Lekarz nie rozpoznał odmy płuc. Ojciec 18-latka ma żal do lekarza i nie zgadza się z prokuraturą
- Uważam, że zachowanie lekarza naraziło syna na utratę zdrowia, a nawet życia - mówi Sylwester Sitkowski, ojciec 18-letniego Wojtka.
Głogowska prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie nierozpoznania przez lekarza odmy płuc u 17-letniego wówczas chłopaka. Zrobiła to na podstawie opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej. Stwierdzili oni, że co prawda doszło do nieprawidłowości w związku z nierozpoznaniem przez lekarza choroby u 17-letniego Wojciecha, jednak nie stwarzało to zagrożenia dla życia i zdrowia chłopaka.
– Nie zgadzamy się z decyzją prokuratury i złożyliśmy w tej sprawie zażalenie – mówi Sylwester Sitkowski, ojciec Wojciecha mieszkańca okolic Sławy, który skończył już 18 lat. – Uważamy, że zachowanie głogowskiego chirurga naraziło naszego syna na utratę zdrowia, a nawet życia. Syn wiele wycierpiał i obecnie przebywa na rencie.
Sitkowscy złożyli zażalenie na decyzję prokuratora i zapowiadają, że niebawem złożą pozew do sądu przeciwko chirurgowi. – Będziemy sami dochodzić sprawiedliwości – dodaje Sylwester Sitkowski.
Przypomnijmy, w lutym ubiegłego roku Sylwester Sitkowski przywiózł syna do głogowskiego szpitala. Chłopak źle się czuł. Miesiąc wcześniej przeszedł zabieg odbarczenia płuca spowodowany samoistną odmą. Lekarz, który miał tego dnia dyżur na SOR-ze, zlecił wykonanie zdjęcia rentgenowskiego, ale nie rozpoznał nam nim nawrotu odmy i Wojtek został odesłany do domu. Tydzień później chłopiec musiał być operowany drugi raz. W szpitalu w Zielonej Górze wycięto mu fragment płuca.
Rodzina złożyła skargę w szpitalu na zachowanie chirurga
Sprawę wyjaśniał Khalil El Mohtar, dyrektor szpitala do spraw medycznych, który doprowadził do spotkania lekarza z młodym pacjentem i jego rodzicami. Chirurg przyznał się wówczas do błędu i przeprosił, ale Sitkowskich to nie satysfakcjonowało i złożyli doniesienie do prokuratury.
– Okazuje się, że takich osób z podobnymi historiami jak mój syn, czyli poszkodowanych przez zaniedbania w tutejszym szpitalu jest znacznie więcej – twierdzi S. Sitkowski. – Nawiązaliśmy już ze sobą kontakt i chcemy wspólnie działać – dodaje na koniec mężczyzna.