Lekarze wyjeżdżają. Płatne studia mają ich zatrzymać
Wraca pomysł płatnych studiów medycznych. Lekarze i studenci są oburzeni.
Jarosław Gowin, minister nauki i szkolnictwa wyższego, znów wywołał burzę w mediach. Chodzi o jego pomysł, by studia medyczne były płatne. Studenci otrzymywaliby stypendia, które później musieliby odpracowywać w Polsce. W Lublinie ta propozycja ma zarówno zdecydowanych przeciwników, jak i zwolenników.
- Uważam, że pomysł jest dobry. Chodzi o to, by zabezpieczyć nasz kraj przed wyjazdami lekarzy za granicę. Do tej pory zrobiło to 26 tysięcy medyków - mówi prof. Andrzej Stanisławek, chirurg onkologiczny oraz senator, i przypomina, że już kilka lat temu proponował, by samorządy czy szpitale fundowały stypendia przyszłym lekarzom, którzy w zamian mieliby pracować dla danej placówki przez kilka lat.
Ale studenci i lekarze są oburzeni propozycją płatnych studiów medycznych. Przypomnijmy, że koszt wykształcenia lekarza w Polsce to obecnie około 200-300 tysięcy złotych (około 18 tys. zł za semestr).
- Dlaczego płatne studia miałyby dotyczyć tylko lekarzy, a nie inżynierów i informatyków, którzy także opuszczają nasz kraj - pyta Marek Stankiewicz, rzecznik Lubelskiej Izby Lekarskiej. A młodzi medycy uważają, że skutek zmian będzie odwrotny do zamierzonego.
- Będzie jeszcze mniej lekarzy niż teraz, bo płatne studia raczej zniechęcą do wyboru tego kierunku - komentuje Jakub Kosikowski z Lublina, członek zarządu Porozumienia Rezydentów.
- Poza tym wprowadzenie opłat za kierunek medyczny jest niezgodne z konstytucją, która zapewnia bezpłatny dostęp do edukacji. Wydaje mi się, że część osób, które będzie stać na płatne studia, będzie wolała wyjechać za granicę i tam płacić za naukę - przypuszcza Adrianna Krupa, przewodnicząca samorządu studentów Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Profesor Włodzimierz Piątkowski, socjolog medycyny, studzi te emocje. - Studia lekarskie są w większości krajów płatne i bardzo drogie - mówi. I dodaje: - Z badań wynika, że 30 proc. studentów medycyny deklaruje chęć wyjazdu za granicę. W ten sposób nasze państwo finansuje system ochrony zdrowia np. w Norwegii czy w Anglii.
Ministerstwo Zdrowia nie odesłało odpowiedzi na nasze pytania. Ale z doniesień medialnych wynika, że nie mówi „nie” pomysłowi Jarosława Gowina.
Kto ufunduje studia naszym lekarzom
O takiej propozycji zaczęło się mówić głośno po wypowiedziach medialnych wicepremiera Jarosława Gowina. Proponuje on przyszłym lekarzom stypendia państwowe, które miałyby pokrywać koszty ich edukacji. W zamian za to, lekarze mieliby zostać po studiach w kraju i odpracować koszty swojego wykształcenia.
Ministerstwo Nauki zaznacza, że ten pomysł miałby powstrzymać emigrację wykształconych w Polsce lekarzy do zamożniejszych krajów.
- Wprowadzenie opłat za studia medyczne wydaje się być rozwiązaniem prostym, ale niekoniecznie skutecznym. Utrzymanie dziecka do 18. roku życia kosztuje średnio 750 tys. złotych, dodajmy do tego 200-300 tys. zł na utrzymanie podczas studiów. Daje nam to ponad milion złotych policzalnych strat społecznych na każdego emigrującego z Polski lekarza - wyjaśnia Jakub Kulesza, poseł Kukiz’15.
I dodaje, że warto zastanowić się nad uproszczeniem procedury szkolenia w ramach rezydentury. - Wynagrodzenie lekarzy rezydentów ustalane jest obecnie sztywno przez ministra zdrowia. Nic dziwnego, że młodzi lekarze zamiast głodowych rezydentur wolą zagraniczne pensje - mówi poseł Jakub Kulesza.
Natomiast, same środowiska lekarskie i studenckie stanowczo sprzeciwiają się pomysłowi wprowadzenia obowiązkowych opłat za studia medyczne.
- Uważam, że najpierw powinno zająć się poprawą warunków pracy, zwiększeniem liczby specjalizacji i zapewnieniem godziwych zarobków - mówi Jakub Kosikowski z Lublina, członek zarządu Porozumienia Rezydentów.
I dodaje, że jest jak najbardziej za tym, aby polscy lekarze nie wyjeżdżali za granicę, ale nie zdołamy ich też zachęć do pozostania w Polsce poprzez “odpracowywanie studiów”. - Nie wyobrażam sobie również, by z rezydenckiej pensji spłacić 250 -300 tys. złotych za swoje studia. Takie rozwiązanie co prawda obowiązuje np. w Kanadzie, ale tam lekarzy stać na to, bo mają zapewnione wyższe wynagrodzenia - dodaje Kosikowski z Porozumienia Rezydentów.
Darmowa nauka, ale...
Podobny pomysł na powstrzymanie fali emigracji zarobkowej wśród lekarzy i pielęgniarek miał też kilka lat temu prof. Andrzej Stanisławek, chirurg onkologiczny i senator z Lublina.
- Chodzi o to, by koszty edukacji lekarza pokrywał fundator, którym mógłby być np. samorząd, szpital, przychodnia. Koszt wykształcenia lekarza w Polsce kosztuje około 300 tys. złotych. Później, w zamian medyk musiałby odpracowywać to stypendium u danego fundatora czyli np. powiatowego szpitala czy gminnej przychodni przez kilka lat - wyjaśnia prof. Stanisławek.
Wszystko to miałoby skłonić lekarzy do pozostania w Polsce, bo od wielu lat brakuje w naszym kraju specjalistów. Zaznaczmy, że część białego personelu wyjeżdża do pracy za granicę, bo kuszą ich znacznie wyższe zarobki. W Anglii, polski lekarz może zarobić nawet do 37 tys. złotych miesięcznie.
Tylko w zeszłym roku 45 lekarzy zgłosiło się do Lubelskiej Izby Lekarskiej po zaświadczenia, które potwierdzają ich kwalifikacje zawodowe za granicą. Z kolei pielęgniarek zgłosiło się ponad 60. Biały personel wyjeżdża najczęściej do Wielkiej Brytani i Niemiec.
Według Naczelnej Izby Lekarskiej, w Polsce najbardziej brakuje lekarzy rodzinnych i pediatrów. Potrzebni są także endokrynolodzy, anestezjolodzy, geriatrzy i lekarze medycyny ratunkowej.