Lekarz, motocyklista i śmierć. Trzeci proces
Andrzej Z., lekarz z Człuchowa, po raz trzeci staje przed sądem. Odpowiada za spowodowanie wypadku, w którym zginął 31-letni Błażej S.
W momencie zderzenia pojazdów kierujący motocyklem znajdował się na prawej krawędzi prawego pasa jezdni - ocenił wczoraj Józef Kołcon, biegły z dziedziny rekonstrukcji wypadków drogowych. Był jednym z trzech specjalistów wezwanych na rozprawę, która odbyła się wczoraj w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy.
Do biegłego wiele pytań miał obrońca Andrzeja Z., mecenas Janusz Mazur: - Czy pana zdaniem, autor szkicu obrazującego miejsce wypadku powinien nanieść na rysunek również pobocze z zaznaczeniem dostrzeżonych na nim śladów?
Specjalista odpowiedział, że jego zdaniem, pobocze jest ujęte na szkicu, który został włączony do akt sprawy jako jeden z materiałów dowodowych.
- Pytam, czy policjant prowadzący oględziny miejsca zdarzenia powinien uwzględnić na sporządzonym przez siebie rysunku pobocze i wyraźnie zaznaczyć je w opisie? - nalegał adwokat Mazur.
- Reguła jest taka, że w opisie miejsca zdarzenia zaznacza się te ślady, które zauważono - wyjaśniał biegły Kołcon. - Tylko w wyjątkowych przypadkach, kiedy na miejscu nie dostrzeżono żadnych śladów, sporządza się stosowny protokół, w którym wyjaśnia się, że śladów brak.
Sprawa dotyczy wypadku, do którego doszło w lipcu 2011 roku w Mąkowarsku niedaleko podbydgoskiego Koronowa. To już trzeci proces Andrzeja Z., lekarza pediatry z Człuchowa, który tamtej nocy potrącił swoim terenowym mitsubishi motocyklistę. Motorem kierował 31-letni Błażej S., mieszkaniec pobliskiej miejscowości.
W dwóch poprzednich procesach Z. został uznany winnym spowodowania śmiertelnego wypadku. W 2014 roku usłyszał wyrok 3 lat i 6 miesięcy więzienia. Orzeczeniem sądu, przez sześć lat nie może prowadzić samochodu, ponadto sąd również orzekł wobec Z. trzyletni zakaz wykonywania zawodu lekarza.
Na tę właśnie okoliczność sędzia Łukasz Bem zwrócił uwagę, wydając wyrok półtora roku temu. - Kara 10 lat więzienia, o którą wnosił prokurator, byłaby karą, w opinii sądu, zbyt surową - tłumaczył sędzia. - Oskarżony nie był wcześniej karany. Ale Z. złamał przysięgę Hipokratesa, bo jako lekarz - nie udzielił pomocy ofierze wypadku. Zamiast tego uciekł. Dalsze wykonywanie przez Z. obowiązków lekarza stanowi zagrożenie dla pacjentów, dla społeczeństwa.
Po wypadku 49-letni wtedy Z. nie zatrzymał się. Zrobił to dopiero ponad 7 km dalej, w miejscowości Buszkowo, i zaczął iść pieszo. O wypadku zawiadomił policję inny kierowca, który zauważył przy drodze przewrócony motocykl. Z. został zbadany alkomatem, który wykazał, że miał w wydychanym powietrzu około jednego promila alkoholu. Twierdził, że wypił już po wypadku. Nie udowodniono mu, że było inaczej.