Leszno: Gwałt w areszcie? Sąd nie znalazł dowodów
Młoda kobieta twierdzi, że została zgwałcona w areszcie śledczym w Lesznie. Najpierw prokuratura, a teraz sąd nie znalazły na to dowodów.
Kobieta poskarżyła się śledczym, że w maju 2013 roku została zgwałcona w areszcie w Lesznie. Dziewięć miesięcy później urodziła dziecko. Teraz, po czterech latach, sprawa zmierza ku końcowi. Nie ustalono sprawcy rzekomego gwałtu. Tym samym ojciec chłopca pozostaje nieznany.
Kobieta trafiła do aresztu za niezapłaconą grzywnę. Jak mówiła, nocą ktoś zakradł się do jej celi i ją zgwałcił. Żeby ustalić sprawcę oraz ojca dziecka wytoczyła sprawę o ustalenie ojcostwa... 30 osobom związanym z aresztem. Pozwała głównie jego pracowników. Jak się dowiedzieliśmy, do poznańskiego sądu wpłynęły już wszystkie opinie dotyczące badań genetycznych. Żadna nie potwierdziła, by którykolwiek z badanych mężczyzn był ojcem. Tę informację potwierdził pełnomocnik kobiety.
- Jesteśmy bezradni. Najnowsza opinia zmusza nas do zakończenia sprawy. Wierzę mojej klientce, jest bardzo zdeterminowana i zapewnia, że do poczęcia doszło w areszcie śledczym w Lesznie
- mówi jej adwokat, który chce pozostać anonimowy. - Niestety, w wyjaśnieniu sprawy nie pomogła nam wcześniej prokuratura. Przebadała tylko pięciu mężczyzn. Sami musieliśmy wskazywać kolejnych. Nie mam pewności, że tamtej nocy nie było w areszcie kogoś jeszcze, o kim niestety nie wiemy. Na przykład kolegi któregoś z funkcjonariuszy - dodaje.
Prawnik przytacza różne opisywane już historie dotyczące podwójnego życia w aresztach śledczych. Za kratkami w ciążę zaszła główna podejrzana w aferze Amber Gold. Ojcem jej dziecka jest jeden z funkcjonariuszy. Z kolei we Wrocławiu jeden ze strażników, za pieniądze, miał dostarczać osadzonym kobiety pozbawione wolności. Celem spotkań było uprawianie seksu.
W przypadku aresztu w Lesznie jedynym dowodem, że miało dojść do gwałtu, były słowa zainteresowanej. Jej oskarżeń nie potwierdziły dwie osadzone z nią kobiety. Władze aresztu wykluczały, by ktoś mógł skrzywdzić osadzoną. Przebywała w areszcie od 30 kwietnia do 7 maja 2013 r. Poznańska prokuratura powołała biegłego ginekologa. Ten nie wykluczył wersji o poczęciu w celi, ale też jej nie potwierdził. Wskazał, że kobieta zaszła w ciążę prawdopodobnie między 1 a 9 maja 2013 roku, ale mogło do tego dojść nieco wcześniej lub później.
Otwarte pozostaje pytanie, kto poniesie koszty cywilnego postępowania i badań DNA. Młoda kobieta jest w trudnej sytuacji materialnej i liczy, że poznański sąd zwolni ją z kosztów.