Lekki retusz w Polskim Cukrze Toruń potrzebny
Polski Cukier Toruń pojedzie do jaskini lwa w Zielonej Górze jako wicelider tabeli. Drużynę w najbliższym czasie trzeba jednak lekko przebudować.
Bilans 7-2 jest więcej niż zadowalający. Torunianie prezentują się solidnie, uniknęli poważniejszych wpadek, choć za taką można uznać porażkę u siebie z Asseco Gdynia. - Tego meczu mi najbardziej szkoda - przyznaje Ryszard Szczechowiak, dyrektor Polskiego Cukru. - Przegraliśmy w Szczecinie, ale ten mecz spokojnie odbijemy sobie u siebie. W Gdyni będzie nam wygrać dużo trudniej.
Wybrali go wcześniej
W poniedziałek niewiele brakowało, aby torunianie zaliczyli poważniejszą wpadkę w meczu z Siarką Tarnobrzeg. - Musimy sobie uświadomić, że bez agresji w obronie nie pokonamy nikogo. Taka jest ta liga w tym sezonie, że w każdym meczu trzeba dać z siebie wszystko. W pierwszej połowie tej agresji nie było wcale - podkreśla trener Jacek Winnicki.
W grudniu bądź w styczniu należy spodziewać się delikatnych korekt w składzie. Wciąż jest wolne miejsca dla drugiego rozgrywającego. Na razie tą rolę pełni Kamil Michalski, niezły w obronie, ale nie stwarzający zagrożenia w ofensywie.
Ten temat łączy się z Danny Gibsonem, absolutnym liderem Polskiego Cukru. O jego wartości przekonaliśmy się w poniedziałek, a 21 punktów w jednej kwarcie jest jednym z najbardziej imponujących osiągnięć statystycznych w tym sezonie w Tauron Basket Lidze.
Gibson był pomysłem Ryszarda Szczechowiaka. - Oglądałem go podczas turnieju finałowego Pucharu Polski i od razu uznałem, że będzie idealny dla nas. Latem pojawiła się oferta i była naprawdę atrakcyjna cenowo. Nie zastanawialiśmy się długo.
Amerykanin ma największy wpływ na grę torunian, może obok Łukasz Wiśniewskiego. Gra średnio 35 minut w meczu i jest jednym z najmocniej eksploatowanych graczy w lidze. Jak długo będzie grał na tak wysokim poziomie przy tak dużym obciążeniu?
Czego nie widać?
Szczechowiak: - Jest pewien dylemat. Z informacji z jego poprzednich klubów wynika, że nie najlepiej znosi obecność dobrego zmiennika, a sprawdza się, gdy gra właśnie po 35-36 minut. Dobrze jednak, żeby mógł odpocząć kilka minut w meczu więcej.
Nowy rozgrywający jednak zapewne dołączy do drużyny, bo klub ma na to przygotowane pieniądze. - Trzeba dobrać kogoś, kto nie zepsuje działającego układu. Szukamy gracza, który będzie się koncentrował na podaniach, kogoś w rodzaju Franklina. On nie będzie przeszkadzał Gibsonowi i będzie w stanie pomóc drużynie. Powinien to być bardzo szybki chłopak, dobry w defensywie. To cechy, których nie widać w internecie, więc obserwujemy rynek i czekamy cierpliwie na dobrą okazję - mówi Szczechowiak.
Do rozwiązania jest także kwestia środkowego Stevan Milosević z Siarką znowu zagrał bardzo krótko, raptem 7 minut, a po przerwie nie pojawił się na parkiecie. Wygląda na to, że Czarnogórzec okaże się transferową pomyłką. Szkoda, że do Torunia nie przyjechał Ukrainiec Igor Zajcew, który także był w kręgu zainteresowań Polskiego Cukru, a ostatecznie trafił do Rosy Radom.