Na sali sądu pracy w Toruniu ustalono, że leśniczy miał problemy z rozliczeniem się z drewna. Kontrolowanie go ze strony pracodawcy nie było mobbingowaniem, tylko koniecznością.
Sprawa jest ciekawa, bo w tle jest pewna leśna aferka. Może też dać do myślenia każdemu, kto zbyt łatwo szafuje terminem „mobbing”. Swój finał znalazła w IV Wydziale Pracy i Ubezpieczen Społecznych Sądu Rejonowego w Toruniu.
Wersja leśniczego
Do tego właśnie sądu leśniczy L.O z okolic Torunia pozwał swojego pracodawcę. Zażądał 25 tysięcy złotych zadośćuczynienia za mobbing, któremu rzekomo miał zostać poddany. Twierdził, że pracodawca tak swoim postępowaniem go udręczył, aż doprowadził do rozstroju zdrowia. Między innymi wpędził w stany depresyjne. W pozwie pan L.O podkreślił, że był sumiennym i rzetelnym pracownikiem, a pracodawca w sposób nieuzasadniony zarzucił mu nieprawidłowości związane z gospodarką drewnem.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień