Lekarze złamali zasady. I dzięki temu uratowali 20-letnią Magdę
Specjaliści ze Szpitala im. Jana Pawła II jako pierwsi wszczepili „sztuczne serce” tak młodej pacjentce
Październik miał być dla Magdy Gogól z Myślenic szczęśliwym miesiącem.
Urodziła swoją córeczkę, Amelię. Jednak po porodzie bardzo słabo się czuła, nawet wejście po schodach było dla niej problemem.
W Szpitalu im. Jana Pawła II usłyszała diagnozę - wrodzona kardiomiopatia. Dziewczyna mogłaby zostać zapisana na listę oczekujących na przeszczep serca, ale nie było już czasu. Każdy kolejny dzień zbliżał ją do tragedii. Dlatego kardiolodzy z „Jana Pawła” zadecydowali, że złamią zasady i zoperują dziewczynę, choć tego typu zabiegu nie stosowali na młodych pacjentach.
Magda dostała „sztuczne serce”, czyli pompę z mikroprocesorem. Takie urządzenie wspomaga pracę serca i pozwala w spokoju czekać na przeszczep. Niektórzy pacjenci decydują się nawet na pozostanie z pompą i wypisują się z listy oczekujących na dawcę. Średnia długość życia pacjenta ze „sztucznym sercem” to 11 lat. Do tej pory w całym kraju wszczepiono ich około 100, w samym Krakowie - 16. Operacja Magdy była pierwszą w Małopolsce, a może nawet w kraju, wykonaną na młodym dorosłym pacjencie. Zabieg uratował jej życie, a jednocześnie dał nadzieję kolejnym chorym na przełom w ich leczeniu.
Serce Magdy bije jak nowe
Historia choroby 20-letniej Magdy Gogól z Myślenic zaczęła się 9 października, kiedy urodziła córeczkę. Po porodzie czuła się słabo, nawet wejście po schodach było dla niej ogromnym wysiłkiem. Lekarze w myślenickim szpitalu mówili jednak: - To normalne, jesteś osłabiona, przejdzie.
Trudna diagnoza
Gdy stan Magdy pogorszył się, jedna z lekarek zadecydowała, że trzeba zrobić badania EKG.
- Jak tylko zobaczyła wynik, wezwała karetkę - opowiada pacjentka.
Trafiła na SOR, a po kilku godzinach, już w stanie ciężkim, na oddział wewnętrzny.
-Tam usłyszałam, że trzeba mnie zawieźć do Krakowa - wspomina. - Cały czas kaszlałam, było mi gorąco, choć miałam zimną skórę.
W Szpitalu im. Jana Pawła II usłyszała diagnozę: kardiomiopatia - choroba mięśnia sercowego, prowadząca do nieprawidłowego działania serca.
- Początkowo myśleliśmy, że to kardiomiopatia połogowa, która pojawia się po porodzie - opowiada dr Dorota Sobczyk, kardiolog. - Okazało się jednak, że to choroba wrodzona, która do tej pory się nie ujawniała. Ma podłoże genetyczne - tato Magdy też jest naszym pacjentem, znajduje się na liście do przeszczepu.
Pierwsza taka pacjentka
Było coraz mniej czasu na zabieg. - Teraz wiadomo, że jeśli zoperowalibyśmy Magdę dwa, trzy dni później, mogłaby tego nie przeżyć - opowiada dr Sobczyk.
Zadecydowano, że Magda dostanie „sztuczne serce”, czyli urządzenie składające się z mikroprocesora połączonego z pompą. Jest niewielkie, rozmiaru małego plecaka, który pacjent musi mieć cały czas przy sobie. W plecaczku znajduje się mikroprocesor, a pompa jest wszczepiona bezpośrednio do serca. Działa tak: do części lewej komory serca wprowadza się metalową część, która pobiera krew i przesyła do dalszej części mechanizmu, przypominającej ślimaka. Ten element napędza krew i specjalnymi „kabelkami” przeprowadza wokół serca. W końcu trafia ona do aorty.
- Decyzja o zoperowaniu Magdy w ten sposób wymagała złamania pewnych zasad. Dotychczas tak leczyliśmy pacjentów z przewlekłą kardiomiopatią, zwykle w okolicach 60. roku życia - wyjaśnia dr Sobczyk. - Śledzimy na bieżąco literaturę i nie słyszeliśmy do tej pory o dwudziestolatce, będącej bezpośrednio po porodzie, której wszczepiono pompę.
Pompa dla Magdy musiała być sprowadzona jak najszybciej. Dotarła do Krakowa jeszcze w nocy. 14 listopada nad ranem dziewczyna trafiła na stół operacyjny.
Lekarze nie mogli od razu pochwalić się sukcesem - nie było wiadomo, jak młody organizm przyjmie pompę i jak pacjentka będzie dochodzić do zdrowia.
Dzisiaj jest już znacznie lepiej, więc można mówić otwarcie: krakowscy lekarze jako pierwsi wszczepili „sztuczne serce” tak młodej, ale już dorosłej osobie.
Najwięcej operacji
- Taka pompa jest ratunkiem dla osób, które czekają na przeszczep - zauważa dr Irena Milaniak, koordynator transplantacyjna w Szpitalu im. Jana Pawła II.
W Polsce obecnie na liście osób pilnie potrzebujących nowego serca jest ponad 40 osób. Pilnie - to znaczy, że powinny dostać organ w ciągu tygodnia.
- Tymczasem tygodniowo w kraju robi się 10 przeszczepów - podkreśla dr Milaniak.
Program wszczepiania „sztucznego serca” realizuje się w kilku miejscach w kraju - w Krakowie od ponad roku. Dotychczas wykonano tutaj 16 takich operacji - najwięcej w Polsce.
Procedura jest droga, kosztuje około 400 tys. zł. Całość finansuje Narodowy Fundusz Zdrowia.
- Czasami pacjenci decydują, że nie chcą jednak przeszczepu. Zostają na zawsze z pompą. To oczywiście powoduje ograniczenia: nie wolno się kąpać w wannie, żeby nie uszkodzić sterownika. Trzeba codziennie zmieniać opatrunek, sprawdzać sobie ciśnienie, zgłaszać się na wizyty. Ale poza tym można normalnie żyć - mówi dr Irena Milaniak.
A jak czuje się Magda? - Coraz lepiej. Kilka dni temu lekarze zgodzili się, żebym zobaczyła moją córeczkę, Amelkę. Wszystko zmierza w dobrą stronę - zapewnia dziewczyna. Prawdopodobnie dziś wyjdzie ze szpitala.