Lex Sachajko: Poselski projekt Kukiz'15 skazuje zwierzęta na śmierć? Jego zapisy ograniczą organizacjom prozwierzęcym skuteczną interwencję
Już 150 tysięcy obywateli podpisało się pod petycją, która sprzeciwia się dalszemu procedowaniu poselskiego projektu Kukiz'15. Propozycja posła Jarosława Sachajko wzbudza u obrońców praw zwierząt oburzenie. Zgodnie z jej zapisami organizacje prozwierzęce stracą możliwość skutecznej i natychmiastowej interwencji w przypadku nielegalnych hodowli, ferm, lub gdy istnieje podejrzenie maltretowania zwierząt. Aktywiści będą mogli działać tylko przy obecności powiatowego lekarza weterynarii.
Organizacje zajmujące się ochroną zwierząt biją na alarm: propozycja zmian ustawy o ochronie zwierząt posłów Kukiz'15 ma utrudnić im ratowanie zwierząt.
Obecne przepisy zezwalają na przeprowadzenie skutecznej interwencji, gdy np. zwierzę jest niewłaściwie traktowane lub istnieje podejrzenie prowadzenia nielegalnej działalności.
- Wprowadzenie lex Sachajko skutkować będzie tym, że fundacje nie będą ratowały zwierząt, a będą odbierały po prostu ich zwłoki – mówi dosadnie adwokat Katarzyna Topczewska, współpracująca na co dzień z organizacjami prozwierzęcymi w tym poznańskim zoo.
Lex Sachajko: To średniowiecze w walce o prawa zwierząt
Pomysłodawca projektu - poseł Jarosław Sachajko - chce, by procedura odbioru zwierząt odbywała się tylko po konsultacji z powiatowym lekarzem weterynarii. To od niego ma zależeć co stanie się ze zwierzętami. Jego zdaniem taka zmiana ukróci "patologiczne" sytuacje.
- Od ograniczania praw Polaków są instytucje państwowe, a nie często pełne dobrych intencji osoby fizyczne. Jeżeli chodzi o zwierzęta są to lekarze weterynarii, a do zbierania rzetelnych dowodów jest policja - twierdzi Sachajko.
Zdaniem przedstawicieli fundacji Viva! i Mondo Cane to skazanie wielu tysięcy zwierząt na śmierć.
- Lex Sachajko sprowadzi nas do średniowiecza. Nasze państwo nie jest gotowe na to, by Powiatowa Inspekcja Weterynarii (PIW) odbierała zwierzęta. Dziś lekarze pracują do godziny 15, a przecież wiele sygnałów otrzymujemy po południu, w weekendy. Wielu z nich zresztą nie jest zainteresowanych ratowaniem zwierząt
- uważa Anna Cierniak z fundacji Mondo Cane.
Czytaj też: Puszczykowo: Sąd zabronił posiadania zwierząt, ale nadal je hodowano
Lex Sachajko: Powiatowi lekarze weterynarii nie będą skutecznie interweniować
- Zdecydowana większość maltretowanych zwierząt odbierana jest przez organizacje, a nie przez policję czy straż miejska, gdyż te służby nie mają na takie działania środków, ani czasu. Postępowania administracyjne, które towarzyszą każdej interwencji mogą ciągnąć się latami. To fundacje mają tyle determinacji, by ciągnąć sprawy do końca, najczęściej mają też miejsce i środki, by zajmować się odebranymi zwierzętami, występują w dalszej części jako oskarżyciele posiłkowi - dodaje Katarzyna Topczewska.
Z kolei Anna Plaszczyk z fundacji Viva!, która zainicjowała zbieranie podpisów pod petycją sprzeciwiającą się zlikwidowaniu prawnej ochrony zwierząt w Polsce, podaje przykłady nieskutecznych interwencji powiatowych lekarzy weterynarii.
- W poznańskim zoo przebywa niedźwiedź Baloo odebrany interwencyjnie przez nas z cyrku na Śląsku. Wcześniej niedźwiedzia oglądało 18 lekarzy weterynarii, którzy nie zauważyli, że nie ma on pazurów, że ma zwyrodnienia ruchu, że krokodyl i żółwie cyrkowe są w złych warunkach przetrzymywane. To nie wynikało z ich złej woli, a niewiedzy. Służby weterynaryjne w Polsce są niedofinansowane, brakuje tam pracowników - opowiada.
I dodaje. - Dziś jakikolwiek odbiór zwierząt przez fundację i tak musi potwierdzić urząd gminy.
Polecamy: Baloo - Niedźwiedź z niewoli, o którego walczą zoo, fundacja i cyrk
Lex Sachajko: chipowanie zwierząt przykrywą a ich ochrona
Poseł Sachajko uważa z kolei, że fundacja Viva! prowadzi przeciwko niemu nagonkę. Podkreśla, że propozycja zmian ma prowadzić też do zmniejszenia bezdomności zwierząt, a także do zwiększenia nadzoru nad zwierzętami.
- Niestety, lex Sachajko to ustawa, której prawdziwe zamiary są ukryte, bo prawdziwy cel ustawy został w uzasadnieniu przemilczany, a projekt idzie w pakiecie z dobrymi zmianami dotyczącymi np. chipowania. To może niektórych posłów zdezorientować – mówi Katarzyna Topczewska.
Przedstawiciele fundacji Viva! podkreślają, że w posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony Praw Właścicieli Zwierząt, gdzie był przedstawiony projekt lex Sachajko obecne były także osoby skazany prawomocnymi wyrokami sądu za znęcanie nad zwierzętami.
- Ewidentnie ta ustawa ma celu wsparcie właścicieli ferm futrzarskich, psedohodowców i zwykłych kryminalistów. To bulwersujące, że na posiedzenia zespołu są zapraszani przestępcy
– komentuje Katarzyna Topczewska.
- W Polsce działa około 500 organizacji prozwierzęcych. Rocznie ratujemy kilka tysięcy zwierząt. W wielu sprawach występujemy jako oskarżyciel posiłkowy. Z funduszy, które zbieramy leczymy te zwierzęta, zapewniamy dach nad głową i szukamy dla nich opiekunów. Bez nas będą one skazane na śmierć, oddawane do przepełnionych już schronisk - mówi Anna Cierniak.
Lex Sachajko kontra obecne przepisy
Czy jednak aktualne przepisy są więc wystarczające?
- Nie są, ale przynajmniej dają nam narzędzia do ochrony zwierząt. Oczywiście chcielibyśmy zmian, takich jak obowiązkowa asysta policji podczas interwencji czy nakaz finansowania przez gminy utrzymania odebranych zwierząt, ale nowelizacja, której jestem współautorką, a która takie zmiany przewidywała, utknęła w Sejmie już cztery lata temu - mówi Topczewska.