- Na szczepienia przeciwko pneumokokom decyduje się zaledwie 1-2 proc. rodziców - mówi Tomasz Jarmoliński, ordynator pediatrii w Międzyrzeczu.
Dlaczego niektóre samorządy decydują się, a inne nie, na fundowanie szczepień swoim najmłodszym mieszkańcom?
To kwestia odpowiedzialności i wiedzy osób, które zajmują się tematyką zdrowotną w gminach lub powiatach. To też kwestia nacisku ze strony obywateli. Ludzie coraz częściej się o to dopominają sami. Przykład szczepień pneumokokowych pokazuje, że takie akcje mają wymiar medyczny. W Kielcach, które rozpoczęły je kilka lat temu, osiągnięto wspaniały efekt. Spadła nie tylko zachorowalność na infekcje pneumokokowe wśród dzieci, ale również u osób po 65. roku życia, które zarażają się od dzieci.
U nas ten trend jest zauważalny?
Jeszcze nie, bo na takie szczepienia zdecydowały się jedynie samorządy w Kostrzynie, Żarach i w Przytocznej. Ta kula śnieżna jednak się rozpędza. Wielkim sukcesem akcji szczepienia przeciwko pneumokokom jest wejście tych szczepień do grupy szczepień obowiązkowych. W przypadku niemowląt będzie to już od przyszłego roku. Jest jednak cała grupa dzieci starszych – do 5. roku życia - która będzie czekać na swoją szansę w postaci programów samorządowych. Dziś, jeśli samorządy nie pomogą, to dzieci są szczepione za darmo tylko w grupach ryzyka.
O jakich grupach mówimy?
To na przykład wcześniaki czy dzieci mające niedobory immunologiczne. Rodzice pozostałych dzieci muszą szczepionkę kupić.
Jest ona droga?
Pełna dawka kosztuje kilkaset złotych.
To pewnie decyduje się na nią niewielka grupa rodziców?
Bardzo niewielka. Na szczepienia dodatkowe decyduje się 1-2 proc. rodziców. Kwestia ekonomiczna jest jednym z powodów.
I, jak się domyślam, dlatego ludzie naciskają samorządy, aby wprowadziły szczepienia?
Tak, bo nie każdego na taki jednorazowy wydatek stać. To słuszne, że ludzie mogą wybrać, czy chcą mieć nowy chodnik, czy program zdrowotny.
Czyli możemy zachęcać Czytelników, by szczepienia zgłaszali np. do budżetów obywatelskich?
Tak. Budżet obywatelski to nie muszą być przecież inwestycje. Zgłaszanie szczepień do budżetów to bardzo dobry pomysł.
Na co szczepić się w związku z wakacjami?
Nie ma jednej recepty. Trzeba zawsze skontaktować się z ośrodkiem zajmującym się chorobami tropikalnymi czy zakaźnymi i zorientować się, jakie szczepienia obowiązują w danym egzotycznym kraju. Taką podpowiedź można znaleźć na stronach Państwowego Zakładu Higieny. O tym jednak warto pomyśleć kilka miesięcy przed wyjazdem, bo szczepionki nie działają od razu.
A o czym należy pamiętać?
Trzeba zorientować się, jakie ubezpieczenie zdrowotne obowiązuje tam, gdzie wyjeżdżamy na wakacje. Trzeba też pamiętać, że są kraje, gdzie praktycznie nie ma opieki lekarskiej, więc jeśli jakieś dziecko cierpi na choroby przewlekłe, należy wziąć ze sobą leki. Nie zawsze będzie można je uzyskać. Do wakacji trzeba podchodzić z entuzjazmem, ale i z rozsądkiem.
Szczepionka to korzyść
Dr Tomasz Jarmoliński był jednym z gości konferencji poświęconej szczepieniom, która odbyła się w poniedziałek, 20 czerwca, w Gorzowie. Specjaliści(m.in. lekarz z Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersytetu Medycznego) poruszali m.in. rosnący problem zaniechania szczepień dzieci.
W zeszłym roku w Polsce 16 tys. rodziców świadomie odmówiło szczepienia swoich dzieci. - Silny jest ruch antyszczepionkowy. Szczepienia obowiązkowe są ustanowione prawem. Nie można od nich się wymigać na podstawie własnego poglądu. Odmowa jest działaniem przeciwko życiu i zdrowiu dziecka. To działanie na jego niekorzyść – mówi dr Jarmoliński.