Lech Poznań w dogrywce sezonu 2016/17, czyli osiem finałów do pełni szczęścia
- Teraz każdy mecz będzie ważny. Można powiedzieć, że czeka nas osiem finałów - mówił kilka dni temu pomocnik Lecha, Maciej Gajos, nawiązując do pozostałych siedmiu spotkań ligowych i finału Pucharu Polski z udziałem Kolejorza.
Trudno nie przyznać mu racji, bo kontrowersyjny system ESA 37 ma to do siebie, że po podziale punktów i ekstraklasy na dwie grupy jest bardzo mało miejsca na margines błędu. Każdy zyskany punkt może być na wagę złota, a każdy stracony nie do odrobienia. Dlatego lechici oprócz umiejętności muszą się wykazać maksymalną koncentracją.
31. kolejka, Lech - Korona Kielce, 28 kwietnia (20.30)
Wydaje się, że Lech jest murowanym kandydatem do zwycięstwa, tym bardziej, że kielczanie w tym sezonie bardzo słabo spisują się na wyjazdach, za to świetnie u siebie, choć w ostatniej kolejce rundy zasadniczej ich „twierdza” padła w starciu z Termaliką Nieciecza (0:1).
Bilans meczów z tego sezonu może nie jest przekonujący dla Kolejorza (wygrana przy Bułgarskiej 1:0 i porażka 1:4 w Kielcach), ale warto pamiętać, że mecz wyjazdowy był rozgrywany w sierpniu ubiegłego roku, w dodatku jeszcze za kadencji Jana Urbana. Obecny Lech z tamtym nie ma już za wiele wspólnego, przynajmniej jeśli chodzi o formę i sposób prowadzenia gry.
Konferencja prasowa przed meczem Lech - Korona:
Warto jednak pamiętać o tym, że kielecka jedenastka w Poznaniu zagra bez jakiejkolwiek presji. Korona po meczu z Termaliką przez chwilę się smuciła, ale kiedy okazało się, że po raz pierwszy w historii zagra w grupie mistrzowskiej, to w szatni złocisto-krwistych zapanowała wielka radość. Podstawowe zadanie kielczanie już zrealizowali, więc teraz już tylko mogą, a nie muszą. Tacy rywale często potrafią spłatać figla.
32. kolejka, Termalica Bruk-Bet Nieciecza - Lech, 7 maja (15.30)
Termalika, podobnie jak Korona, to debiutant w grupie mistrzowskiej. Korona przez większość sezonu była jednak pod „kreską”, a niecieczanie odwrotnie, bo długo wydawali się pewniakiem do gry w czołowej ósemce. Sprawy zaczęły się im komplikować w ostatnich tygodniach, kiedy drużyna miała problemy ze zdobywaniem punktów (ofiarą kryzysu został trener Czesława Michniewicz, którego po zwolnieniu zastąpił jego asystent, 39-letni Marcin Węglewski). Ostatecznie jednak Termalica zapewniła sobie utrzymanie i grupę mistrzowską w ostatniej kolejce, wygrywając w Kielcach. „Słonie” mogą się więc czuć już szczęśliwe i usatysfakcjonowane.
U siebie bywają jednak groźne, o czym najbardziej przekonała się warszawska Legia, która po raz drugi z rzędu wyjechała z Niecieczy niepyszna (tym razem przegrała 1:2, a w poprzednim sezonie 0:3). Lech też już przegrał na wyjeździe z Termaliką, ale na szczęście prawie dwa lata temu i nie w Niecieczy, tylko w Mielcu. W tym sezonie niebiesko-biali wywieźli punkt ze stadionu „Słoni”, a w rewanżu pokonali je u siebie 3:0, na inaugurację rundy rewanżowej, po trzech golach z rzutów karnych.
Zdobycie trzech punktów w tym wyjazdowym starciu to dla Kolejorza obowiązek. Trudno bowiem sobie wyobrazić drogę po tytuł bez zdobycia kompletu punktów w dwóch pierwszych meczach grupy mistrzowskiej.
33. kolejka, Lech - Pogoń Szczecin, 14 maja (15.30)
Portowcy, tak samo zresztą jak Korona, Termalica i Wisła Kraków, raczej nie mogą mieć mistrzowskich ambicji, ale na pewno każdy mecz w grupie mistrzowskiej potraktują bardzo na serio. Najlepiej o tym świadczy przygotowanie do pierwszej wyprawy. W najbliższej kolejce Pogoń do Białegostoku wybiera się samolotem (przelot do Warszawy i przejazd autokarem do stolicy Podlasia). Przy okazji wizyty w Poznaniu pewnie nie odwiedzi Ławicy, ale na pewno przygotuje się do meczu równie solidnie, nie zaniedbując szczegółów.
Bardzo optymistycznie wygląda bilans spotkań z portowcami, bo Lech w tym sezonie ograł ich dwukrotnie (3:1 u siebie w debiucie Nenada Bjelicy i 3:0 na wyjeździe dwa miesiące temu). Ekipa Kazimierza ma w składzie jednak kilka indywidualności (Spas Delew, Adam Gyurcso czy były lechita, Rafała Murawski), więc nie można jej lekceważyć i już przed pierwszym gwizdkiem sędziego dopisywać sobie trzy punkty.
- Mamy jeszcze siedem meczów, a nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Możemy jeszcze sporo zyskać - przyznał po ostatnim zwycięstwie nad Lechią Gdańsk (3:1) pomocnik Pogoni, Kamil Drygas. Były lechita nie zagalopował się tak bardzo jak jego kolega z drużyny.
- Obyśmy utrzymali tę formę. Mamy teraz chwilę relaksu, ale czemu nie możemy marzyć o europejskich pucharach? - zastanawiał się Adam Gyurcso. Węgier się chyba trochę rozmarzył, bo Pogoń do rywalizacji w grupie mistrzowskiej przystąpi z dziewięcioma punktami straty do lidera i siedmioma do Lecha...
34. kolejka, Legia Warszawa - Lech, 17 maja (20.30)
Kolejny klasyk ligi odbędzie się na Łazienkowskiej, choć wielu fanów Kolejorza marzyło o błyskawicznym rewanżu na Bułgarskiej za niedawną, pechową porażkę 1:2 . Terminarz tak się jednak ułożył, że okazja do wyrównania rachunków nadarzy się na obiekcie wojskowych. Wygrana na terenie odwiecznego rywala byłaby jak słodka zemsta.
W stolicy po ostatnich meczach nabrali pewności siebie i uważają, że niczym gladiatorzy zdmuchną rywali z murawy jak solenizant świeczki z tortu. A jak wiadomo brak pokory bywa zgubny.
- Na tym etapie rozgrywek liczy się wybitność, a nie przeciętność
- tłumaczył po ostatnim zwycięstwie legionistów nad Cracovią (2:1) ich trener, Jacek Magiera. Tak jakby Legia pokonała nie „Pasy”, tylko co najmniej Borussię Dortmund w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
Doping kibiców Lecha w meczu z Legią:
Oprócz zwycięstwa na Łazienkowskiej kibice Kolejorza chcieliby też na pewno, by ich pupile zwrócili baczniejszą uwagę na Kaspera Hamalainena, który w dwóch ostatnich meczach z Legią okazał się naszym katem. Kolejne trafienie niezbyt lubianego w Poznaniu Fina byłoby już chyba koszmarem. Siłą napędową wojskowych w ostatnich tygodniach są jednak inni zawodnicy. Grę stołecznej jedenastki ciągną Michał Kucharczyk i Belg Vadis Odjidja-Ofoe. Nieco słabiej wiosną spisuje się natomiast Miroslav Radovic. Błędy przydarzają się też reprezentacyjnym stoperom, czyli Arturowi Jędrzejczykowi i Michałowi Pazdanowi. W odrodzenie Czecha Tomasa Necida, mimo strzelonej bramki w Krakowie, trudno uwierzyć. Jego transfer do Legii to chyba największy niewypał tego sezonu w całej lidze.
35. kolejka, Lech - Lechia Gdańsk, 21 maja (15.30)
Nie mamy nic przeciwko powtórce wyniku z 5 marca (Kolejorz wygrał 1:0), ale nie chcielibyśmy już oglądać dantejskich scen na boisku, poza nim i w drodze do szatni. Szarpanina i bijatyka to nie jest jednak norma w polskiej ekstraklasie, a więc można mieć nadzieję, że tym razem uda się pokonać Lechię w bardziej cywilizowany sposób.
Powodów do optymizmu przed bojem z byłym liderem jest dużo więcej, bo od czasu ostatniej wizyty w Poznaniu ekipa Piotra Nowaka wyraźnie dołuje. W minioną sobotę potwierdziła zresztą, że jej słabością w tym sezonie są mecze wyjazdowe. Porażka z Pogonią w zasadzie nikogo już nie zdziwiła, no może poza trenerem lechistów...
- Do pewnego momentu kontrolowaliśmy ten mecz. Niestety w drugiej połowie przytrafił się nam okres przestoju. Przy stanie 1:2 mieliśmy idealną sytuację do wyrównana
- pocieszał się i robił dobrą minę do złej gry opiekun Lechii.
36. kolejka, Lech - Wisła Kraków, 28 maja (18)
Wisła okazała się wygodnym rywalem dla lechitów tylko w Pucharze Polski W lidze zarówno w Poznaniu, jak i Krakowie, mecz zakończył się podziałem punktów. Przerwanie serii remisów może okazać się kluczowe dla Kolejorza w walce o mistrzowską Koronę. Niektórzy twierdzą, że do walki o nią włączą się jeszcze wiślacy, ale ich zwolennikom podcięła skrzydła ostatnia porażka podopiecznych Kiko Ramireza w Łęcznej (1:3).
- Ten mecz to był zimny prysznic. Przed nami siedem bardzo ważnych spotkań. Pierwszy mecz gramy w Warszawie i musimy tam zdobyć punkty. A żeby to zrobić, trzeba o tym meczu jak najszybciej zapomnieć. Górnik wylał na nas kubeł zimnej wody, ale nie poddajemy się, więc jestem spokojny, że się odbijemy - mówił po sobotnim spotkaniu pomocnik Białej Gwiazdy Patryk Małecki, który wiosną jest chyba jej najgroźniejszym zawodnikiem. Solidną formą imponuje też były lechita, Arkadiusz Głowacki, w przeciwieństwie do doświadczonego snajpera, Paweł Brożka.
37. kolejka, Jagiellonia Białystok - Lech, 4 czerwca (18)
Z „Jagą” w tym roku nie graliśmy, bo mecze z liderem z Podlasia odbyły się jeszcze w 2015 r., ale z obu nie mamy dobrych wspomnień (porażki 0:2 u siebie i 1:2 na wyjeździe). Białystok w ostatnich latach w ogóle nie jest dobrze kojarzony przez poznańskich kibiców. To nie znaczy jednak, że Lecha nie stać na pokonanie ekipy Michała Probierza, tym bardziej, że ten ostatni nastawia się na Puchar Maja, a Kolejorz z „Jagą” zagra dopiero w czerwcu...
- W normalnych warunkach powinienem już mojej drużynie gratulować mistrzostwa, ale czeka nas jeszcze tzw. Puchar Maja, a liga będzie rozgrywana na „Udo”, czyli udo się lub nie. Chcemy jednak potwierdzić, że nie przez przypadek zajmujemy pierwsze miejsce
- psioczył, po ostatnim zwycięstwie w Gliwicach, trener słynący z kontrowersyjnych wypowiedzi.
A tak serio to „Jaga” meczu z Lechem na pewno nie odpuści, ale nie jest też powiedziane, że Lech nie pojedzie do niej już jako mistrz Polski. Taki scenariusz byłby najpiękniejszy.