Do sądów trafiły akty oskarżenia przeciwko urzędnikom, którzy sprzyjali w przetargach jednej firmie. Nie robili tego za darmo - mówi Leszek Goławski z Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach
Albo Jarosław Ś. miał wyjątkowy dar przekonywania ludzi, albo urzędnicy państwowi i samorządowi mają wyjątkową skłonność do przyjmowania łapówek. Gdy został dyrektorem handlowym spółki Qumak, jej filii w Bielsku-Białej, od razu próbował dotrzeć do ludzi odpowiedzialnych za przetargi na wykonywanie rozmaitych usług informatycznych. Do przetargów mógł stawać każdy, ale wygrać musiała tylko firma, z którą się związał Jarosław Ś. W zamian za wygraną rozdawał laptopy, komponenty komputerowe, aparaty cyfrowe, nawigacji, ale także pieniądze, od tysiąca do dziesięciu tysięcy złotych. Teraz o tym wszystkim opowiada prokuratorom.
To korupcyjne śledztwo wszczęła w 2012 roku Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej. Dotyczyło "udzielania korzyści majątkowych osobom pełniącym funkcje publiczne w urzędach i instytucjach państwowych oraz samorządowych". Rok później śledztwo przejęła Prokuratura Apelacyjna w Katowicach z katowicką delegaturą Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Przyjrzeli się przetargom, w których startował Qumak na terenie województwa śląskiego.
Z końcem czerwca do sądu w Bielsku-Białej trafił akt oskarżenia przeciwko trzem pracownikom bielskiej skarbówki. Dyrektor Jarosław szukał dojścia przede wszystkim do publicznych pieniędzy i zleceń. Jak wykazało śledztwo, nie było to zbyt trudne.
"Uprzejmość" urzędników miała swoją cenę
- Marek C. usłyszał dziesięć zarzutów korupcyjnych, bo w latach 2009-2011 sprzyjał Qumakowi przyjmując korzyści majątkowe - informuje prokurator Leszek Goławski. A to dostał 1.800 zł, a to jakieś podzespoły. W tym czasie pełnił funkcję kierownika wydziału informatyki II Urzędu Skarbowego w Bielsku-Białej. Składał fałszywe oświadczenia, że nie ma nic wspólnego z Qumakiem, ale kłamał. Drugą osobą oskarżoną jest Andrzej K. z tego samego II Urzędu Skarbowego w Bielsku. On też zajmował się zamówieniami na usługi informatyczne. Jemu prokuratura zarzuciła składanie fałszywych oświadczeń przy tych przetargach, w których zapewniał, że nic go nie łączy z żadnym z oferentów.
Z kolei Marek S. był kierownikiem działu administracyjno-logistycznego I Urzędu Skarbowego w Bielsku-Białej. I on w latach 2009-2011, zdaniem oskarżyciela, przyjmował łapówki od dyrektora Jarosława Ś. z Qumaku w kwocie co najmniej 2.200 zł, w postaci aparatu cyfrowego.
Umówione przetargi w Będzinie
- To nie jest jedyny akt oskarżenia, jaki wiąże się z firmą Qumak - mówi prokurator Goławski. - W tym samym czasie do sądu w Będzinie trafił akt oskarżenia przeciwko Przemysławowi P., który też pomagał Qumakowi wygrywać przetargi.
Przemysław P. był kierownikiem biura informatycznego starostwa powiatowego w Będzinie. W 2012 roku przyszli po niego agenci CBA. Usłyszał piętnaście zarzutów korupcyjnych. Brał pieniądze od dyrektora Jarosława Ś., a to 2.500 tys. zł, a potem 1.600 zł. Zrobiła się z tego spora sumka.
- Do nieprawidłowości wskazywanych przez prokuraturę doszło w minionej kadencji, za poprzedniego zarządu - przypomina Marek Koczarski ze starostwa będzińskiego. - Przemysław P. został odsunięty od stanowiska kierowniczego i nie ma obecnie najmniejszego wpływu na jakiekolwiek decyzje. Poczekamy do prawomocnego wyroku.
Coraz większa presja na wyniki finansowe sprawia, że w biznesie zwiększa się skala nadużyć i korupcji. Z badań wynika, że jedna piąta polskich menedżerów byłaby skłonna wręczyć upominek, co czwarty menedżer zaoferowałby gotówkę, a 23 procent zapewniłoby rozrywkę w celu zdobycia lub utrzymania relacji biznesowych.
To nie my, to on
Z prokuratorskiego śledztwa wynika, że Qumak wygrywał przetargi, bo jego pracownik dawał łapówki na prawo i lewo. Czasem wystarczał drobny sprzęt elektroniczny.
Jarosław Ś. był wyjątkowo kreatywny i potrafił nakłonić ludzi, w jakimś sensie zaufania publicznego, by łamali dla niego prawo. Zapoznawali go, na przykład, z ofertami konkurentów biorących udział w procedurach przetargowych. Często specyfikacja przetargu była tak ustawiana, żeby mogła go wygrać tylko ta jedyna firma informatyczna. Żaden konkurent nie mógł sprostać stawianym wymaganiom przez opłaconych organizatorów przetargów. A raz specyfikację przygotował sam Jarosław Ś. I nikt tego nie skontrował - w urzędzie skarbowym, który potrafi podatnika pogonić na koniec świata z powodu zaległej złotówki.
Jarosław Ś. był dyrektorem handlowym od 2008 roku. Został najpierw zawieszony w obowiązkach służbowych, kiedy do jego przełożonych dotarło, że toczy się przeciw niemu postępowanie, a cztery miesiące później, w marcu 2014 roku- zwolniony z funkcji dyrektora, zwolniony ze świadczenia pracy za porozumieniem stron.
Zarząd spółki Qumak odciął się od niego. - Qumak SA jest spółką publiczną, która zawsze działa zgodnie z prawem i stosuje najwyższe standardy etyczne zarówno w działalności biznesowej, jak i w relacjach z pracownikami - informuje Sebastian Krawczyk w imieniu Qumaku. - Nie mieliśmy i nie mamy informacji, jakie konkretnie zarzuty zostały postawione panu Jarosławowi Ś. Wszystkich pracowników spółki obowiązuje wewnętrzny kodeks etyki biznesowej. Jeśli podejmują jakiekolwiek działania niezgodne z prawem lub dobrym obyczajem, robią to tylko i wyłącznie na własny rachunek i odpowiedzialność. Przeprowadziliśmy szczegółowy, wewnętrzny audyt, który nie wykazał nieprawidłowości w jakichkolwiek kwestiach związanych z działalnością spółki.
Qumak jest ważnym graczem na rynku informatycznym, nowoczesnych technologii teleinformatycznych. Zajął się m.in modernizacją infrastruktury IT Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Od strony technicznej pracował nad wystawą historyczną w nowym gmachu Muzeum Śląskiego w Katowicach. W bielskiej aferze zarząd spółki sam czuje się pokrzywdzonym.
Leszek Goławski zapowiada, że to nie jest koniec tego śledztwa. - Jest jeszcze czterech podejrzanych o przyjęcie korzyści majątkowych w związku z zajmowanym stanowiskiem w instytucjach województwa śląskiego, ale akt oskarżenia nie jest gotowy - dodaje prokurator.
Podejrzanym jest też były dyrektor Jarosław Ś. Prokuratura postawiła mu zarzuty wręczania łapówek, do czego się przyznaje. Dopiero w czasie śledztwa zaczął sam rzucać oskarżeniami na lewo i prawo, wyjawiając nazwiska swoich wspólników.
Nadal pracują
Już wiosną tego roku ta sama prokuratura oskarżyła dwóch pracowników Urzędu Miasta w Dąbrowie Górniczej o branie łapówek od Jarosława Ś. z firmy Qumak.
- Zasady działania były podobne - wyjaśnia prokurator.
Oskarżone są dwie osoby: Piotr S., zastępca naczelnika Wydziału Informatyki Urzędu Miasta w Dąbrowie Górniczej oraz informatyk Jacek K., pracownik tegoż działu. Razem zasiadali w komisjach przetargowych powoływanych w dąbrowskim magistracie.
- Nadal pracują w urzędzie, ale zgodnie z postanowieniem prokuratury zostali zawieszeni w czynnościach służbowych związanych z przygotowaniem, przeprowadzeniem i nadzorowaniem postępowań o udzielenie przez urząd zamówień publicznych - informuje Anna Zubko z Urzędu Miejskiego w Dąbrowie Górniczej.
Filia Qumaku w Bielsku-Białej została zamknięta w 2014 roku.
- Złożyliśmy w prokuraturze wniosek o udzielenie szczegółowych informacji w tej sprawie, w szczególności treści zarzutów wobec pana Jarosława Ś. Jak dotąd odpowiedzi nie uzyskaliśmy. W prokuraturze odmówiono nam informacji, argumentując to tym, że Qumak ani nikt z jego Zarządu spółki nie jest stroną w sprawie. Nikt z Zarządu nie otrzymał również statusu świadka - dodaje Sebastian Krawczyk.