Legia Warszawa - Lech Poznań: Starcie trenerów na przeciwnych biegunach. Aleksandar Vuković chce utrzymać posadę, Dariusz Żuraw obrany kurs
Obejmowali swoje zespoły niemal w tym samym czasie. Dziś po sześciu i pół miesiącach pracy sytuacja trenera Legii Aleksandara Vukovicia i szkoleniowca Lecha Poznań Dariusza Żurawia jest diametralnie różna. Vuković jest krytykowany, kibice są niezadowoleni z postawy "Wojskowych", przed ligowym klasykiem Legia jest w tabeli dopiero na 9. miejscu, a więc za Kolejorzem. Warszawski zespół popadł w kryzys, Łazienkowska już dawno przestała być twierdzą, większość piłkarzy spisuje się poniżej oczekiwań. Z kolei praca Dariusza Żurawia oceniana jest z dużą życzliwością. Chwali się go za odwagę, bo konsekwentnie stawia na wychowanków i próbę zbudowania zespołu, z którym będą identyfikowali się kibice. Dla Vukovicia sobotni mecz może być ostatnim w roli trenera Legii, Żuraw o swoją posadę nie musi się martwić. Jedzie na Łazienkowską, by potwierdzić, że obrany w tym sezonie kurs i pomysł na Lecha jest właściwy.
Alaksandar Vuković przejął Legię 2 kwietnia po Sa Pinto. Portugalski trener stracił zaufanie właściciela i prezesa warszawskiego klubu Dariusza Mioduskiego po kompromitującej porażce 0:4 z Wisłą Kraków. Serb miał uratować dla Legii oddalające się mistrzostwo. Ta misja zakończyła się jak wiadomo niepowodzeniem, ale zanim doszło do ostatecznych rozstrzygnięć w poprzednim sezonie, już 10 maja warszawski klub ogłosił, że Vuković zostaje na dłużej.
- Jestem przekonany, że da radę - powiedział Dariusz Mioduski.
Mioduski wierzył, że Vukoviciowi uda się obronić mistrzostwo Polski, ale podkreślał też, że kluczowe dla oceny trenera będą europejskie puchary.
- W ostatnich dwóch latach nie kwalifikowaliśmy się do rozgrywek grupowych i trenerzy płacili za to posadą. Tak się zdarza. Życzę Vuko, a nawet więcej – wierzę, że wytrwa na stanowisku znacznie dłużej niż do października - mówił wtedy prezes Legii.
Tymczasem Vukoviciowi nie udało się zrealizować żadnego z założonych celów.
Drużyna odpadła z rywalizacji o fazę grupową Ligi Europy przegrywając z Rangersami. Choć dobrze punktowała do szóstej kolejki i wydawało się, że po meczu z Wisłą Płock obejmie fotel lidera, nieoczekiwanie przegrała z "Nafciarzami" i straciła impet. Od 16 września Legia zremisowała z Jagiellonią 0:0, pokonała w Krakowie Cracovię, ale potem dwukrotnie przegrała z Lechią 1:2 przy Łazienkowskiej i Piastem 0:2 w Gliwicach. Vuković prowadził Wojskowych w 34 meczach: wygrał tylko 14, zremisował 11 i poniósł 9 porażek, co daje średnią 1,55 pkt na mecz. Jak na Legię to słaby wynik.
Teraz Vukoviciowi zarzuca się przede wszystkim marnowanie potencjału drużyny. Podpadł kibicom już po ostatnim meczu poprzedniego zespołu, gdy zarzucił swoim zawodnikom brak zaangażowania. Powiedział, że w Legii będą grali tylko ci, którzy potrafią zap...lać.
- Legia nie ma wygrywać w stylu Korony - odpowiadali na klubowym forum kibice. - Gdybyś był legionistą, to byś się podał dymisji. Potwierdziłeś, tylko, że jesteś bardzo słabym uczniem. Nie masz żadnego doświadczenia. Jesteś bucem i prostakiem - pisali kibice.
- Największy zarzut do Vukovicia to właśnie zabicie radości z gry w piłkę, do bólu toporny styl, stworzenie ekipy, która coraz częściej powoduje mdłości wśród obserwatorów, pomijając kibiców rywali
- pisał portal Weszło, wyliczając w ilu meczach za kadencji Serba warszawski zespół sprostał oczekiwaniom.
Okazało się, że najlepiej Legia prezentowała się w końcówce poprzedniego sezonu, kiedy pokonała w Gdańsku Lechię, choć był to mecz, w którym bezprecedensowo oszukano gospodarzy w pierwszej połowie.
- Mijają kolejne tygodnie, a w grze Legii nadal widać przede wszystkim chaos, brak pomysłu i skuteczności oraz opieranie się głównie na stałych fragmentach gry. Zaskakująco krótka może okazać się też ławka rezerwowych drużyny - niedawno Tomasz Dębek z naszej warszawskiej redakcji.
Sprzedaż Kulenovicia, Carlitosa, Szymańskiego oraz pozbycie się Kucharczyka bardzo osłabiło formację ofensywną Legii. Dziś sytuacja w warszawskim zespole przypomina tą, jaka była rok temu w Lechu Poznań, gdy okazało się, że zarząd źle ocenił przygotowanie Ivana Djurdjevicia, do prowadzenia takiego zespołu jak Kolejorz.
Do sobotniego klasyku Vuković przystępuje więc "z nożem na gardle". Jeśli przegra, będzie to trzecia jego porażka z rzędu. Takie serie w Legii oznaczają zwykle dymisje trenerów.
Dariusz Żuraw jedzie natomiast do Warszawy z drużyną, która wygrała dwa ostatnie ligowe mecze. To pozwoliło Lechowi awansować z 8. na 5. miejsce w tabeli. Strata do lidera nie jest duża, więc może przy Łazienkowskiej grać bez presji, która zwykle w ważnych meczach wiązała mu nogi.
Kolejorz poza tym nie jest dziś zespołem, którego stawia się w roli jednego z faworytów tej ligi. Wszyscy znają jego mankamenty, luki w składzie, a jednocześnie ma w sobie coś, czego rywale mu powoli zazdroszczą.
To utalentowani wychowankowie, którzy odgrywają coraz większą rolę w zespole i wprowadzają do drużyny powiew świeżości oraz młodzieńczej fantazji. Dziś przed klasykiem w Warszawie kibice Poznańskiej Lokomotywy mniej mówią o ewentualnym wyniku, a więcej o tym, co może zaprezentować w tym meczu Kamil Jóźwiak, Robert Gumny, Tymoteusz Puchacz, Jakub Moder czy Paweł Tomczyk.
Czy "Józiu" będzie kręcił obrońcami Legii tak jak w kadrze U-21 obrońcami Rosji czy Serbii? Kibice czekają na powtórkę rajdu "Puszki" z meczu z Górnikiem, inteligentną grę Modera i mocne wejście jokera "Pawki". Dominują opinie, że jeśli prostych błędów nie popełnią obrońcy, w dobrej dyspozycji będą Jevtić, Gytkjaer czy Amaral, Kolejorz może pokusić się o niespodziankę.
Dariusz Żuraw, który Lecha zaczął prowadzić dwa dni przed Vukoviciem, przez 6 miesięcy pokazał, że ma pomysł na drużynę, może ona grać efektownie i skutecznie, a przede wszystkim widać progres w porównaniu z poprzednim rokiem.
Gra młodzieżą wiąże się jednak z tym, że mogą zdarzać się duże wahania formy, rywale mogą wykorzystać niewielkie jeszcze doświadczenie tej ekipy, więc w tym sezonie będą też i wpadki. Są one jednak wkalkulowane w plan Żurawia, co w sytuacji Legii jest raczej nie do pomyślenia.
Czytaj też: Czy mecz z Legią wykreuje nowego bohatera Kolejorza?