Leszek Ojrzyński, trener Arki Gdynia, opowiada o nadziejach i szansach żółto-niebieskich w nadchodzącym sezonie 2017/18
O co będzie grała Arka w rozpoczynających się właśnie rozgrywkach ekstraklasy?
O utrzymanie. W porównaniu do ubiegłego sezonu nic się nie zmieniło. W niedzielę zaczynamy rozgrywki ligowe i to jest nasz główny cel. Świetnie byłoby oczywiście znaleźć się po zasadniczej części sezonu w górnej ósemce. Każda z drużyna o to gra. Gdyby tak się stało, utrzymanie mielibyśmy zapewnione. Komfort gry w ostatnich siedmiu kolejkach byłby dużo większy. Wystąpimy też w Lidze Europy i Pucharze Polski. W tych rozgrywkach także z każdego meczu będziemy chcieli wycisnąć jak najwięcej, wygrywać i zajść jak najdalej. W tym momencie jednak najważniejszy jest dla nas mecz ze Śląskiem Wrocław. Chcemy wygrać i krocząc od spotkania do spotkania realizować cele długoterminowe.
W Arce nastąpiły duże zmiany. Siła zespołu jest dla kibiców niewiadomą. Pan już wie, jakiej gry możemy spodziewać się po żółto-niebieskich?
Pewnego rodzaju zagadka oczywiście jest. Tydzień temu graliśmy mecz z Legią Warszawa na wyjeździe, gdzie nie byliśmy faworytem. Udało się jednak wygrać, choć mało kto w to wierzył. Ale to jest już historia. Teraz, ze Śląskiem, gramy u siebie. Stuprocentowym faworytem oczywiście nie jesteśmy, jednak większość kibiców liczy na to, że uda nam się wygrać. Musimy zagrać najlepiej, jak potrafimy. To będzie dla nas kolejny test. Szczególnie dla nowych zawodników, którzy zadebiutują przed gdyńską publicznością. Po meczu o Superpuchar Polski wiemy już, że stać nas na dobrą grę, drużyna jest odpowiednio przygotowana i nie opadnie z sił w 70 minucie spotkania. Pod względem fizycznym z Legią pokazaliśmy się z dobrej strony.
Ostatnio pozyskani zawodnicy, Alvaro Rey i Filip Jazvić, są predysponowani do tego, aby grać w pierwszym składzie?
Są to gracze, którzy mogą nam pomóc, i to szybko. Czy tak jednak będzie, zweryfikuje życie. Cieszę się, że są już potwierdzeni i będę mógł brać ich pod uwagę już przy okazji meczu ze Śląskiem. Co prawda długo z nami nie trenują, ale już widzę w nich duży potencjał. W poprzednich klubach najczęściej grali na skrzydłach, a na tej pozycji zanotowaliśmy ubytki. Trzech zawodników odeszło. Marcus da Silva też pożegnał się z pozycją skrzydłowego i został przesunięty do środka pola, gdzie także mamy problemy kadrowe. Dawał sobie radę, grał dobrze, z czego bardzo się cieszę.
To właśnie Marcus da Silva będzie naturalnym następcą kreatora gry w zeszłym sezonie, Mateusza Szwocha, czy może jakiś inny gracz jest bardziej predysponowany do tej roli?
Marcus jest jednym z wariantów. Pamiętajmy jednak, że jest także Michał Nalepa, Adam Marcinak, Dawid Sołdecki, którzy także mogą z powodzeniem występować w środku pola. Mamy na pewno pole manewru, ale też patrzymy w przyszłość. Okienko transferowe trwa jeszcze do końca sierpnia i będziemy rozglądać się za wzmocnieniami drużyny.
Jak ocenia Pan transfery? Arka w tym momencie jest mocniejsza kadrowo, niż w ubiegłej rundzie?
Nie chcę tego oceniać. Wszystko zweryfikują mecze. Liczę, że dojdzie jeszcze do nas co najmniej dwóch zawodników. Jak już wspomniałem, zanotowaliśmy straty w środku pola. Chodzi nie tylko o Szwocha, ale kontuzjowani są Dominik Hofbauer i Antoni Łukasiewicz. To było trzech podstawowych zawodników w ubiegłym sezonie. Musimy liczyć się z faktem, że Hofbauer i Łukasiewicz będą wyłączeni z gry przez co najmniej miesiąc.
W meczu z Legią umiejętniej, niż w ubiegłym sezonie, zakładaliście pressing. Zawodnicy nie biegali bez sensu. Nad tym, czy innymi elementami taktyki, pracowaliście podczas zgrupowań?
Naszym głównym celem jest utrzymanie
Pracowaliśmy nad wszystkim, a przed nami jest co najmniej drugie tyle roboty. Trenowaliśmy przez cztery tygodnie, ale to za krótko, aby wszystko poprawić. Dużo uwagi poświęciliśmy motoryce. Po niektórych, ciężkich treningach trzeba było też odpocząć. Dni i godziny wtedy uciekały.
Po meczu w Warszawie Dariusz Dziekanowski powiedział, że Legię ograł Krzysztof Sobieraj z kilkoma kilogramami nadwagi i Patryk Kun z pierwszoligowego Stomilu Olsztyn. Odbiera to Pan jako przejaw lekceważenia Arki?
Tak tego nie odbieram. Dariusz Dziekanowski, choć gra w oldboyach i ma pewnie większą nadwagę od Krzysztofa Sobieraja, podobno nadal robi rajdy, jak za najlepszych lat. Każdy ma prawo do wyrażenia swojej opinii. Ja się jednak nie będę wdawał w tego typu dyskusje.
W Lidze Europy niemal na pewno traficie na duński Midtjylland. Jak Pan ocenia to losowanie?
Na pewno łatwo nie będzie, ale podchodzę do tego ze spokojem. Będziemy przyglądać się temu przeciwnikowi. Zespoły z Danii grają solidną piłkę, o czym w poprzednim sezonie przekonało się Zagłębie Lubin.
Jakie wnioski wyciągnęliście z nerwowej końcówki ubiegłej rundy? Jak rozumiem, chcecie uniknąć takie sytuacji w tym sezonie?
Na pewno. Każdy to przyzna, że takiej sytuacji chcemy uniknąć. Wnioski będą jednak wyciągane z meczu na mecz. Stajemy teraz przed nowym rozdziałem. Rok temu byliśmy beniaminkiem, ale po ubiegłym sezonie z pewnością jesteśmy mądrzejsi. Wierzę w moją drużynę i ufam, że będzie dobrze.