Lekarze rodzinni będą kierować na testy na koronawirusa. Ten pomysł wciąż ma słabe punkty
Lekarz rodzinny będzie mógł zlecić test na koronawirusa w ramach teleporady, jeśli pacjent ma gorączkę, kaszel i duszności oraz stracił węch lub smak. Przepis wczoraj wszedł w życie, ale nie wszyscy lekarze są z niego zadowoleni.
Nowe zasady to skutek porozumienia Ministerstwa Zdrowia z Kolegium Lekarzy Rodzinnych. Zlecenie na test będzie mogło być wystawione także w wyniku powtórnej teleporady, gdy u pacjenta będą utrzymywały się takie objawy jak gorączka powyżej 38 stopni, kaszel, duszności i utrata węchu lub smaku. Pacjent, u którego podejrzewa się zakażenie nie będzie już musiał przychodzić do przychodni, żeby lekarz go zbadał i dopiero wtedy zlecił test. O takie rozwiązanie zabiegali lekarze POZ z obawy, że przychodnie staną się wylęgarnią COVID-19 i to w okresie wzmożonych przeziębień i grypy.
- To zmiana w dobrą stronę, ale jeszcze nie idealna. Droga do testu wygląda tak, że chory z klasycznymi objawami covidowymi dzwoni po teleporadę raz, potem lekarz każe mu czekać 3-5 dni, ten znowu dzwoni i dopiero dostaje zlecenie na test. Moim zdaniem człowiek, który tak długo ma te objawy powinien już być leczony w szpitalu, bo ewidentnie ma COVID, a nie dopiero ubiegać się o test - mówi lekarka z przychodni Centrum w Opolu.
- Skierowanie na test może dostać pacjent, u którego jednocześnie występują cztery wskazane objawy. A co jeśli jeśli ma tylko trzy - gorączkę, kaszel i duszność. Mam czekać aż pojawi się czwarty? To przecież bzdura - uważa lekarz POZ z Kędzierzyna-Koźla.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień