Lera z Ukrainy: Wielu uchodźców ma poczucie winy, że są tu, bezpieczni, a ich rodziny są pod ostrzałem

Czytaj dalej
Fot. Anna Kaczmarz
Jolanta Tęcza-Ćwierz

Lera z Ukrainy: Wielu uchodźców ma poczucie winy, że są tu, bezpieczni, a ich rodziny są pod ostrzałem

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Lera Vinogradova ma 25 lat. Z Mariupola, dziś ostrzeliwanego, wyjechała znacznie wcześniej. W Krakowie, do którego przyjechała z mężem Maksimem, mieszka od roku. Oboje pracują w branży IT, a Lera prowadzi też wideobloga. Jeździ po Małopolsce i kręci filmiki o tym, jak żyje się w naszym kraju, a ostatnio o tym, gdzie szukać pomocy, uciekając przed wojną.

W piątek 24 lutego mija dokładnie rok od inwazji Rosji na Ukrainę. W rocznicę wybuchu wojny przypominamy nasz tekst o Lerze z Ukrainy, która czuje się winna, bo jest bezpieczna w Polsce, ale jej rodzina w Mariupolu znajduje się pod ostrzałem.

Do Polski przyjechaliśmy w grudniu 2020 roku w poszukiwaniu lepszej przyszłości. Chcieliśmy stabilnego i przewidywalnego życia.

Mariupol, z którego pochodzę ja i Maksim, to duże miasto przemysłowe, ale jeszcze przed wojną żyło się tam trudno. Bieda, braki w zaopatrzeniu, kiepski transport. Medycyna i edukacja – na bardzo niskim poziomie. Ponadto ze względu na funkcjonujący tutaj dawniej przemysł maszynowy, chemiczny oraz hutniczy (do dzisiaj zostały dwie duże huty stali) Mariupol jest zanieczyszczonym miastem. Mimo bliskości morza, turyści tutaj nie przyjeżdżali.

Tak było przed wojną. Dzisiaj razem z mężem jesteśmy w Krakowie, ale nasze rodziny zostały w Mariupolu. Nie mają prądu, ogrzewania, jedzenia. Od kilku dni nie ma prawie żadnej łączności z Mariupolem. Bardzo się boję. W ostatnich dniach Mariupol był ciągle bombardowany, wiele domów zostało uszkodzonych.

Ciągle się słyszy o korytarzach humanitarnych, o tym, że być może Rosjanie pozwolą na ewakuację miasta. Nie wiem, czy mieszkańcy Mariupola o tym wiedzą. Nie mam jak powiadomić rodziny, ponieważ nie mogę się z nią skontaktować. Ewakuacja wszystkich mieszkańców nie będzie możliwa, miasto jest ogromne.

Chciałbym, żeby moi bliscy wyjechali jak najszybciej, ale oni od pierwszego dnia wojny boją się ostrzału podczas ucieczki. Mam nadzieję, że mają jedzenie i wodę, a ich dom nie został zniszczony.

Ludzie

O emigracji myślałam jeszcze na studiach. Uczyłam się polskiego. Szukałam informacji o bezpłatnych programach umożliwiających naukę w Polsce. Pochodzę z niezamożnej rodziny. Oglądałam filmiki, chcąc poznać Polskę i Polaków, interesowałam się historią kraju. Maksim ma Kartę Polaka i polskie korzenie – jego dziadek był Polakiem.

W Mariupolu mam mamę, babcię i dziadka. Bardzo za nimi tęsknię. Zwłaszcza teraz. Pomagam uchodźcom z Ukrainy, dzięki temu mam siłę. Razem z przyjaciółmi zbieramy pieniądze i żywność, staram się też pomagać wszystkim, którzy piszą do mnie na portalach społecznościowych. W moim domu mieszka obecnie uchodźca z Mariupola, a znajomi udzielili schronienia matkom z dziećmi.

Obawiałam się, jak Polacy będą mnie traktować. Tymczasem są przyjaźni, gotowi do pomocy i wyrozumiali, jeśli trudno mi coś wyrazić, bo słabo mówię po polsku. Nawet jeśli nie zwracam się o pomoc, widząc moje zagubienie, wychodzą z inicjatywą. Ich życzliwość nieustannie mnie zdumiewa.

Wojna pokazała, że Ukraińcy – tak jak i Polacy – potrafią się zjednoczyć, pomagać sobie, walczyć. Tysiące mężczyzn wstąpiło do obrony terytorialnej, a liczba wolontariuszy na Ukrainie i za granicą jest oszałamiająca.

Infrastruktura

Pierwsza rzecz, na którą zwróciłam uwagę po przekroczeniu granicy polsko-ukraińskiej, to drogi. Podróż tutaj była jak przejazd do innej, lepszej rzeczywistości. Ze świata dziurawych, wąskich, zatłoczonych jezdni do cywilizacji i autostrad.

Wynajęliśmy mieszkanie blisko centrum, na Salwatorze. Przeżyłam szok, jakie to miasto. Trochę interesuję się urbanistyką, planowaniem przestrzennym, więc z przyjemnością na żywo oglądałam to, co do tej pory widziałam tylko w internecie. Kraków to miasto dla ludzi, po którym przyjemnie się spaceruje.

Lubię przechadzać się krakowskimi ulicami, chłonąć ich energię. Kiedy spacerowałam po Charkowie, gdzie wyjechałam na studia, wracałam do domu zmęczona, bo to miasto było niezwykle szybkie i głośne. O Krakowie nie mogę tego powiedzieć. Pewnie wielu mieszkańców będzie zaskoczonych, czytając te słowa. Jednak nie tylko ja tak myślę. Również wielu moich znajomych Ukraińców, którzy mieszkają w Krakowie, uważa, że to miasto dla... emerytów. Jest ciche, spokojne, wręcz przytulne. Wszędzie są chodniki, nawet najmniejsze boczne uliczki są wyasfaltowane. Kiedy studiowałam w Charkowie, widziałam wiele miejsc, gdzie w chodnikach zapadały się płytki, a na ulicach brakowało asfaltu.

Codzienność

Kiedy przygotowywałam się do wyjazdu do Polski, zauważyłam, że wcale nie tak łatwo o praktyczne informacje, dotyczące na przykład spraw urzędowych. Pomyślałam, że chciałabym pomagać innym i dzielić się tym, czego udało mi się dowiedzieć. Po przyjeździe do Krakowa zaczęłam więc nagrywać filmiki i stworzyłam swój videoblog. Początkowo były to krótkie odcinki, zawierające praktyczne informacje o tym, jak wygląda życie w Polsce, jak Polacy odnoszą się do imigrantów. W kolejnych filmikach opowiadałam o przyczynach mojej emigracji, formalnościach, które trzeba dopełnić, by otrzymać Kartę Polaka, o moich wrażeniach z życia tu. Takie filmiki robiłam co tydzień. Do tej pory powstało ich ponad sto. Pewnego dnia przyszedł mi do głowy pomysł, aby pokazać życie Polaków w małym miasteczku. Wybrałam się więc do Miechowa. Moją uwagę zwrócił brak dysproporcji między miastami większymi a mniejszymi. W małych miastach chodniki są równie proste, a place zabaw zadbane tak samo, jak w Krakowie. Potem odwiedzałam inne miasteczka.

Kontrasty

Kiedy przyjeżdżam do Rzezawy, Krzeszowic lub innej miejscowości, otwieram internetową mapę i idę do centrum. Jest tam zwykle rynek, kościół, wyremontowany i ukwiecony plac. Szukam szkoły lub szpitala, bo na ukraińskiej wsi często nie ma szkół, albo jest tylko podstawówka. Ciekawa jestem, jakie znajdę sklepy. W naszych wsiach są małe sklepiki, w których sprzedają tylko podstawowe produkty i jest niewielki wybór.

Zwracam uwagę na to, co mieszkańcom wydaje się oczywiste: że bloki mają kolorową elewację, żywopłoty są przystrzyżone, jest parking dla rowerów i nikt ich nie kradnie.

Patrzę na trawniki i rośliny wokół budynków. Polacy dbają o miejsca, w których żyją.

Komentarze

Mój videoblog odwiedzają Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie i Polacy. Chwalą mnie, że pozytywnie mówię o polskich miastach. Polacy są zwykle zaskoczeni, że uważam Kraków za przytulny albo zwracam uwagę na place i chodniki. Rosyjskojęzyczni ludzie są natomiast bardzo zaskoczeni tym, jak w Polsce jest pięknie. Rosyjska telewizja nadaje propagandowe programy, z których wynika, że Europa, a zwłaszcza Polska, to straszny kraj, w którym jest brzydko, niebezpiecznie i okropnie się mieszka. Gdy moi widzowie patrzą na polskie wsie i miasteczka, które odwiedzam, piszą mi, że są w szoku. Oczywiście wśród nich nie brak także hejterów, którzy zostawiają złośliwe komentarze. Nie przejmuję się tym. Bardziej mnie zastanawia to, dlaczego Polacy tak często narzekają. Rozumiem, że kraje zachodniej Europy, do których się porównują, są bogatsze, ale doceńcie to, co macie.

Przekaz

Nagrywając filmy, próbuję pokazać moim rodakom, że można żyć inaczej. W tym celu można się przeprowadzić do innego kraju, lub zrobić coś, by we własnym mieszkało się lepiej. Chcę ich przekonać, że warto wziąć odpowiedzialność za to, co ich otacza.
Myślę, że taką odpowiedzialność bierzemy na siebie teraz. Wojna uwydatniła różnice między Rosją a Ukrainą. Rosjanie zamiast protestować i jednoczyć się, by zmienić swój kraj, walczą o garnki w zamykanej Ikei, podczas gdy Ukraińców zbliża wspólne nieszczęście. Nasze kraje są bardzo podobne, jeśli chodzi o ubóstwo materialne, ale Ukraińcy są bogatsi i silniejsi duchowo.

Nie wiem, dlaczego Polska oferuje swoim obywatelom zachodni poziom życia, a Ukraina jeszcze przed wybuchem wojny była najbiedniejszym państwem Europy, skorumpowanym, ze zdewastowaną infrastrukturą, prymitywną gospodarką. Dlaczego u nas na wsi nie ma placów zabaw, chodników czy dobrze zaopatrzonych sklepów i co trzeba zrobić, żeby były. Czy problem tkwi w ludziach? Czy w politykach? A może w historii?

Dzisiaj co innego jest dla mnie ważne. Widzę, jak Rosjanie niszczą mój kraj. Nie wiem, co się dzieje z moimi bliskimi i przyjaciółmi. Jestem silna psychicznie, nie załamuję się. Jednak wielu Ukraińców w Polsce ma problemy psychologiczne i poczucie winy, że oni są tu, bezpieczni, a ich rodziny są pod ostrzałem.

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.