Co się stanie, gdy na lotnisku zostawimy bez opieki plecak z laptopem? W środku wakacji sprawdziliśmy, jak działa lotnisko w Pyrzowicach.
Lotnisko w Katowicach w sezonie urlopowym od początku czerwca do końca września przeżywa prawdziwe oblężenie. Przez cały ubiegły rok obsłużono tam ponad 3,07 mln pasażerów, z czego we wspomnianym okresie - ponad 1,5 mln z nich. Przy takim natężeniu ruchu nie trudno o różne, dziwne historie, które przytrafiają się podróżującym. Wybraliśmy dla Państwa kilka z nich - ku przestrodze, aby samolot na wymarzone wakacje wyleciał z nami na pokładzie.
Na wakacje lecimy z Muchowca?
Międzynarodowy Port Lotniczy w Katowicach - Pyrzowicach. Nazwa to jedno, ale czasem zlokalizowanie, gdzie śląskie lotnisko rzeczywiście się znajduje, wcale oczywiste nie jest. Okazuje się bowiem, że zdarzają się pasażerowie, którzy zamiast ze wsi sołeckiej Pyrzowice (sołectwo w gminie Ożarowice, pow. tarnogórski) chcą wylecieć z… lotniska na katowickim Muchowcu. Mało zabawna pomyłka, bo oba punkty dzieli ponad 34 km. Skąd ten błąd? - Czasami do nawigacji GPS wprowadzamy frazę „lotnisko Katowice”. Wówczas rzeczywiście możemy dojechać na lotnisko na Muchowcu, ponieważ znajduje się ono przy ul. Lotnisko w Katowicach - wyjaśnia Piotr Adamczyk z biura prasowego Katowice Airport.
Książeczka wojskowa to za mało
Karta pojazdu, bo ma bordową obwolutę z tłoczeniem „PL”, prawo jazdy, książeczka wojskowa, ksero paszportu dziecka. To przykłady pomysłowości niektórych pasażerów, którzy nie mając ze sobą dowodu osobistego (gdy lecimy do krajów strefy Schengen) lub paszportu (państwa poza tą strefą), próbują okazać pracownikom lotniska, aby otrzymać kartę pokładową. - Co roku przynajmniej kilkaset rodzin nie jedzie na wakacje, ponieważ nie mają ze sobą wymaganych dokumentów - mówi Piotr Adamczyk i dodaje, że posiadanie takiego dokumentu dotyczy również dzieci. Pamiętajmy, aby przed podróżą sprawdzić czy nasze dokumenty są odpowiednio długo ważne, ponieważ w niektórych krajach ważność naszego paszportu do dnia powrotu do Polski może okazać się niewystarczająca. Tak jest w przypadku podróży m.in. do Turcji czy Egiptu.
Dron nie poleci
Kij do baseballa, nożyczki i noże o długości ostrza powyżej 6 cm, szpikulce do lodu - między innymi takich przedmiotów nie wniesiemy na pokład samolotu (także w bagażu rejestrowanym, pełen wykaz dostępny na www.katowice-airport.com). Ale poza oczywistymi narzędziami, które mogłyby służyć do uszkodzenia ciała lub statku powietrznego, może się okazać, że na wakacje nie polecimy z dronem, którego wzięliśmy, aby zrobić jakieś ciekawe zdjęcia. Chodzi o jego pojemność baterii - niektóre mogą być wzięte do bagażu podręcznego, inne w ogóle nie zostaną wzięte na pokład. Zanim zdecydujemy się zabrać takie urządzenie na wakacje, skontaktujmy się z biurem przewoźnika.
Laptop zdetonowany
Nie zostawiaj swojego bagażu bez opieki. To pierwsza i podstawowa zasada, o której warto zawsze pamiętać. O tym, że takie gapiostwo może nas wiele kosztować, przekonał się jeden z pasażerów, który w ubiegłym tygodniu zostawił swój bagaż przed terminalem B. Ze względów bezpieczeństwa została zarządzona ewakuacja, lotnisko przez około półtorej godziny nie funkcjonowało. Co się stało z zapomnianym plecakiem, w którym znaleziono laptopa i aparat fotograficzny?
-Jeśli w takim plecaku znajduje się sprzęt elektroniczny, to straż graniczna taki bagaż prewencyjnie wysadza w powietrze - przestrzega Piotr Adamczyk. Poza utratą swojego sprzętu elektronicznego, pasażer musi zapłacić też 500-złotowy mandat.
Wylosowany przez bramkę
Przed kontrolą bezpieczeństwa zdjęliśmy pasek, marynarkę lub żakiet, większą biżuterię, wyjęliśmy z kieszeni klucze i telefon komórkowy. Przechodzimy przez bramkę i… piszczymy, mimo że wydawałoby się, iż nie mamy na sobie już nic, co mogłoby wzbudzić podejrzenie czujników metalu. Jak to się zatem dzieje, że będąc podobnie ubranym podczas wyjazdu i powrotu z wakacji, na jednym lotnisku będziemy piszczeć, a na innym nie?
- Czasami żartuję, że nawet gdyby 10 osób po kolei przechodziło przez bramki w samej bieliźnie, to i tak któraś z nich zostanie wybrana do kontroli manualnej. Nigdy nie wiadomo, która to będzie osoba, są losowo wybierane przez system - tłumaczy Piotr Adamczyk.
Czasem zdarza się też, że niektórzy pasażerowie proszeni są o wyciągnięcie dłoni, a pracownik lotniska niedużym papierkiem „jeździ” głównie po dłoniach pasażera i za pasem spodni. To tzw. test parafinowy, który ma na celu sprawdzenie, czy na ciele nie znajdują się ślady kontaktu z materiałami wybuchowymi.
Walizka na zjeżdżalni
5-kilogramowa kostka sera, albo poplątane lampki choinkowe. Między innymi takie przedmioty mogą wzbudzić podejrzenie służb podczas kontroli bezpieczeństwa naszego bagażu rejestrowanego. Bowiem bagaż, który nadaliśmy na stanowisku odprawy biletowo-bagażowej, także jest kontrolowany. Jeśli obraz na skanerze wzbudza podejrzenie, bagaż może być prześwietlony jeszcze dwa razy. Jeśli wciąż jego zawartość nie jest pewna, pasażer wzywany jest przez straż graniczną, aby pokazać zawartość takiej walizki. - Jeśli nie mamy nic na sumieniu, to się nie bójmy. Po prostu różne przedmioty, które przewozimy, mogą przybrać podejrzany kształt - uspokaja Adamczyk. Po kontroli, nasze walizki trafiają na specjalne taśmy, które kierują je do odpowiedniej zrzutni. Niezbędna jest przywieszka z kodem kreskowym, którą otrzymaliśmy podczas nadawania walizki - kiedy torba jedzie na taśmie, odpowiednie skanery sczytują kod, a następnie kierują ją do odpowiedniej zrzutni poprzez uruchomienie zapór, uniemożliwiających wędrówkę naszego bagażu dalej. Jak to się zatem dzieje, że na całym świecie ginie rocznie ok. 40 mln bagaży?
- Pamiętajmy, że w ciągu pięciu dni odnajduje się ich znakomita większość, ok. 99 proc. - dodaje Adamczyk. Powodów może być kilka. Np. późno stawiliśmy się do odprawy i pracownicy firmy handlingowej nie mieli szans, aby umieścić taki bagaż na czas w luku.