoki sądzie, czy nadal mamy płacić czynsz? - zapytał w Sądzie Okręgowym jeden z lokatorów kamienicy z Limanowskiego 17.
We wtorek odbyła się druga rozprawa przeciwko Wojciechowi Ż., administratorowi budynku. Zdaniem sądu to właśnie jemu, przynajmniej na razie, należy płacić czynsze. Tymczasem prokuratura zarzuca administratorowi przywłaszczenie kamienicy wycenionej na 2,6 mln zł. Teoretycznie ma ona właściciela, czyli Romana Maciejowskiego, niegdyś prawnika w różnych poznańskich urzędach. W 1969 roku, po wcześniejszej inwigilacji przez SB, uciekł z Polski i ślad po nim zaginął. Po pewnym czasie w kamienicy pojawił się administrator Wojciech Ż.
Dziadek wpajał zasady
Tajemniczy administrator w okresie transformacji zrzekł się zarządzania budynkiem. Pisał do urzędników, że nie ma żadnego tytułu prawnego choćby do pobierania czynszów. W połowie lat 90. poznański Urząd Miasta definitywnie odmówił przejęcia kamienicy, bo przecież formalnie ma właściciela, czyli uciekiniera Maciejowskiego.
Wojciech Ż. pozostał więc administratorem. Z czasem zaczął używać pieczątki z napisem „właściciel domu”, pobierał czynsze, dłużnikom wytoczył sprawę o eksmisję. Siedem lat temu wystąpił o zasiedzenie kamienicy, ale w procesie cywilnym sąd wskazał, że prawo do jej przejęcia będzie miał najwcześniej w 2020 roku.
Kłopoty pana Ż. rozpoczęły się w 2015 roku, gdy doniesienie do prokuratury złożył na niego Jacek Olech. Jest pełnomocnikiem właścicieli sąsiedniej kamienicy z Limanowskiego, w której działa hotel. - Zbadaliśmy księgę wieczystą sąsiadów i okazało się też, że właścicielem jest pan Roman Maciejowski. Tymczasem Wojciech Ż. w rozmowie ze mną twierdził, że to on jest właścicielem tej oraz kilku innych poznańskich kamienic - zeznał we wtorek Jacek Olech.
Sędzia Katarzyna Obst dopytywała, dlaczego o tej sprawie zawiadomił prokuraturę? - Dwa razy byłem zastępcą prezydenta Inowrocławia, obecnie po raz siódmy jestem radnym. Poza tym po szybkiej śmierci rodziców wychowywał mnie dziadek, przedwojenny policjant. Wpajał mi zasady sprawiedliwości społecznej, ochronę słabszych - mówił Olech.
Gdy wypowiadał te słowa, adw. Czesław Domagała, obrońca oskarżonego administratora, gestami i minami sugerował, że nie wierzy w słowa Olecha. Sędzia zwróciła mu uwagę, by zachowywał się profesjonalnie.
Sąd zapytał też Jacka Olecha, kto jego zdaniem jest pokrzywdzonym w sprawie? - Rodzina właściciela. A jeśli spadkobiercy nie żyją, pokrzywdzonym jest miasto Poznań lub Skarb Państwa, które zgodnie z przepisami mogą przejąć kamienicę - stwierdził Jacek Olech.
Dozorca płaci mniej
Sąd przesłuchał również kilku lokatorów Różnie oceniali działania administratora Wojciecha Ż. oraz motywy przyświecające sąsiadowi, czyli Jackowi Olechowi.
Jan, motorniczy w MPK oraz dozorca kamienicy przy Limanowskiego 17: - Mieszkam tam od 30 lat. Był spokój, aż pojawił się ten hotel obok. Podwórze zagrodzili płotem, nie mamy teraz gdzie zaparkować. Pojawiły się plotki, że nas wywalą, żeby powiększyć hotel. Jak słyszałem, chcieli nawet przekuć się do jednego z mieszkań po śmierci jego lokatorki. Ale Wojciech Ż. się nie zgodził. Jego samego oceniam dobrze. Traktuję go jak właściciela, widziałem raz pieczątkę z takim napisem. Na bieżąco dba o budynek.
Jego żona Henryka: - Płacimy mu czynsz. Jakbyśmy nie płacili, jak by to wyglądało? Pieniądze zanosimy mu osobiście.
Małżeństwo zajmuje 103 m.kw., za które płaci zaledwie 330 zł miesięcznie. Resztę kwoty rozliczają w sprzątaniu kamienicy. Kiedyś zapytali nawet Wojciecha Ż. czy mogą wykupić wynajmowany lokal. Miał im odpowiedzieć, choć właścicielem budynku nie jest, że cena wykupu to 80 tys. zł. Małżonków nie było stać.
Fatalny dach i drugie dno
Bardziej krytyczna wobec administratora była lokatorka Marta. Jej pradziadkowie dostali przydział na Limanowskiego w 1945 roku. Od tamtej pory w kamienicy mieszkają kolejne pokolenia jej rodziny. Opowiadała, że jakiś czas temu bezskutecznie szukała właściciela Romana Maciejowskiego. Dotarła do różnych dokumentów.
- Nigdzie nie znalazłam dowodu nadania Wojciechowi Ż. tytułu administratora naszej kamienicy. Płacimy mu czynsz, mimo wątpliwości wobec stanu prawnego.
Ostatni remont był 25-30 lat temu. Kamienica jest zaniedbana, dach jest w skandalicznym stanie. Kilka lat temu wymieniono co prawda instalacje gazowe w częściach wspólnych, ale opłacono to z lokatorskiego funduszu remontowego. Z kolei wymianę instalacji w mieszkaniu sfinansowaliśmy już sami - zeznała młoda kobieta.
Dodała, że w jej ocenie sprawa ma drugie dno. - Mam obawy wobec intencji pana Olecha reprezentującego sąsiedni hotel. Zdrowy rozsądek podpowiada, że oni próbują przejąć naszą kamienicę. Możemy zostać wysiedleni - mówiła w sądzie.
Kolejna rozprawa odbędzie się kwietniu. Sąd przesłucha następnych lokatorów.
Losy właściciela, czyli Romana Maciejowskiego, wciąż pozostają nieznane. Poznański Urząd Miasta planuje wystąpić do sądu o uznanie go za zmarłego. To otworzy drogę od poszukania jego spadkobierców. Jeśli się nie znajdą, miasto może wystąpić o przejęcie kamienicy. Chyba, że wcześniej „zasiedzi” ją oskarżony administrator Wojciech Ż. Kolejny wniosek o zasiedzenie może złożyć w styczniu 2020 roku.