Lepiej, aby władza nie maczała w tym palców
Czy można zrobić dobry film historyczny, gdy minister ogłasza konkurs? Chciałbym w to wierzyć - mówi reżyser Ryszard Kruk.
Wicepremier, minister kultury Piotr Gliński kilka dni temu ogłosił konkurs na scenariusz filmu o historii Polski. Mimo zapewnień, że konkurs jest otwarty dla wszystkich, nie tylko dla filmowców, ponownie wzbudził niepokój twórców.
To nie ma być gniot
Czy można zrobić dobry film o tematyce historycznej, gdy oceniać go będzie obecna władza? Tematyka scenariusza - zgodnie z regulaminem konkursu - powinna dotyczyć „istotnych wydarzeń historycznych kształtujących współczesną tożsamość Polaków”. Minister Gliński zapewnia, że nie chce zrobić gniota.
- Będę się tej sprawie przyglądać - mówi Kafka Jaworska, szefowa toruńskiego festiwalu filmowego Tofifest. - Nie chciałabym, aby powstało coś „à la Smoleńsk”. Pomysł jest dobry, bo filmy historyczne są potrzebne, ale powinny być tak tworzone, aby nie towarzyszył im podtekst polityczny, czyli podejrzenie, że są po myśli władzy. Trudno jednak uniknąć oceny politycznej, bo każdy artysta będzie miał własną wizję wydarzeń i tego, jak ma wyglądać taki film. Swoboda artystyczna jest niezbędna.
Kafka czeka na nowy film Wojtka Smarzowskiego „Wołyń”, który ma pojawić się jeszcze w tym roku, a którego fragmenty już widziała. Uważa, że takie kino artystyczne jest bardzo ważne, choć nie wszystkim może się podobać.
Twórcy obawiają się też, że konkurs, który ogłosił minister kultury, może być oczekiwaniem na film z przytupem, w stylu amerykańskich produkcji, które mają ściągnąć do kina tłumy, ale nie zachwycą ani artystycznym poziomem, ani nie zaskoczą. Zobaczymy przez to obraz jedynie słyszny i przytakujący władzy, a to nie sprzyja rozwojowi sztuki filmowej. Trudno będzie o film w stylu „Rewers” Borysa Lankosza, nie mówiąc już o takich produkcjach jak „Róża” Wojciecha Smarzowskiego czy oskarowa „Ida” Pawła Pawli kowskiego, która - jak pamiętamy - nie podobała się prawej stronie sceny politycznej.
- Chciałabym, aby twórcy mieli duże możliwości interpretacji podczas pracy nad fabułą - dodaje Kafka Jaworska. - Ciekawy jest program w Instytucie Sztuki Filmowej, który dofinansowuje produkcję filmów historycznych. W ten sposób zyskał film Janka Komasy „Powstanie Warszawskie”. Dobrze by było, aby pomagano twórcom przez takie instytuty, zwiększając nakłady finansowe, a nie przejmując ich kompetencje czy ograniczając wolność twórczą.
Wizytówka? Wybitni
Reżyser Ryszard Kruk, twórca takich filmów dokumentalnych jak: „Taksówkarz” czy „Ziggy Dust” mówi, że ukierunkowywanie twórców przypomina mu czasy socjalistyczne.
- Narzucanie czegoś odgórnie nie sprzyja twórczej ekspresji - przekonuje. - Mogą powstawać filmy „czarno-białe”, gdzie będą określeni bohaterowie i określona linia myślenia. A w filmie, tak jak w życiu, nie ma tematów czarno-białych.
- Pomysł na promocję Polski przez kino historyczne nie przekonuje mnie - mówi dr Magdalena Wichrowska, filmoznawczyni. - Naszą wizytówką są wybitni autorzy kina. Trzeba ich wspierać niezależnie od tematyki, którą poruszają w swoich filmach. Mam też wątpliwości co do komisji scenariuszowej, w której brakuje wybitnych historyków. Jest za to kilku publicystów, których kojarzę z jedną opcją polityczną. Mimo wszystko trzymam kciuki, by komisja wybrała odkrywczy i artystycznie ciekawy scenariusz.
W jury konkursu pod przewodnictwem scenarzysty Jarosława Sokoła zasiądą: Piotr Gociek - publicysta, scenarzysta, prof. Wojciech Roszkowski - profesor historii, Remigiusz Włast-Matuszak - publicysta, Dariusz Wieromiejczyk - producent filmowy, Mateusz Werner z Narodowego Centrum Kultury, Rafał Wieczyński - reżyser, Piotr Dzięcioł - producent filmowy, Joanna Kos-Krauze - reżyser oraz Wojciech Tomczyk - scenarzysta i literat.
Minister Gliński zapewnił, że konkurs jest po to, żebyśmy wszyscy, jako Polska, na nim zyskali. - Państwo ma obowiązek uczestniczyć w czymś takim - uznał. - I dlatego stwarza warunki twórcom.
Jednak czy to oznacza, że twórca będzie musiał zadowolić wszystkie oczekiwania stwarzającego warunki?
Na to pytanie najlepszej odpowiedzi udzielił chyba jeden z najbardziej utalentowanych reżyserów - Wojciech Smarzow ski: - Nie można zrobić filmu, który zadowoli wszystkich. Mam swoją opcję, swoją prawdę i jej się trzymam - mówił niedawno na planie „Wołynia”.